Mikoszka tam, gdzie bies z lichem harcuje - recenzja komiksu

Recenzja - Mikoszka tam, gdzie bies z lichem harcuje

Maszyna losująca znowu wybrała nam komiks na dziś. Tym razem chciałabym przybliżyć Wam pierwszą część Mikoszki. Co prawda recenzowaliśmy już sobie część drugą, którą możecie znaleźć pod linkiem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/06/mikoszka-w-nieznane-recenzja-komiksu.html

ale chciałam wrócić do pierwszej. Przy ewentualnych kolejnych będziemy się już starali zachować chronologię. Zeszyt rzucony jest przez wydawnictwo TRIGLAV odpowiedzialne za wiele bardzo dobrych książek naukowych, głównie w zakresie archeologii historycznej. Przejdźmy do recenzji właściwej,
zapraszam!

"Mikoszka tam, gdzie bies z lichem harcuje" jest komiksem, który można uznać za historyczną fantasy. Na samej okładce mamy już przedział wiekowy, do którego jest kierowana publikacja, czyli 16+. Humor jest podobny do części drugiej Czyli rubaszny i niewybredny.

Na samym wstępie znowuż wita nas mapka, tym razem ówczesnej Polski z nałożeniem plemion jakie ją zamieszkiwały. Mamy też cytat, z kronikarza Ibrahima ibn Jakuba. Osobiście bardzo podobają mi się te zabiegi. Tło wydarzeń to kształtowanie się tworu jakim jest państwo Polan, jednak przygoda nie skupia się na wypadkach politycznych, a na losach Mikoszki - młodego huncwota, który ma prawie tak wielkiego pecha jak autorka owego bloga. W każdym razie jego losy są przepełnione i splatane przez całe ciągi niefortunnych, niekończących się zdarzeń. Publikacja wyszła spod pióra Wiechno Marcina, tak jak wszystkie części (do tej pory) pięcio zeszytowego cyklu.
Tutaj również lwia część wydarzeń łączy się bezpośrednio z ingerencją stworzeń związanych ze słowiańskim bestiariuszem. Tym razem fabuła jest trochę wolniejsza niż w kontynuacji i na początku można stwierdzić, że nawet przynudza. Potwierdza to tylko zasadę, że każda geneza musi być nudna. Kreska Marcina Wiechno niczym się nie różni w obu zeszytach, więc jest specyficznie brzydka, można rzec karykaturalna, ale nie przeszkadzająca w odbiorze. I to czego chyba nie wspomniałam ostatnio - jest czarno-biały.
Tym razem zawiodłam się na języku jakim porozumiewają się bohaterowie. Ale nic straconego, jak widać komiks ma tendencję wzrostową, bo jak pisałam przy opisie drugiej - to było to, co wyróżniało serię w pozytywny sposób. Mam więc nadzieję, że reszta jest coraz lepsza.
Co do samego wydania, to jest dokładnie takie samo jak część druga, zwykły papier z dobrą gramaturą i utwardzana okładka.

Czy warto? Myślę, że nadal bilans strat i zysków jest dodatni. Jeśli faktycznie każdy z tomików jest coraz lepszych, to ja to kupuję.


Rok wydania: 2009


Cena okładkowa: brak





Komentarze