Słowiański bestiarusz cz. 5

Bestiariusz słowiański, część 5


Jak obiecałam wracamy sobie do serii. Tydzień temu skończyliśmy cykl o popkulturze słowiańskiej. Nowych czytelników jak zawsze witam serdecznie i przypominam, że omówiliśmy sobie w tej serii książki, komiksy, filmografię, gry oraz muzykę. Wpis sprzed tygodnia możecie znaleźć pod linkiem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/09/sowianie-w-popkulturze-cz5.html

Mieliśmy także już trylogię - Bestiariusz wiedźmiński, a bestiariusz słowiański. Pierwsza część serii:

Ale przejdźmy już do meritum. Witam Was w piątej części bestiariusza słowiańskiego. Omówiliśmy sobie demony leśne oraz wodne. Pierwszę część cyklu możecie znaleźć pod linikem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/05/sowianski-bestiariusz-cz1.html

A dziś przedmiotem naszych rozważań będą 

demony polne

Ziemia była bardzo ważnym żywiołem dla Słowian, gdyż społeczeństwo to było agrarne. Przez to, że praktykowano magię rezurekcyjną kult płodności był dość oczywistym następstwem. Demonizowanie terenów polnych było więc w tym wypadku co najmniej dziwne. Las był 'naturalnym wrogiem' człowieka. Ciemny, gęsty, wrogi, pełen niebezpiecznych stworzeń, niegościnny. Utrudniał drogę do domu. Jak wiemy, demonologia to głównie odzwierciedlenie stosunku ludzi do przyrody i różnych zjawisk z nią związanych. Co komu zawiniły więc pola i łąki? Zaraz się przekonamy.


Południce są bezapelacyjnie najpowszechniej występującym demonem w tej domenie. Mogły być zwane również przypołudnicami. Można było je spotkać głównie na północnej Słowiańszczyźnie. Obawiać się ich mógł każdy pracujący w polu podczas lipcowych i sierpniowych skwarów. Południce zadawały zagadki, okaleczały, powodowały omdlenia, zawroty głowy i nie wzdrygały się przed zabiciem swoich ofiar, wybierając głównie uduszenia w tym celu. Mogły też porwać do szaleńczego tańca i zatańcować swoją ofiarę na śmierć. Oczywiście, jeśli dekapitacja sierpem była zbyt oczywista. Wyobrażano je sobie jako kobiety w różnym wieku, a zostawały nimi zazwyczaj te zmarłe w tragicznych okolicznościach w niedługim czasie przed lub po ślubie. Czasem były kusząco pięknymi kobietami z rozwianymi, jasnymi włosami. Mogły mieć nawet spiłowane zęby oraz pazury. Ale nie można dać się zwieść! Ich powab to tylko urok rzucony na nieszczęśnika, który ją spotkał, a gdy ten dał się uwieść zamieniała się w złośliwą, morderczą staruchę. Można było rozpoznać je po dzierżonym w ręku sierpie, a czasem z workiem na porwaną dziatwę. Jak więc chcecie się zdecydować na mocno spóźnioną aborcję, możecie pozostawić dziecko w pobliżu pola w południe. Bo południce lubiły zakopywać je żywcem. Mogły być zmiennokształtne i przeistaczać się w wiry powietrzne. Ich przyodziewek stanowiło białe płótno. Wiara w te istoty demoniczne wiązała się z udarami oraz nagłymi zmianami pogody latem. Jak można było nie narażać się na ich działanie? Ano w bardzo prosty sposób. Unikając wychodzenia w skwarne południe. A jak już musiało się wyjść należy poruszać się w cieniu.

Nocnice to stworzenia, które prawdopodobnie możecie kojarzyć pod wtórną nazwą  północnic. W każdym razie są to złośliwe demony żeńskie ubrane w czarne, zgrzebne suknie. Stawały się nimi niewiasty zmarłe tuż przed ślubem. Wędrowały one po bezdrożach, także po lasach. Ich ciała były brzydkie, nienaturalnie chude, wręcz wychudłe, o zmienionych proporcjach. Posiadały długie nogi i wyschnięte piersi. Mogły wodzić na manowce chlejusów wracających późno do chaty. Koneserzy alkoholu nie mają łatwego żywota. Z bardziej wyrafinowanych metod na zamordowanie - godnych fetyszysty stóp -było zadeptanie delikwenta na śmierć. W niektórych regionach były bardziej swawolne. Tańczyły po lasach, w których miały zwyczaj czesać się szyszkami. Jeszcze do niedawna na Mazurach budziły w nocy dzieci skłaniając je do płaczu. Ich bytowanie na świecie materialnym mogła zwiastować czerwona łuna, która przepowiada śmierć w okolicy. 

Polewik to demoniczne stworzonko wyobrażane jako pokraczna istota z ziemistą cerą i kłosami zamiast zarostu. Ich środowiskiem bytowania było oczywiście obsiane pole i zboże, którym się opiekowały. Czasem wychodziły w południe, albo wieczorami aby szkodzić ludziom. Polewiki prowadziły na manowce i dusiły swoje ofiary, ze szczególnym upodobaniem tych, którzy ucięli sobie drzemkę podczas pracy. Jak lubisz sobie chlapnąć przy robocie to już w ogóle musisz się liczyć z tym, że będziesz mieć przechlapane. Stworzenia podczas żniw chowały się w ostatnim snopku, który należało przechować w ciepełku do następnego roku, aby wypuścić je po zimie.

Biełun pochodzi prawdopodobnie z terenów Białorusi. Wyglądał jak starzec z siwą, długą brodą i równie długich szatach. Chodził po polach i  pomagał przy zbieraniu plonów. Pracowitych mógł obdarzać drobnymi podarkami. 

Spor (sporysz) to stworzenie, które jest dobroczynnym widmem o małych rozmiarach. Mogły przypominać chomiki i szczury. Jego działalności przypisywano obfitość zbiorów. 

To na dziś wszystko i tymczasem kończymy kategorię demonów polnych. Już niedługo pojawią się na pewno kolejne części. Jak zawsze zapraszam do dyskusji i na moje media społecznościowe.




Bibliografia pomocnicza:

Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa Moszyński K., 2010. Kultura ludowa Słowian, Graf_ika, Warszawa Pełka L., 1987. Polska demonologia ludowa, ISKRY, Warszawa Podgórscy, 2005. Wielka księga demonów polskich: leksykon i antologia demonologii ludowej, Kos, Katowice Strzelczyk, 2007. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Rebis, Poznań


Komentarze