Słowianie w popkulturze cz.3


Słowianie w popkulturze część 3

Dawno nie było żadnej z naszych serii, gdyż pochłaniają one ogrom czasu, ale chciałabym to troszkę nadrobić. Nowych gości na moim blogu witam bardzo serdecznie i polecam dwie pierwsze części dotyczące kolejno literatury oraz filmografii. Możecie je znaleźć pod poniższymi linkami: https://pijanamorana.blogspot.com/2019/05/sowianie-w-popkulturze-cz1.html


Jeśli chodzi o filmografię, znowu mnie zaskoczyliście, nie powiem. Podrzuciliście mi między innymi "Lokis. Rękopis profesora Wittenbacha" z 1970 jest naprawdę niezłym filmem. Głównym bohaterem jest profesor etnologii badający Żmudź więc już to jest wątkiem ciekawym samym w sobie. Tutaj mamy wątek niedźwiedziołactwa, o którym pisałam w części drugiej bestiariusza. Wielką ciekawostką jest "Gniazdo" z 74 roku, który też mi wypadł z głowy, a jest w wielu powodów nie lada gratką, nie tylko ze względów fabularnych. Jest do dramat historyczny z czasów Mieszka, (głównie bitwa pod Cedynią) acz ciekawym jest głównie to że kręcony jest w okolicach faktycznego grodu w Wielkiej Żuławie i dobudowano kolejny na potrzeby filmu przy konsultacjach z prof. Aleksandrem Gieysztorem i Nadosińskim. Klątwa Mieszka dopadła jednego ze znanych aktorów ówczesnych czasów. Autor Mieczysław Stoor postradał życie na tym planie filmowym. Nie warto za to było pisać o "Wilczycy", którą owszem znałam ale nie pomyślałam, że warto ją wrzucić do zestawienia. Pierwsza część wyszła w 82 roku i jest po prostu nijaka. Ma oczywiście elementy likantropii. Doczekała się ona jednak kontynuacji z 1990 jako "Powrót wilczycy" który jest już totalną abstrakcją. Zresztą jakiś miesiąc temu wspomina o nim Mieciu Mietczyński w "Masochiście", który jest programem o bardzo złych filmach. Ja akurat jestem fanem złej kinematografii, ale niestety polska nie potrafi zrealizować nawet dobrego złego filmu, tylko zły, zły film. Teraz możemy przejść od razu do tematu dzisiejszego. Jest to prawdę mówiąc kategoria najbardziej wyczekiwana przeze mnie czyli 

Komiks

Komiks wcale nie jest nowym medium. Forma w jakiej go znamy teraz to przełom XIX i XX wieku, ale historycznie jest dużo starszy. Za prapoczątki uważa się średniowiecze, ściśle wiek XII (Japonia) i XV (Europa) kiedy to przy średniowiecznych rycinach dodawano banderole. Na szeroką skalę upowszechnił je rozwój prasy, głównie na potrzeby satyry politycznej. Jeśli chodzi o Polskę, to na pewno wszyscy kojarzą międzywojennego "Koziołka Matołka", potem "Tytusa, Romka i A'Tomka" Papcia czy "Relax". Dość zarysu historycznego. Dziś medium staje się coraz bardziej popularne w Polsce i powoli "odczarowuje się" je, tak samo jak gry komputerowe. Bardzo ociężale nawet do części społeczeństwa zaczyna docierać, że nie muszą być one dla dzieci. W swojej rodzinie się pewnie tego nie doczekam. Jesteśmy tu teraz, żeby sprawdzić jak się to ma do wizerunku Słowian w komiksie? Dziś odpowiemy sobie na to pytanie.

Zaczniemy sobie od klasyków z czasów PRLu. Jak już wspominałam w jednym z artykułów, władze promowały wtedy dwa stereotypy - Polaka katolika i Słowianina - poczciwego głupka i "socjalistę" pracującego dla dobra ogółu. Miało to wpływ na praktycznie wszystkie media, głównie te kierowane do młodzieży. Pierwszym, absolutnym klasykiem postmodernizmu są "Kajko i Kokosz" Janusza Christy, komiksy celowane raczej do najmłodszego odbiorcy. Przyznać trzeba, że jest tu jednak trochę niewybrednych żartów, które przyprawią uśmiech jedynie dorosłym. Wielkim zaskoczeniem i radością zareagowałam na wiadomość, że jedna z części "Szkoła latania" jest na liście lektur szkolnych od niedawna. W każdym razie fabuła toczy się wokół peryferii dwóch "Słowiańskich wojów". Do tej pory trwa się nierozstrzygnięty konflikt, czy sam koncept jest zgapiony od francuskiego "Asterixa i Obelixa", na odwrót czy powstały one niezależnie. Faktem jednak jest, że znacznie się od siebie różną, a w polskiej produkcji jest mniej nawiązań do luźnej interpretacji historii, a więcej fantastyki. Fabuła jest bardziej abstrakcyjna i odrealniona. 1972 ukazał się on po raz pierwszy w częściach historii "Złote prosię" (późniejszy "Złoty puchar"). Oryginalne komiksy wychodziły do 1990 roku. Spuścizna autora jest  kontynuowana do tej pory. Egmont wydaje reedycje od 2003, a same historie od 2016 są kontynuowane przez nowych rysowników i scenopisarzy. Moim ulubionym ze "starego kanonu" jest "W krainie borostworów" z 87 roku. Część wspomnianych stworów jest inspirowana bestiariuszem słowiańskim, m.in. Leśne licho i Mamuna. Absolutnie nie w "klimatach" słowiańskich, a nordyckich jest komiks o którym w tym momencie wspomnę, ale nie mogę sobie odmówić tej przyjemności. "Thorgal" w Polsce ukazał się po raz pierwszy w 1880 roku. Duet autorski Rosiński i Hamme muszą być tytanami pracy, bo seria kontynuowana jest do tej pory i poszerza uniwersum do dziś! Gatunek określiłabym jako nordic science fiction fantasy. Tak, fabuła jest dość zawiła, powinniście się przekonać sami.

"Doman" - to seria pocket comics Nowakowskiego A. wychodząca w latach 1986-90. W tamtym czasie określano je jako "opowieści obrazkowe". Konkretnie wyszło 7 zeszytów. Główny bohater nie bez powodu nosi imię tego ze "Starej baśni", gdyż jest mocno inspirowany. Historie to głównie interpretacje legend, klechd z  rodzimego "ogródka" oraz właśnie fragemnty powieści Krasińskiego. Sprzedano 1,5 mln zeszytów. To był ogromny sukces i mityczny "złoty wiek" komiksu polskiego. Choć nadal grubo daleki do amerykańskiego. W 2018 roku na 100lecie komiksu polskiego wyszła śliczna wersja pełnego zbioru w oryginalnym rozmiarze, twardej oprawie i materiałami dodatkowymi. Moją recenzję możecie znaleźć pod linkiem:

W 1990 wyszła pierwsza (z dwóch) część serii "Zemsta rodu
Drzewickiego i Nowakowskiej. Niesprawiedliwie został on zapomniany. Komiksy oparte zostały na kronikach Helmolda, więc zawsze warto zerknąć, bo naprawdę warto.

Mam nadzieję, że nie odbija się Wam jeszcze Transylwanią. W latach 1992-1993 publikowany był komiks "Dracula", który opierał się na oryginalnym scenariuszu Coppoli, o którym możecie przeczytać z 2giej części cyklu. I film i komiks powstawały w równoległym czasie. Rysownik, Mike Mignola jest odpowiedzialny za takie giganty jak Hellboy i Batan sanctum. Nad polskim wydaniem ciążyła jednak klątwa Draculi. Dwa planowane wydania nie doszły do skutku, ale w końcu po 26 latach, na początku bieżącego roku w końcu mamy pełne wydanie zbiorcze w rodzimym języku.
W latach 1993 -1995  wydano pierwszą serię komiksów o Wiedźminie. Za grafikę odpowiedzialny był Bogusław Polch znany także z brawurowej serii lat 90tych "Funky koval", a scenariusz należał do samego Sapka oraz Parowskiego. W 2015 roku wyszła reedycja, która była wydaniem zbiorczym. W 2014 roku wyszedł kolejny komiks z serii "Wiedźmin", który był zupełnie innym projektem. Konkretnie był to "Dom ze szkła", grafiką przywodzący na myśl wspomnianego już Hellboya. Może nie jest jakiś niesamowity, ale na pewno gratka dla fanów Sapkowskiego, Geralta albo obu panów. Za szatę graficzną pierwszej odpowiada Joe Querio o bardzo mrocznej kresce, jednak - co ciekawe można powiedzieć, że każdy z czterech jest ilustrowany przez kogoś innego. Najnowszy z czterech - "Córka płomienia" jest właśnie dostępny w przedsprzedaży, więc możemy z całą pewnością oczekiwać kolejnych tomów. Czekamy. Mam nadzieję, że tą jedną pozycję mi wybaczycie. "Hellsing" to 9cio tomowa ... manga, która wyszła w 1998 roku. Jeśli nie zrazi was marna kreska pierwszego (następne są milion razy piękniejsze), to dostaniecie nieco abstrakcyjną, mocno wciągającą i zawiłą fabułę o bractwie parającym się usuwaniem wszelkiej maści potworów i robiącą w tym konkurencję Watykanowi. Wampiry, wilkołaki, naziści, Dracula, wątek powstania warszawskiego - wszystko co zechcecie. To jedyna manga jaką w ogóle trawię i jednocześnie jeden z pierwszych komiksów w mojej biblioteczce.
Mamy rok 2004. W grudniu wychodzi pierwsza część "Odmieńca". Miała to być seria, ale jak mniemam przepadła na wieki, jak to się często zdarza z projektami. Są to trzy mroczne baśnie oparte na tradycyjnym folklorze i bestiariuszu. Założenie przypomina odrobinę "Leśne licho", do którego jeszcze wrócimy. W każdym razie za zeszyt odpowiedzialni są Oleksicki i Gradowski. 2005 przyniósł nam kolejną serię, zamkniętą w 8 zeszytach włączając w to edycje specjalne. Mówimy tu o "Historii Polski" dotyczących zalążków i początków kraju. Wydanie kierowane jest do młodzieży, z podwójną wartością naukową - są dwujęzyczne. Mnie w antykwariacie skusił ten o dźwięcznej nazwie "Drzewo Peruna". Okazał się "łobzydliwą, katopropagandą", więc innych nie szukałam. To nie jest to, co chciałabym czytać. Teraz będzie istna torpeda, więc trzymajcie się mocno krzeseł. W 2006 roku wyszedł chyba po raz pierwszy komiks "Banzaj". Początkowo był to krótki metraż że tak to ujmę, ale wydaje mi się, że nie miał swojej kontynuacji, do 2014 kiedy to wyszedł pełen komiks, w nieco zmienionym stylu. "Banzaj: Kniaziówna Eryka". Dobra. To ten moment, w którym siadacie. Banzaj jest "Słowiańskim westernem kung-fu". Tak, dobrze czytacie. Lekka mieszanka teraźniejszości ze średniowieczem, pyszny kicz w pełnej krasie. Grzegorz 'Nito' popisuje się  tu humorem, kreską i lekkością pisania scenariuszy. Ciekawe rozwiązanie. W 2009 rozpoczął się cykl "Mikoszka". W tym momencie zamknął się w 6ciu zeszytach. Jest to historyczna fantasy. Warto przebrnąć jakoś przebrnąć przez pierwszy, bo kolejne są naprawdę warte uwagi. Do tej pory recenzowałam dwa początkowe tomiki. Możecie je znaleźć kolejno pod linkami:
https://pijanamorana.blogspot.com/2019/06/mikoszka-tam-gdzie-bies-z-lichem.html https://pijanamorana.blogspot.com/2019/06/mikoszka-w-nieznane-recenzja-komiksu.html
"Lux in tenebris" jest serią komiksową spod pióra Czajkowskiego. Rozpoczęła się ona w 2013 roku i skończyła w trzech zeszytach. Akcja toczy się w XI wieku. Jest to opowieść historyzująca, w której tłem jest kształtujące się młode państwo. Pierwsza część to "Romowe", kolejna "Wilcza gontyna" i w końcu "Jellinge". Warto przyjrzeć się bliżej temu projektowi. "Konungahela 1136 słowiańska wyprawa" to produkcja z roku 2016 zrealizowana na 880 rocznicę najazdu na tytułowe, norweskie miasto. Kulminacją fabuły jest bitwa na morzu inspirowana opisami Snorriego - sago pisarza pochodzenia nordyckiego. Tutaj rysownikiem jest Baranowski - człowiek związany z rekonstrukcją historyczną. Scenariusz napisał Górewicz odpowiedzialny za świetny cykl książek o wczesnośredniowiecznym zdobnictwie. Potencjał samego komiksu został jednak zmarnowany, prawdopodobnie przez to że z tego co mi wiadomo żaden z panów nie parał się wcześniej komiksem. Wyszedł im miałki, krótki twór ze średnio ciekawą kreskę i uproszczoną fabułą. W tym samym roku wydana została "Peruńska wataha" Klimka i Sztybora. Jeśli miałabym podać pierwsze skojarzenie to "słowiańskie RPG".  Bardziej niż "pełnoprawny" komiks przypomina to właśnie podręcznik i karty postaci. Śliczny podręcznik. Ja nie jestem fanem otwartych zakończeń i zawsze rzucam rzeczami jak mnie ktoś takowym poczęstuje nie zapowiadając kontynuacji, więc jak Was też to stresuje to odradzam. Tym bardziej, że połowa wydania to szkicownik. Mam nadzieję, że to tylko zajawka przed właściwą historią, bo potencjał jest naprawdę duży. Teraz kilka produkcji kierowanych głównie do dzieciów. "Łauma" z 2009 jest produkcją Kalinowskiego, którego nazwisko częstokroć się u mnie pojawia. Bohaterką jest Dorotka, która wyrusza do Łom w Suwalskiem. Ma wątki mroczne, detektywistyczne i obyczajowe. Jaką rolę w tej historii odegra Perun? Musicie sprawdzić sami. Kolejna - "Kościsko" z 2016 . Tytuł to nazwa wioski, w której ojciec z synem szukają azylu. Okolica jest pełna bestyjek słowiańskich. "Borka i Sambor postrzyżyny" z 2017, tego samego autora to pierwsza część cyklu komiksowego dla dzieci, wydana przez Muzeum Państwa Polskiego w Gnieźnie. Moją recenzję tegoż możecie znaleźć pod linkiem:


Wydaje mi się, że do tej pory w serii wyszły trzy komiksy. Kolejnymi częściami są "Myszy" i "Smok". W końcu ostatni komiks Kalinowskiego z 2018 roku i osobiście mój absolutny faworyt. "Turbolechici bohaterowie kosmosu". Do tego właściwie nie trzeba nic dodawać. To brawurowy komiks akcji, którego recenzję możecie znaleźć pod poniższym linkiem:
Świeżynką z roku bieżącego jest "Leśne licho" wyśmienity komiks Święckiego, którego akcja toczy się w latach 80tych poprzedniego wieku. Oczywiście traktuje o konflikcie między ludźmi, a leśnymi stworzeniami. Recenzję możecie znaleźć tutaj:
https://pijanamorana.blogspot.com/2019/06/lesne-licho-recenzja-komiksu.html

Teraz będzie mały bonusik dla wytrwałych. Podejrzewam, że niewiele osób wie o tym fakcie, ale od dawna słowiańscy Bogowie śmigają po uniwersum MARVELA. Co prawda jestem fanką DC, ale na chwilę schowam swoją dumę w buty. Funkcjonują oni na zasadzie Asów, (na pewno wszyscy kojarzą Thora) czyli są to istoty z innych wymiarów. Lub kosmici. Nasze Bóstwa to rasa humadoidalna zwana Dewias, docelowo czczona przez Słowian i Bałtów. Odznaczają się nadludzką siłą. Średnio mogą podnieść 37,5 tony i są więksi i silniejsi niż inne panteony. Każdy Diewa jest nieśmiertelny. Pochodzenie Dewias zostaje zagadką, tak jak i innych Bogów. Pochodzą oni z planety Swarga. Dobra, w tym momencie błagam o nie branie tego co napisze na poważnie. To w końcu universum komiksowe. Według folkloru pierwotnym Bogiem był Rod, który zstąpił na Ziemię, aby zaprowadzić na niej ład po pokonaniu Bogów demonicznych. Potem spotkał Erce, która stała się jego partnerką. Z nią wrócił na rodzinną planetę. Ich synem był patron czasu Praamizius, po którym władzę przejął Swaróg. Oczywiście jest ich dużo więcej, między innymi Weles, Marzanna, Swarożyc itd. Znaleźć ich można w przeróżnych zeszytach. Swaróg chociażby miał swój debiut w Thor #300, a Perun Capitan America #352. Historia została przedstawiona w "All New Official Handbook of the Marvel Universe, update #2" w 2006 roku jeśli dobrze pamiętam, ale wydaje mi się że nie wyszła ona w Polsce. 

Osobiście wyczekuję na komiks "Mieszko - dziedzic orła", którego premiera jeśli dobrze pamiętam szykuje się na wrzesień. Jego twórcą jest Przemek Świszcz. Jakiś miesiąc temu na pikniku historycznym zobaczyłam jego plakat, który skusił mnie do podejścia do stoiska, ale po spytaniu mężczyzny przy nim siedzącego, czy on jest twórcą, odpowiedział "broń borze" i zaczął się kłócić z kolegą skąd go w ogóle mają. Normalnie poprosiłabym o swój egzemplarz, ale spanikowałam i uciekłam jak na dorosłego, dojrzałego człowieka przystało. Jak zawsze zachęcam wszystkich do dyskusji i komentowania. Może macie jakieś pytania? Może o czymś zapomniałam, albo nie wpadłam do tej pory? Czekam na Wasze opinie.

Komentarze