Bestiariusz wiedźmiński, a bestiariusz słowiański, część 1
Wszyscy zapewne słyszeli o sadze "Wiedźmin" A. Sapkowskiego, która na skalę światową została spopularyzowana przez CD Project grą "Wiedźmin 3". Zdobyła ona prestiżowy tytuł w świecie graczy - tytuł gry roku oczywiście stając w szranki z największymi korporacjami i takimi tytułami jak Fallout, Life is Strange czy Metal Gear Solid. Dziś zmierzymy się z tematem ile bestiariusza słowiańskiego jest w bestiariuszu wiedźmińskim. Oczywiście według mojej wiedzy. Zapraszam.
Na Słowiańszczyźnie z dużym powodzeniem zadeptano dorobek kulturowy w postaci oryginalnych wierzeń, i źródeł sakralnych. Świątynie z pięknymi, bogatymi malowidłami spalono tak samo jak wszystkie rzeźby licznych Bogów, święte kręgi zniszczono. O ile ciężko mówić o tym, żeby mitologia czy sam boski kanon przetrwał do naszych czasów, tak możemy się poszczycić wyjątkowo rozwiniętym i bogatym bestiariuszem, który nawet do dzisiejszych czasów przetrwał na wsiach i był tam pielęgnowany.
Pierwszą kategorią potworów w grze są po prostu "bestie". Lwią część tego punktu są po prostu wyrośnięte zwierzaki, jakie możemy spotkać w Polskich lasach. Zwierzęta w dużej części Słowiańszczyzny były czczone, ze względu na szeroko rozwinięty totemizm. Noszono ozdoby z kości dzikich zwierząt, wierzono że dają one niezwykłą siłę osobie noszącej. Największe zabytki związane z tym kultem możemy do tej pory podziwiać na Ślęży. Zwierząt - bestii w bestiariuszu nie musimy sobie tłumaczyć, chyba że ktoś docieka, skąd wzięła się tu pantera lub trzy małe świnki...
Kolejno czytamy o drakonidach. Jak sama nazwa podkategorii wskazuje - są to "smokopodobne". Pewnie zawiodę Was faktem, że nie znajdziemy nic takiego, jak oszluzg, widłogon, wiwerna (choć z angielska ta nazwa oznacza po prostu smoka) czy opinicus. Jakkolwiek smoki jak najbardziej istniały. Na naszych ziemiach były one nazywane żmijami. Były przedstawiane jako olbrzymie jaszczury, często latające próbujące odbierać ludziom życie i zniszczyć dobytek. Aby zaskarbić sobie ich przychylność składano im ofiary ze złota, płodów rolnych zwierząt, a nawet ludzi. Mit głosił, że szczególnie lubowały się w dziewiczym mięsie. Mogły żyć w chmurach, jeziorach, jaskiniach lub na bagnach. Erynie i harpie zawarte tutaj pochodzą z mitologii greckiej, tak samo jak syreny, które "przywędrowały" do Polski w XV wieku. W zamian za to możemy omówić tu sobie gryfy, które wpisały się dość wcześnie w rodzimy bestiariusz. Były to stwory o ciele lwa, a głowie, skrzydłach oraz łapach orła. Spotykane były najczęściej na Pomorzu, co możemy do dzisiejszego dnia zobaczyć w herbarzu rycerskim i miastowym na tych terenach. Wierzono, że gustują one w koninie, stąd często wizerunki gryfów umieszczane były na tarczach w celu wystraszenia zwierząt przeciwnika. Nie były one agresywne wobec ludzi, chyba że w wypadku obrony własnych młodych. Ich zguba była związana z upodobaniem dla błyskotek, gdyż żądni bogactwa ludzie szukali ich gniazd i zabijali mityczne stwory. Na porządną wzmiankę zasługuje także meluzyna, znana w szerszym kręgu z "Akademii Pana Kleksa" oraz sławetnej piosenki Małgorzaty Ostrowskiej. Stworzenia te mogły przybrać postać pięknolicej kobiety, lecz po "zetknięciu" z wodą ujawniał się ich wężowy ogon. Mogły też się przemieniać w skrzydlatego węża. Latając zawodziły żałośnie. Posiadały władzę nad wiatrem.
Następnie mamy podrząd insektoidów. Pewnie już się domyślacie, że były to "wyrośnięte robale". Nie spotkałam się z żadną wzmianką o podobnych stworach w żadnej mitologii, ani bestiariuszu. Do tej grupy należą entriagi, krabopająki i skolopendromorfy. Potwory te w większości posiadają hierarchię zorganizowaną jak mrówki czy pszczoły. Jedyną wątpliwość może tutaj budzić kikimora. W grze przedstawaiona jest jako potwór przypominający skorpiona, kraba lub Obcego. W wierzeniach słowiańskich funkcjonował jednak demon o tej samej nazwie (znany też jako sziszimora). Był popularny głównie na wschodzie. Pojawiał się w przeklętych domach i ściągał do nich inne demony. Szkodziła głównie mężczyznom i dzieciom. Przypominał małą, pomarszczoną staruszkę. Z rosyjskiego "kikimora" tłumaczy się jako zmora.
Istoty magiczne pojawiające się w grze "Wiedźmin" są chyba najbardziej zróżnicowane. Zaczynamy od dżina pochodzącego z mitologii arabskiej. Gargulce są raczej baśniowymi stworami niż mitologicznymi. Pierwsze wzmianki pochodzą z Egiptu i Grecji. Zostały spopularyzowane w kanonie fantastyki głównie przez Terrego Pratchetta. Golemy (stolemy) jak najbardziej są spotykane w mitologii słowiańskiej. Różniły się jednak znacząco od wizji REDów. Była to rasa olbrzymów nie grzesząca inteligencją, za to nadrabiająca siłą oraz wybuchowym charakterem. Żyła wraz z ludźmi, głównie na terenach Pomorza i Mazur. Potem plemię to zostało wyparte z terenów zamieszkiwanych przez istoty ludzkie głównie do lasów. Do dziś zostawiły po sobie takie ślady jak ogromne kości czy wielkie głazy narzutowe będące częściami ich architektury. Ogary dzikiego gonu w grze są to stwory podporządkowane magom Dzikiego Gonu (tutaj elfom). W mitologii słowiańskiej istniał bardzo podobny mit. Byli to "dzicy myśliwi" - pokutujące dusze, które pod postacią konnych łowców przemierzali pustkowia, lasy i łąki. Przed sobą gnali widmowe psy, które były ich zwiastunem. Jazda tratowała wszystkich ludzi napotkanych na swojej drodze, a ich obecność wiązano z zarazą i plagami. Skrzaty są przedstawione w grze jako widmowe, agresywne i wojownicze stworzenia magiczne. Słowiańskie stworzonka zwane małoludkami nie były w żadnym stopniu tak straszne. Nosiły one czapki niewidki, więc ujawniały się wyłącznie, gdy człowiek zerwał nakrycie głowy podstępem. Stworki pomagały w obejściu zarówno gospodyni jak i małżonkowi działając głównie nocą w zamian za jedzenie i napitek. Czasem skłonne do nieszkodliwych psotek. O żywiołakach (ognia, wody, ziemi i powietrza) jako takich bestiariusz nie wspomina. Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że nasi przodkowie oddawali cześć żywiołom. Głównie rozbudowany był kult ognia i wody. Ziemia była czczona z powodu plonów jakie dawała żywiąc człowieka. Woda mogła mieć właściwości lecznicze, często się do niej zwracano także z prywatnymi prośbami. Do jezior, rzek a także do ognia wrzucano ofiary z chleba, soli, kur czy jagniąt.
Ostatnią "wiedźmińską" grupą stworów jaką chciałabym dziś omówić są istoty przeklęte. Listę otwiera archespor - roślina plująca zatrutymi kolcami. Nie spotkałam się z żadnym opisem podobnej istoty na terenach słowiańszczyzny. Człowiek niedźwiedź mógł mieć rację bytu. Słowianie uważali to zwierzę za morflogicznie podobne do człowieka i niektórych uważali za zmiennokształtnych. Królewicz ropuch jest oczywistym nawiązaniem do baśni wywodzącej się z folkloru, a spisanych przez braci Grimm. Podobny stwór funkcjonował jednak wpisany w umysły naszych dziadów. Był to rybi król, znany głównie na Prusach. Demon zamieszkujący jeziora i rzeki mazurskie. Przybierał postać ogromnej ryby (jesiotra). Gdy umierał zabierał ze sobą wszystkich swoich poddanych czyli żyjątka wodne. Poroniec w bestiariuszu Słowian jest skrzydlatym demonem powstającym z martwych płodów. Był wyjątkowo zawistny i szczególnie niebezpieczny dla kobiet w ciąży. Pił krew. Ulfhedinn - rodzaj wilkołaka w grze wiedźmińskiej. Wilkołak był od zarania dziejów wpisany w umysły naszych przodków. Pierwsze źródła wspominające o likantropii pochodzą już z V w p.n.e. Byli to ludzie dotknięci klątwą lub ugryzieni przez wilka. Mogli zamieniać się w zwierzę na stale, okresowo lub z własnej woli zależnie od podania lub rejonu kraju.
Na Słowiańszczyźnie z dużym powodzeniem zadeptano dorobek kulturowy w postaci oryginalnych wierzeń, i źródeł sakralnych. Świątynie z pięknymi, bogatymi malowidłami spalono tak samo jak wszystkie rzeźby licznych Bogów, święte kręgi zniszczono. O ile ciężko mówić o tym, żeby mitologia czy sam boski kanon przetrwał do naszych czasów, tak możemy się poszczycić wyjątkowo rozwiniętym i bogatym bestiariuszem, który nawet do dzisiejszych czasów przetrwał na wsiach i był tam pielęgnowany.
Pierwszą kategorią potworów w grze są po prostu "bestie". Lwią część tego punktu są po prostu wyrośnięte zwierzaki, jakie możemy spotkać w Polskich lasach. Zwierzęta w dużej części Słowiańszczyzny były czczone, ze względu na szeroko rozwinięty totemizm. Noszono ozdoby z kości dzikich zwierząt, wierzono że dają one niezwykłą siłę osobie noszącej. Największe zabytki związane z tym kultem możemy do tej pory podziwiać na Ślęży. Zwierząt - bestii w bestiariuszu nie musimy sobie tłumaczyć, chyba że ktoś docieka, skąd wzięła się tu pantera lub trzy małe świnki...
Kolejno czytamy o drakonidach. Jak sama nazwa podkategorii wskazuje - są to "smokopodobne". Pewnie zawiodę Was faktem, że nie znajdziemy nic takiego, jak oszluzg, widłogon, wiwerna (choć z angielska ta nazwa oznacza po prostu smoka) czy opinicus. Jakkolwiek smoki jak najbardziej istniały. Na naszych ziemiach były one nazywane żmijami. Były przedstawiane jako olbrzymie jaszczury, często latające próbujące odbierać ludziom życie i zniszczyć dobytek. Aby zaskarbić sobie ich przychylność składano im ofiary ze złota, płodów rolnych zwierząt, a nawet ludzi. Mit głosił, że szczególnie lubowały się w dziewiczym mięsie. Mogły żyć w chmurach, jeziorach, jaskiniach lub na bagnach. Erynie i harpie zawarte tutaj pochodzą z mitologii greckiej, tak samo jak syreny, które "przywędrowały" do Polski w XV wieku. W zamian za to możemy omówić tu sobie gryfy, które wpisały się dość wcześnie w rodzimy bestiariusz. Były to stwory o ciele lwa, a głowie, skrzydłach oraz łapach orła. Spotykane były najczęściej na Pomorzu, co możemy do dzisiejszego dnia zobaczyć w herbarzu rycerskim i miastowym na tych terenach. Wierzono, że gustują one w koninie, stąd często wizerunki gryfów umieszczane były na tarczach w celu wystraszenia zwierząt przeciwnika. Nie były one agresywne wobec ludzi, chyba że w wypadku obrony własnych młodych. Ich zguba była związana z upodobaniem dla błyskotek, gdyż żądni bogactwa ludzie szukali ich gniazd i zabijali mityczne stwory. Na porządną wzmiankę zasługuje także meluzyna, znana w szerszym kręgu z "Akademii Pana Kleksa" oraz sławetnej piosenki Małgorzaty Ostrowskiej. Stworzenia te mogły przybrać postać pięknolicej kobiety, lecz po "zetknięciu" z wodą ujawniał się ich wężowy ogon. Mogły też się przemieniać w skrzydlatego węża. Latając zawodziły żałośnie. Posiadały władzę nad wiatrem.
Następnie mamy podrząd insektoidów. Pewnie już się domyślacie, że były to "wyrośnięte robale". Nie spotkałam się z żadną wzmianką o podobnych stworach w żadnej mitologii, ani bestiariuszu. Do tej grupy należą entriagi, krabopająki i skolopendromorfy. Potwory te w większości posiadają hierarchię zorganizowaną jak mrówki czy pszczoły. Jedyną wątpliwość może tutaj budzić kikimora. W grze przedstawaiona jest jako potwór przypominający skorpiona, kraba lub Obcego. W wierzeniach słowiańskich funkcjonował jednak demon o tej samej nazwie (znany też jako sziszimora). Był popularny głównie na wschodzie. Pojawiał się w przeklętych domach i ściągał do nich inne demony. Szkodziła głównie mężczyznom i dzieciom. Przypominał małą, pomarszczoną staruszkę. Z rosyjskiego "kikimora" tłumaczy się jako zmora.
Istoty magiczne pojawiające się w grze "Wiedźmin" są chyba najbardziej zróżnicowane. Zaczynamy od dżina pochodzącego z mitologii arabskiej. Gargulce są raczej baśniowymi stworami niż mitologicznymi. Pierwsze wzmianki pochodzą z Egiptu i Grecji. Zostały spopularyzowane w kanonie fantastyki głównie przez Terrego Pratchetta. Golemy (stolemy) jak najbardziej są spotykane w mitologii słowiańskiej. Różniły się jednak znacząco od wizji REDów. Była to rasa olbrzymów nie grzesząca inteligencją, za to nadrabiająca siłą oraz wybuchowym charakterem. Żyła wraz z ludźmi, głównie na terenach Pomorza i Mazur. Potem plemię to zostało wyparte z terenów zamieszkiwanych przez istoty ludzkie głównie do lasów. Do dziś zostawiły po sobie takie ślady jak ogromne kości czy wielkie głazy narzutowe będące częściami ich architektury. Ogary dzikiego gonu w grze są to stwory podporządkowane magom Dzikiego Gonu (tutaj elfom). W mitologii słowiańskiej istniał bardzo podobny mit. Byli to "dzicy myśliwi" - pokutujące dusze, które pod postacią konnych łowców przemierzali pustkowia, lasy i łąki. Przed sobą gnali widmowe psy, które były ich zwiastunem. Jazda tratowała wszystkich ludzi napotkanych na swojej drodze, a ich obecność wiązano z zarazą i plagami. Skrzaty są przedstawione w grze jako widmowe, agresywne i wojownicze stworzenia magiczne. Słowiańskie stworzonka zwane małoludkami nie były w żadnym stopniu tak straszne. Nosiły one czapki niewidki, więc ujawniały się wyłącznie, gdy człowiek zerwał nakrycie głowy podstępem. Stworki pomagały w obejściu zarówno gospodyni jak i małżonkowi działając głównie nocą w zamian za jedzenie i napitek. Czasem skłonne do nieszkodliwych psotek. O żywiołakach (ognia, wody, ziemi i powietrza) jako takich bestiariusz nie wspomina. Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że nasi przodkowie oddawali cześć żywiołom. Głównie rozbudowany był kult ognia i wody. Ziemia była czczona z powodu plonów jakie dawała żywiąc człowieka. Woda mogła mieć właściwości lecznicze, często się do niej zwracano także z prywatnymi prośbami. Do jezior, rzek a także do ognia wrzucano ofiary z chleba, soli, kur czy jagniąt.
Ostatnią "wiedźmińską" grupą stworów jaką chciałabym dziś omówić są istoty przeklęte. Listę otwiera archespor - roślina plująca zatrutymi kolcami. Nie spotkałam się z żadnym opisem podobnej istoty na terenach słowiańszczyzny. Człowiek niedźwiedź mógł mieć rację bytu. Słowianie uważali to zwierzę za morflogicznie podobne do człowieka i niektórych uważali za zmiennokształtnych. Królewicz ropuch jest oczywistym nawiązaniem do baśni wywodzącej się z folkloru, a spisanych przez braci Grimm. Podobny stwór funkcjonował jednak wpisany w umysły naszych dziadów. Był to rybi król, znany głównie na Prusach. Demon zamieszkujący jeziora i rzeki mazurskie. Przybierał postać ogromnej ryby (jesiotra). Gdy umierał zabierał ze sobą wszystkich swoich poddanych czyli żyjątka wodne. Poroniec w bestiariuszu Słowian jest skrzydlatym demonem powstającym z martwych płodów. Był wyjątkowo zawistny i szczególnie niebezpieczny dla kobiet w ciąży. Pił krew. Ulfhedinn - rodzaj wilkołaka w grze wiedźmińskiej. Wilkołak był od zarania dziejów wpisany w umysły naszych przodków. Pierwsze źródła wspominające o likantropii pochodzą już z V w p.n.e. Byli to ludzie dotknięci klątwą lub ugryzieni przez wilka. Mogli zamieniać się w zwierzę na stale, okresowo lub z własnej woli zależnie od podania lub rejonu kraju.
Biblografia:
Gierlach B., 1980. Sanktuaria słowiańskie, ISKRY, Warszawa
Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa
Zych P., Vargas W., 2014, Bestiariusz słowiański, BOSZ, Lesko
Zych P., Vargas W., 2016, Bestiariusz słowiański cz.2, BOSZ, Lesko
Komentarze
Prześlij komentarz