Doman - recenzja komiksu

Recenzja - Doman



Trochę poszalałam ostatnio z ilością recenzji komiksów, ale cóż. Kilka się ich nazbierało. Obiecuję jednak, że dam Wam z nimi spokój, przynajmniej przez jakiś czas - ale dziś - recenzja "Domana". Oczywiście mówimy tu o zeszłorocznym wydaniu Egmontu. 
Jak zwykle zapraszam serdecznie!

Gównięciem będąc, jak jeszcze "Stara baśń" wydawała mi się najgrubszą książką na świecie, a jedyne co byłam w stanie przeczytać to gazetki Kubusia Puchatka, Wojownicze żółwie ninja oraz "kieszonkowe" wydania komiksów Conana wydawało mi się, że "Doman" jest właśnie polską wariacją na temat Howard'owsiego Conana. Ale nie. W tym momencie zaskoczę już pewnie niewielu, ale "Doman" to faktycznie słowiańskie imię, które na "komercyjną" metę zostało "rozsławione" przez Krasińskiego. Mimo tego, że sam komiks faktycznie jest inspirowany cymmeryjskim kumplem Domana, jak przyznaje sam autor. W każdym razie. Pierwodruki komiksu "Doman" zostały wydane w latach 1986-1990. Były właśnie "pocketami" i Egmontowski druk, wydany na 100-lecie komiksu polskiego zachowuje format pierwowzoru. Jest to oczywiście calutka seria zebrana w jednym, a oprócz siedmiu oryginalnych historii otrzymujemy posłowie oraz parę dodatków w postaci historii powstania, pierwszych (bardzo zaskakujących) szkiców i rękopisów scenariusza. 
Komiks oczywiście narysował Nowakowski Andrzej. Sama fabuła kręci się wokół tytułowego bohatera i jest to interpretacja kilku polskich legend, a druga część to luźna interpretacja  fregmentów "Starej baśni". Stąd też właśnie imię głównego bohatera. Kolory zostały trochę podciągnięte, co chyba wyszło mu nawet na dobre. Historie są spójne i pomogło im zebranie w jedną publikację, gdyż chronologia jest widocznie zaburzona. Psuć całą konwencję mogą odrobinę dwie czcionki, oczywiście takie jak w oryginale, które miały odróżniać narratora od bohaterów. Niepotrzebny zabieg. Kreska oczywiście miła dla oka. Sama w sobie może przypominać pierwsze wydania Conana oraz Thorgala. Kolory mogą się wydawać trochę zbyt agresywne, ale cóż. Taka koncepcja. Samo wydanie jest przepiękne. Twarda okładka imitująca włókna. Papier kredowy jeszcze bardziej podkreślający kolorystykę. No i oczywiście wspomniany dodatek, jako mrugnięcie do fanów.
Czy warto? Myślę, że jak najbardziej. Może nie znajdziemy tu za bardzo historii Słowian, ale legendy i folklor są wartością samą w sobie. Komiks się w żaden sposób nie zestarzał. Wydanie jest przepiękne i nada się zarówno jako nostalgiczny powrót do dzieciństwa dla dorosłych, jak i dobry prezent dla najmłodszych. Może nawet jako pierwszy komiks, bo czemu nie miałby być polski? Może przy tej całej modzie na superbohaterów potrzebujemy właśnie Domana. Jeden z największych klasyków w pięknej oprawie. Polecam serdecznie.


Rok wydania: 2018

Cena okładkowa: 59,99





Komentarze