Bestiariusz słowiański cz. 16

 Bestiariusz słowiański, część  16

Witajcie w ten piękny, letni weekend. To świetny pretekst, żeby Was troszkę postraszyć, więc wracamy do bestiariusza. Zapraszam na kolejne demony!


Bazyliszek jest chyba obok smoków i skarbników najbardziej znanym demonem polskich legendarzy. Był wcieleniem żmija, w późnym folklorze diabła utożsamiającego porządanie i cudzołóstwo. Miał się wylęgać z jaja, więc genezę miał podobną do inkluza, o którym możecie przeczytać w części z demonami domowymi:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/09/sowianski-bestiariusz-cz-6.html , 


ale będziemy sobie dziś o nim troszkę dopowiadać. Ale to potem. Wracając - bazyliszek miał postać króla w koronie, miał mieć żabie oczy i ogon żmii. Ze skarbówcem też go troszkę łączy. Otóż również miał pilnować skarbów. Ducha znajdziecie w demonach podziemnych, pod linkiem: 

https://pijanamorana.blogspot.com/2020/02/bestriariusz-sowianski-cz-13.html . 

Ale znowu sobie przerywam. W tym wypadku rzeczywistość może być bardziej brutalna od opisów z legend, gdyż oprócz mitycznego, zabójczego wzroku mógł porażać po prostu smrodem. Do folkloru polskiego bazyliszek przeniknął w  tej postaci w XIV wieku.
"Ma kształt koguta, białe plamy jak koronę noszący lub też podobny do jędyka. Ogon ma węża, zakręcony do góry, na dwóch chodzi nogach, pod skrzydłami żółty. Mniemają, że się rodzi z jaja koguciego, który kogut dziewięć lat mając zniesie i ze wstydu w koński gnój zakopie". Do szczegółowego opisu wyglądu demona dodam relację dalszą z innego dzieła, dopełniające wizji:
"w oczach i wzroku swoim ma tak potężny i przenikający jad, że nie tylko człowieka, ale każde nim zaraz zabije stworzenie." J.K Haur, 1693.
Bazyliszek został zagarnięty przez folklor warszawski. W książce Łapczyńskiego "Majestat polski" znajdujemy podanie z 1587 roku, kiedy to w stolicy, w piwnicach spalonej kamienicy miał się zagnieździć ów stwór. Do miejsca miał zejść chłopiec z dziewczynką, a gdy nie wrócili na noc, matka dziatek kazała dziewce ich szukać. Znalazła ona co prawda trupki, lecz po chwili sama nie żyła. Zgłoszono to do urzędu, a z piwnicy zostały wyjęte wszystkie ciała 'z oczami na wierzch wysadzonemi'. Dopiero stary architekt rozpoznał w tym dzieło bazyliszka i kazał ubrać  ochotnika w lustra, by demon zobaczył sam siebie. Odważyć się miał 'Szlęzak', który błądził w podziemiach przez  dwie świece, kiedy w końcu zobaczył bazyliszka położonego trupem. Mieszkać miał w podziemiach Krzysztoforów. Kolejnym środkiem, który miał go powalić była również ruta, o której właściwościach magicznych możecie przeczytać pod linkiem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2020/05/zioa-w-tradycji-i-obrzedach-sowianskich_24.html

Bazyliszek miał mieć jednak jeszcze jedno oblicze. Mógł występować jako sędzia i karać niegodziwców. 
"Gdy ludzie byli źli Peklenc przemieniał ich w wilkołaki i samojedniki, albo wysyłał ich do Bazyliszka". Co ciekawe w niektórych regionach nazywano w ten sposób topielca, o którym przeczytacie tutaj:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/07/sowianski-bestiariusz-cz4.html .

Powyżej mogliście przeczytać o tajemniczym Peklencu (piekielniku), którego wymienia Trentowski, XIX wieczny rekonstruktor mitologii słowiańskiej. Peklenc miał być władcą piekieł, królem jądra ziemi, kruszców i wód podziemnych. Miał on karać za złe postępki, lecz w nieco innym kontekście niż chrześcijańskie wyobrażenie. 
"Jeżeli więc ktokolwiek uczynił coś złego, przede wszystkim dowiadywał się o tym Peklenc (...) [Słowianie] wierzyli, że potępieni nie idą do królestwa Peklenca na katusze, ale by obmyć tam karę i się poprawić (...) Kiedy jednak nic się nie zmieniało, ziemia pochłaniała nieprawe sioło czy gród i na miejscu ludzkich siedzib tworzyło się jezioro lub staw (...) Peklenc karał także inaczej. Zamieniał na przykład bezlitosnych  w kamienie, pieniaczy w wilkołaków, a innych, nie mających dla bliskich miłosierdzia, w Samojednika, który nie mogąc dopaść ludzi karmić musiał się własnym ciałem. Do żyjących niesprawiedliwości Peklenc wysyłał wreszcie Bazyliszka, każąc mu zamieszkać w piwnicach domostwa. Natomiast do nieprawych władców złe duchy, straszące tak długo, póki nie  uciekli ze swojego grodu i tam nie porósł chwastem. Peklenc ukarał także Popiela II, nasyłając nań myszy, które zjadły go wraz z całą rodziną."
Jak widzicie, według Autora ten demon miał również swój udział w legendach dynastycznych.

Samojednik również przewija się przez nasze dzisiejsze rozważania, nie mamy jednak wielu wiadomości na jego temat. Wiemy tyle, że był jednostką przeklętą, pół demoniczną, pochodzącą z wiary tradycyjnej. Miał się karmić własnym ciałem za grzechy popełnione za życia.

Inkluza, zwanego również ankluzem już omawialiśmy przy okazji demonów domowych. 

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/09/sowianski-bestiariusz-cz-6.html

możecie tu przeczytać, że był po prostu diabełkiem, przynoszącym szczęście swojemu opiekunowi. Może być też demonem zaklętym w konkretnym przedmiocie, przynosząc dobro lub zło w zależności od rejonu. Folklorystycznie raczej dobrze nacechowana moc sprawcza zamknięta w talizmanie. Posiadacza takiego zaklętego talizmanu miało odznaczać także szczęście w miłości. Mógł występować także w postaci pieniążka, z wyczuwalnymi diabelskimi różkami, który po wydaniu wraca do właściciela.
"Człowiek (...) nie powinien się monetą taką posługiwać, bo to śmierć przyspiesza, a najdłużej po trzech latach, pokropiwszy wodą święconą , puścić w świat, to się już więcej nie powróci. Powiadają, że inkluzy pierwszemu i drugiemu właścicielowi służą dobrze, trzeciemu zaś po  pewnym przeciągu czasu, zwykle duszą lub o nagłą śmierć przyprawiają".

To już wszystko na dziś. Mam nadzieję, że wpis Wam się podobał. Trzymajcie się cieplutko i do usłyszenia niebawem.



Bibliografia pomocnicza:

Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa
Podgórscy, 2005. Wielka księga demonów polskich, Wydawnictwo KOS, Katowice




 

Komentarze