Bestriariusz słowiański cz. 13

Bestiariusz słowiański, część 13



Witam wszystkich serdecznie! Dzisiaj chciałabym odgrzebać serię bestiariusza. Dzisiejszy wpis będzie odrobinkę inny, bo choć skupimy się na
demonach podziemnych (ziemi), to chciałabym je poprzedzić kilkoma, moim zadaniem ciekawymi stworzeniami należącymi do innych kategorii. Dawno już nie poruszaliśmy tematu demonów, więc powinna być to ciekawa odskocznia od innych tematów. Oczywiście jako, że jest to już 13 część naszych rozważań, to wszystkich nowych czytelników zapraszam cieplutko do zapoznania się z poprzednimi wpisami. Wszystkie możecie oczywiście znaleźć na blogu.

Pierwszym demonem, o jakim chciałabym dziś wspomnieć jest świcek, którego można zaliczyć do demonów leśnych, lub dusz potępionych. W sumie były całkiem podobne do Ogników, o których wspominałam w części drugiej, którą możecie znaleźć pod linkiem:
Według późnych, słowiańskich wierzeń były to po prostu potępione dusze, które w zależności od ich charakteru mogły albo szukać u ludzi odkupienia i pomagać im w drobnych rzeczach, lub wręcz przeciwnie. Zbierały jak najwięcej dusz, które miały zostać potępione, więc wabiły ludzi do lasu. Oczywiście był to gaz ziemny ulatniający się z bagien, które występowały na ziemiach polskich niezwykle gęsto. Działał on niezwykle na wyobraźnię prostaczków, którzy widzieli w nich potępione, grzeszne dusze. Z założenia świcki były większe od ogników i miały kształty humanoidalne, gdyż można było poznać nawet grymas na ich twarzy i odgadnąć intencje.

Spaleniec (pożognik) to także dusza pokutująca. Bardzo ciężko karanym w każdej społeczności czynem, były podpalenia. Półdemon zwany pożognikiem powstawał właśnie z duszy osoby, która dopuściła się takiego czynu, gdyż żadna kara ziemska nie była w stanie najwidoczniej wystarczająco tego potępić. Ciężko jest określić ich wygląd, nie spotkałam się do tej pory z żadnym konkretnym opisem. W Lelowie znana jest legenda o tej istocie. Pokazującym się "w nocy pod zabudowaniami dziwnym światełku. Miała to być pokutująca dusza podpalacza, zwana przez miejscową ludność spaleńcem. W Konopnicy nad Wartą w Wieluńskiem opowiadano mi o takiej pokutująej duszy podpalacza, zwanej pożognikiem, która pokazywała się w tym samym miejscu, gdzie jakoby przed laty dokonano dokonana została zbrodnia podpalenia. Występowała ona również pod postacią błędnego ognika. Natomiast na Mazowszu we wsi Gnojno, w okolicach Pułtuska, słyszałem o pokutującej duszy, zwanej po prostu podpalaczem. Była to jakoby wiązka płomieni nagle buchająca, zaraz gasnąca"

Słonecznica  - jest z kolei demonem powietrza, żyjącym w promieniach słonecznych. Podania rozpowszechnione były głównie u Podhalan. Słonecznice atakowały ludzi raczej bezbronnych. Śpiących na słońcu. Miały sprowadzać udary i porażenia słoneczne.

"niedziela rano, słoneczna, świetlana,
kiedy po pustych polach, w złote mgły odziane,
włóczą się Słonecznice z piersią odsłoniętą."

Przechodzimy już do grupy właściwej dzisiejszego wpisu. Jak już wspomniałam, są to demony podziemnie. Nie tyle w samej demonologii, co w legendarzu znajdujemy mnóstwo tego typu istot. Zazwyczaj są one związane z pilnowaniem skarbów, a same przypowieści wiążą się ze skąpstwem, moralnością, choć  często pokrętną, oraz chciwością. Ale też dobrym sercem i naiwnością, gdyż często dobrami nie można się z nikim podzielić i ten, kto pozyskał fortunę jeszcze szybciej ją traci. Przewrotność losu to główny przekaz większości z nich. Z XVII wieku pochodzi ciekawy utwór Walentego Roździeńskiego (1612), który rozdziela istoty demoniczne z folkloru górniczo - kuźniczego na trzy podgrupy. 

Pierwszą z nich były ubożęta. Tak, dobrze przeczytaliście. W kopalniach także potrzebowano jakiejś namiastki domowego bezpieczeństwa. Byli to maleńcy ludkowie, którzy mieli przychodzić w sobotę tam, gdzie wystawiono jadło i rozpoczynali tam pracę. Pomagały też przy innych ciężkich pracach, jak na przykład... w kuźni:

"Z tychże duchów rodzaju, lecz jak dzieci mali,
Przedtym jacyś duchowie w kuźniach bywali,
Przychodzili więc radzi do kuźnic w soboty
W nocy, po wygaszeniu kuźniczej roboty.
A gdy się uciszyli i szli spać kuźnicy, 
Tedy oni kowali więc po całej nocy.
A skoro kur zaśpiewał albo świtać miało,
Znikali i kowanie owo ustawało.
którym zawżdy u pieca małego stawali
Jadło na noc w sobotę tam, kędy kowali.
Ubożym je kuźnicy pospolicie zwali,
Wiele o nich, za święte je mając trzymali
I stąd im nie czynili nigdy żadnej złości,
Gdy kowali, ale je widzieli w uczciwości.
A u których kuźników w kuźniach bywali,
Wielkie szczęście więc oni kuźnicy miewali,
Wszystko się im darzyło wedle myśli prawie
Tak w robocie  żelaznej jak i każdej sprawie."

Jak widzicie, ubożęta nie miały wyłącznie funkcji opiekuńczych, ale także mogły pomagać przy pracy, zupełnie jak te domowe. Pewien kowal, który podpatrzył je przy pracy stwierdził, że są one bose i ubrane jedynie w koszule. Odznaczały się jednak dużą drażliwoścą i zaniedbane natychmiast odchodziły. Inne demony górnicze mogły być dużo bardziej niebezpieczne w takich sytuacjach.

Jedną z chyba najbardziej znanych istot podziemnych znanych szeroko na całej Słowiańszczyźnie jest skarbnik (Skarbek). Podania pochodzą głównie z Górnego Śląska. Wydaje mi się, że każdy choć raz słyszał o podobnym demonie z powodu na mnogość legend, głównie z terenów górniczych, lub posiadające bogate złoża, których miał strzec. Demon był pewnego rodzaju tabu, więc używano głównie imion zastępczych względem niego, takich jak Czarny Pietrek, Jęda, Mateusz, On, Walenty, Wojtek czy Zabczewski. Prawdopodobnie był też pierwowzorem innych demonów o podobnej genezie. Z legendami z nim związanymi można kojarzyć z motywem wynagradzania ludzi uczciwych i skromnych, a karania chciwych i chytrych. Skarbnicy mogli być zmiennokształtni, ale najczęściej występowali w górniczym stroju. Jako zwierzęta mogli pojawiać się pod postacią kozy, kozła, konia, psa, myszy, żaby, pająka lub muchy. Z jednego z podań pochodzi jego dokładny opis: "Skarbnik pojawiał się górnikom w postaci starego sztygara z długą si brodą i z lampą o czerwonym świetle, a górnicy mu dobrorzeczyli". Więcej o tajemniczej istocie mówi śląski odpis:

"Tyn skarbnik na łobrazku wygląda na szjgara, bo się tak rod pokazwał. Blysko ślypiami i karbidkom świyci na modro, niykiej na czyrwono. Mo siwo broda, końska noga, kilofek i fajne łoblecze, a za nim widać to bogactwo co mo. Skarbnik rod w starych zwaliskach siadował tam kaj, się ludzie boli iść. Umioł ze ściany wylyść i nazod si w niyj stracić. Niy wolno go było drożnić. Nyi cirpoł klątwiany, larma i gwizdano. Dla chachoow rozrobioków był mstliwy. Lpyj było trzimać się od niego z daleka, nawet jak przi robocie pomogoł. Niy najgorszy był jednak śniego stworok, bo niyroz lupianym i łoswaniem sie wonlo skozywoł na niyszczyści, żeby si ludzie stego miejsca stracili.  Teraz przuyznać, że grubirzy mioł zocy, ło da gruby się staroł, na wtóre downi "gory" gadali, a na ludzi stamtych stron, Łod Bytomia - "gorzaki" . Starzi ludzie łozprawiali, że ci, co si z życim pod ziymiom rozewstali, sizom teroz w skarbnikowej grocie i na Sond Łostateczny czekajom."

Podania twierdzą więc, że miał on we władaniu podziemną krainę, w której miały przebywać dusze tragicznie zmarłych górników. Na Śląsku skarbnikiem mógł zostać górnik, który przeklinał podczas pracy, nie dotrzymał słowa danego duchowi, lub tak ukochał sztolnie, że chciał tam zostać na zawsze, albo okrutny właściciel kopalni.

"Porządny to duch, przebywający w starych zwaliskach w kopalni węgla. Jest to nawet bardzo porządny duch, tylko ni trzeba go pogniewać. Pomaga on bowiem górnikom w pracy, przyskoczy z pomocą gdy wpadnie podnieść wykolejony wagonik z węglem i nałożyć na szyny, pomoże odwalić ogromne kęsy węgla, a jeżeli górnikowi grozi  śmierć po odwałem, stuka, puka w umówiony sposób i ostrzega." W Sandomierzu górnicy twierdzą, że "Skarbnik jest opiekunem wszystkich kruszców w ziemi polskiej. Nieraz w górniczej kurcie przychodził on do szybu, ażeby znużonych robotników wyręczyć, wtedy najbliżej stojący podaje mu świecę zapaloną na kilofie; trzeba bowiem wiedzieć, że górnik bez światła tak niby żeglarz bez gwiazd. Skarbnik dobrze przyjęty łupie za trzech i za trzech szlepuje, odkrywa najobfitsze żyły i najprostszą drogą do szybu wycina; w przeciwnym razie mści się na winowajcy."

Tak jak w przypadku
ubożąt pozwolę sobie zacytować odpwiedni fragment
"Officine ferraria", dotyczący
skarbnika.

"Są też jacyś duchowie dziwni, którzy w ziemi
Pospolicie bywają więc między kruszcami.
Ci z górniki przy kruszcach jakby cech trzymają
A gdzie kruszców najwięcej, tam radzi mieszkają.
W rozmaitej się postawie kazują w ziemi
Przechadzając się na czachach więc między szybami,
Czam się też na wierzchu w nocy przechadzał
Na tych miejscach, gdzie kruszce okazać się mają.
A gdy który z duchów w górniczym sposobie

Ukaże się z kilofem kołacząc po szybie,
Wnet górnic z radością k temu miejscu śmiele
Kopają się, bo kruszca tam znajdą wiele:
Ci duchowie górnikom w górach nic nie szkodzą
Lecz z uśmiechem, wesoło tak do nich przychodzą.
Górnicy, ze też także - k oni - kopają,
Wszakoż, gdyby im łajał, albo się z którego
Naśmiewał - prędko się mszczą despektu swojego
(...)
A niktórzy je zowią skarbniki ziemnymi,
Stąd iż radzi bywają między skarby w ziemi."

Górnikowi, który poczęstował ich jadłem mogli wynagrodzić w złocie i klejnotach, albo wykonać za niego najcięższą pracę. Jak w wielu podaniach majątkiem, który uzyskało się za ich pomocą nie można było się dzielić pod groźbą jego utraty, bądź sroższej kary. Skarbnik mógł ostrzegać pracowników przed tąpnięciami lub innymi niebezpieczeństwami. Za zniewagę mścili się jednak srogo. Istnieją podania, które wskazują genezę skarbników jako skąpców, po śmierci w nich zamienionych.

Złe duchy górnicze - miały również mieszkać tam, gdzie znajdowało się nagromadzenie kruszcu. Te demony były najbardziej niebezpiecznie, nie wolno było nawet ich dotknąć, nawet jeśli czegoś rządały należało podać to na łopacie lub położyć na ziemi. W Bytomiu rozdrażnienie jednego z nich skończyło się zalaniem całej kopalni!Złe demony stanowiły osobną kategorię. Powodowały liczne wypadki, nie miały one jednak własnej nazwy, albo nie zachowała się w żadnych podaniach. Mieli straszne cechy wyglądu i mieli przypominać niemieckich koboldów.

"Drugi rodzaj jest duchów tych, co są złośliwi, 
Górnikom przy kopaniu kruszcu nieżyczliwi
Ten obyczaj - po szybach tułając się - mają, 
Że więc radzi górnikowi w ziemi zawalają.
Taki duch w Anebekruw jednym szybie bywał,
Który się z wielką szyją jak koń ukazywał

Tak długo, aż na koniec z swej szatańskiej złości
Zadusił w owym szybie górników dwanaści.
I tu u nas, w Okuszu taki duch przychodzi
Czasem też a w niektórych miejscach bardzo szkodzi.
Górnikom, gdy kopają w ziemi nierozumnie. 
Za czym ich więc poinie ten niemało marnie.
Filozofowie takie duchy nazywają 
Niememi, którzy najwięcej rozumu nie mają.
A ci zawżdy w straszliwej postawie przychodzą
Do ludzi a opilom barzo radzi szkodzą."

Skarbówc to kaszubska nazwa złego ducha z okolic Przyjezierza Żarnowieckiego, strzegącego skarbów ukrytych przez człowieka, który obiecał mu za przysługę oddać duszę. Oto opis tego demona: "Wielką przysługę oddają mu tu niezliczone jego oczy w postaci błędnych ogników, przy pomocy których prowadzi na błota, by w ten sposób odwrócić uwagę od skarbów i tam utopić (...). zachowując pewne warunki można je (skarby) wydobyć z ziemi, Zazwyczaj jednak rzadko komu udaje się posiąść pieniądze. Zagrożony skarbówc wytęża wówczas wszystkie siły, aby nie dopuścić do nich człowieka. Najczęściej wówczas przybiera postać właściciela pola, na którym "pieniądze się przesuszają" i umie tak podstępnie wprowadzić w błąd kopiących za nimi śmiałków, że rzucają wszystko i czym prędzej czmychają do domu."

Biała Pani (ojdola- dość enigmatyczna postać. Opiekunka kopalni, głównie wspominana w Wieliczce, ubrana na biało. Jej szaty miały  wyglądać jak śnieg lub piana. Zasiedlała głównie kopalnie soli. Wspomina o niej Kolberg. Nacieki solne miały powstawać właśnie z jej łez. "Pomiędzy bracią gadki krążyły, że po kopalni ktoś chodzi i wzdycha, czy nawet popłakuje, a czasem tęskno zawodzi. Stąpnie kroków żaden nie słyszał; tak lekko wionie chodniem; jej zwiewne szaty matowo świecą, jak świętojańskim ognikiem. Urody lica nikt nie opisze, nikt go nie dojrzał mi razu; spotkania z ludźmi skrzętnie unika, chyba z jakiegoś zakazu (...) Górnik, któremu było dane spotkać się z Białą Damą tak są opisał "Zjawa była śliczna i całkiem jeszcze młodą kobietą. Z ubioru można było sądzić, że wyszła sobie na spacer w pogodny dzień zimowy i tu zaszła przypadkiem, by sobie podumać. Sam jej strój zaś był biały jak śnieg u jak on puszysty. Spod białego kołpaczka wystawały włosy, czarne jak u Cyganki. Natomiast cerę mała nie śniadą, lecz jasną, jak płatki polnej róży. Ciemne, gęste brwi złączone nad kształtnym nosem i długie rzęsy dopełniały jej niezwykłej urody, przygaszonej jakąś smutną zadumą."



Zakończyć serię chciałabym zakończyć słowami, jakimi swoją rozprawkę zakończył anonimowy  autor Mitologii Słowiańskiej z Gwiazdki cieszyńskiej: "Prosty człowiek może się stąd łatwo przekonać, że baśnie o straszydłach nie mają żadnej podstawy i są tylko zabytkiem dawnego pogaństwa lub urojeń ślepej wyobraźni - a jasnym tego dowodem jest, iż żaden uczony lub mądry ich nie widzi, ale tylko ciemny lud, którego wyobraźnia rozumem nie jest tamowana." Moim zdaniem o zbyt surowy osąd. Nazwałabym to raczej zaszłościami kulturowymi ważnymi dla rozwu tożsamości naodowej. To tyle na dziś, dziękuję i do usłyszenia w następnym materiale!





Bibliografia pomocnicza:

Baranowski B.. 1981. W kręgu upiorów i wilkołaków, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź
Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, WarszawaPełka L.J., 1987.Polska demonologia ludowa, Iskry, Warszawa
Podgórscy, 2018. Wielka księga demonów polskich, Wydawnictwo KOS, Katowice
Strzelczyk J., 1998. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, REBIS, Poznań






 


Komentarze