Słowiański bestiariusz cz.3


Bestiariusz słowiański, część 3

Już prawie miesiąc nie wracaliśmy do cyklu bestiariusza, więc dziś się za to zabierzemy. Dziś omówimy sobie kolejne bestie leśne, tym razem troszkę mniej potwierdzone źródłami, ale nadal dość wiarygodne. Udało się nam też zacząć kategorię kolejną, czyli demony wodne. Nowe osoby na moim blogu jak zawsze witam cieplutko i przypominam, że dwie pierwsze części możecie znaleźć kolejno pod linkami: 



https://pijanamorana.blogspot.com/2019/05/sowianski-bestiariusz-cz1.html


https://pijanamorana.blogspot.com/2019/06/sowianski-bestiariusz-cz2.html


W pierwszej części pisałam też o tym, skąd demony na ziemiach słowiańskich wzięły się w ogóle w krótkim wprowadzeniu. Przypominam również, że pojawił się już u mnie trzyczęściowy cykl o podobnej tematyce - Bestiariusz wiedźmiński, a bestiariusz słowiański. Pierwszą część możecie znaleźć pod linkiem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2019/02/bestiariusz-wiedzminski-bestiariusz.html


Przejdźmy jednak do meritum. Zapraszam!

Demony leśne - kontynuacja


Ostatnio skończyliśmy na najbardziej sympatycznym stworzeniu, czyli babie leśnej. Przypominam, że dzisiejsze, leśne bestie są mniej potwierdzone materiałem źródłowym. Mamy jednak w zanadrzu jeszcze kilka ciekawostek. Między innymi 

Wyszymory (bugaje) - duchy opiekuńcze lasu. Raczej przychylne ludziom. Pomagają znaleźć zagubionym drogę do domu, a nawet są skłonne obronić przed zbójami. Osoby o czystym sercu mogły nawet przy ich pomocy odnaleźć skarby. Pastuszkom pomagały odszukać zaginioną trzódkę. Jednak biada temu, kto bruździł w lesie, który zamieszkiwały!
Wyglądem mogły przypominać Tolkienowskie Enty. Można powiedzieć, że miały one 'kasty'. 
Szyszaki - malutkie stworki z trójkątną główką, żółtymi oczkami i drobnymi ustami, bugaje, które osiągały wielkość człowieka, acz wyglądały podobnie, szyszymory - największe z nich, wręcz olbrzymy. Ich nogi wyglądają jak korzenie, a ciało jest pokryte zdrewniałą łuską lub korą. Czubek głowy wygląda jak korona drzewa pozbawionego liści.

Leśnice (laskowce) -  dziki lud zamieszkujące głębokie lasy i knieje. Ich budowa była krępa, wręcz grubawa, nieproporcjonalna. Mieli też krzywe nogi, krótkie ręce, i dużą głowę. Ciemnozielona barwa  skóry i porośnięte gęstym włosiem ciało też nie zachęcało do obcowania z nimi, aczkolwiek niektórzy szaleńcy twierdzą, że jest to rasa leśnych ludzi. Panie miały obwisłe piersi, także porośnięte szczeciną. Klaty mężczyzn są porośnięte lekko kręconymi włosami, a ich przyrodzenia są nadzwyczaj imponującej wielkości. I też włochate. Włosy na głowach tych stworów są posklejane w strąki, mogące przypominać dredy. Leśnice chronią leśną zwierzyę łowną w czasie ochronnym. Generalnie nie są zbyt przychylne ludziom. Jeśli więc spotka się ich grupę przemierzającą las to lepiej szybciutko, chyłkiem spieprzać z danego miejsca. Mogą się na nas rzucić i rozszarpać. Nieco inaczej może być latem, podczas ich okresu godowego kiedy są skłonne obcować z ludźmi, ale polecam tę opcję jedynie skrajnym desperatom.

Wilce (sieny) - stworzenia zamieszkujące drzewa. Są mocno terytorialne i trzymają się wyłącznie swojego "lokum". Opuszczają je wyłącznie raz do roku, chyba że zmusi je do tego silna konieczność. Kiedyś ponoć ludzie potrafili zidentyfikować drzewa przez nie zasiedlone. Miały być one wiekowe, wyróżniające się w jakiś sposób z otoczenia, miały gęstą koronę, powykręcane w charakterystyczny sposób lub posiadały wiele odnóży. Mogło się zdarzać, że przypominały one sylwetkę ludzką lub majaczyła ona w koronie. Słowianie czcili takie rośliny, aby przynosiły ich rodom szczęście oraz dostatek. Ciężko opisać wygląd takiego demona, bo przez większość czasu pozostawały niewidzialne. Wygodnie. Prawdopodobnie jednak wyglądem przypominały po prostu młodych mężczyzn. Mówi się, że zachowywały swą młodość i były bardzo przystojne, gdyż spółkowały z wiłami, a one były bardzo wybredne.
To wszystko co mam dla Was o mieszkańcach lasu. Możemy sobie więc w końcu, spokojnie przejść sobie do kategorii następnej.



Demony wodne


Woda to jeden ze składników wszystkich żywych istot. Każdemu jest ona niezbędna, dla tego została uświęcona. Gasi pragnienie, oczyszcza nie tylko ciało, ale również w sposób duchowy. Nie służy wyłącznie celom utylitarnym, ale ma szeroki zakres znaczeń symbolicznych. Uważana też była za granicę dzielącą świat żywych i umarłych, dlatego otaczano nią nekropolie, albo pilnowano, aby były okolone przynajmniej symbolicznym rowem. Umarłym miało to zagwarantować spokój, a żyjącym bezpieczeństwo. Jeśli więc ktoś oddał życie w tym żywiole, często jego dusza już tam zostawała. Woda służy także do przeprowadzania zabiegów inicjacyjnych, a także do przygotowania się przed konfrontacją z Bogami. Słowianie wierzą, że podług mitu kosmologicznego to właśnie z niej wyłonił się cały świat i to ona jest integralną częścią początku. Miała także właściwości uzdrawiające. Ten aspekt przejął chrześciański żywioł, więc nadal na naszych ziemiach odnajdujemy setki "świętych źródeł". Woda też jest siedzibą licznych istot zarówno boskich jak i demonicznych. To bezpośrednio im składano wota akwatyczne, aby zyskać ich przychylność lub określone dobra.


Rusałki (ros. brzeginie ), żytnie panienki- stwory kobiece znane głównie na wschodniej Słowiańszczyźnie. Etymologia tego słowa to prawdopodobnie od łac. Rosalia (święto róż). Może to odrobinę nas nakierować na to, skąd do nas 'przybyły', acz mają długą historię bytowania na naszych ziemiach. Stawały się nimi dziewczęta, które zmarły nienaturalną śmiercią, nie zaznając miłości. Mogły to być samobójczynie, które się targnęły z powodu nieodwzajemnionego uczucia, zmarłe tuż przed/po ślubie. Bardzo podatne na przemianę były również kobiety w ciąży oraz to, co w sobie nosiły. Niektórzy wyróżniają rusałki wodne, polne i leśne. Przedstawiane były jako piękne kobiety o drobnej budowie, często o zielonych włosach i z czarnymi oczkami. Bardzo lubiły kwiecie, które wplatały sobie we włosy.
 Uwielbiały pląsać na polanach i przesiadywać w zielonych konopiach i życie. Szczególnie niebezpiecznym było wybranie się do lasu podczas nowiu. Oskar Kolberg znalazł przekazy o podobnych istotach między innymi pod nazwami: boginki i kazytki. Boginkami były zwane głównie na południu kraju. Nikt nie był w stanie uchować się przed ich czarem. Zabijały one mężczyzn mamiąc ich swoimi urokami, a potem zmuszając do oszalałego tańca aż po śmierć lub załaskotując nieszczęśników z tym samym skutkiem. Próbą ratunku mogło być zadanie rusałce zagadki, za którą nie znała odpowiedzi albo poprawna odpowiedź na jej łamigłówkę. Ich świętem były Zielone Świątki. Opuszczały wtedy swoje siedziska i zabawiały się kosztem ludzi. Straszyły zwisając na swoich zielonych warkoczach z dębów lub brzóz. Swoim śmiechem mogły doprowadzić do szału. Ofiarowywano im kawałki płótna, jajka i chleb, a żeby się przed nimi ochronić wieszano wstążki na drzewach. Rusałki rodziły brzydkie, wrzaskliwe dzieci o nieproporcjonalnych kształtach, więc zdarzało się im je podmieniać na ludzkie. Nazywano je odmieńcami. Ponoć, żeby odzyskać swoje pacholę trzeba było zanieść podmieńca na rozstaje dróg i tak długo okładać rózgą, aż brzeninia nie wytrzyma wrzasku swojego potomka i odda właściwe dziecko. Lucjan Siemiński pisze: "Gmin litewski utrzymuje, że gdy słońce zajdzie w blasku księżyca Wodnice wypływają z topieli, wychodzą na brzegi, śpiewają i skaczą po łąkach; wtedy ich oczy błyszczą jak gwiazdy, a rozwiane po ramionach włosy brzęczą jakby daleka muzyka, tym szelestem Wodnice usypiają ludzi, aby ich pląsów i zabaw dostrzec nie mogli. Kto by jednakże nocą miał przy sobie kwiat paproci, muzyka duchów nie wywarłaby na niego swojego skutku, a Wodnice stałyby się jego niewolnicami i musiałyby łowić ryby, polować ptastwa wodne i w suszę skrapiać pola swojego pana. Często także w postaci pięknych dziewic Wodnice bawią się nad krynicami, strumieniami i nieświadomych myśliwców zwabiwszy pięknym licem, porywają ze sobą w głuche lasy na dno jeziór i stawów."

Samowiły to bułgarskie demony, zamieszkujące trudnodostępne miejsca. Wczesną wiosną zamieszkiwały okolice siedzib ludzkich, jednocześnie ukrywając się przed nimi, głównie wśród drzew i w opuszczonych domostwach. W grupach miały gotować strawę i prać rzeczy susząc w świetle księżyca  i strzegąc, gdyż one były źródłem ich magii. Potem miały się kąpać, tańczyć i śpiewać. Najważniejszy był ich taniec, zwany choro, który miał odbywać się pośród bujnej trawy, gdzie rosła dictamnus albus i grzyby, któtymi się żywiły.

Baby wodne - w swym charakterze podobne do rusałek, ale posiadające trochę gorszą aparycję. Stawały się nimi kobiety, które zapiły się na śmierć (ojojoj). 

Syreny - nie są zbyt słowiańskie. "Przybyły" do Polski z Grecji ok. XV wieku.

Na dziś to wszysko co dla Was mam. Demony wodne pojawią się jeszcze w dalszej kontynuacji, oczywiście tak samo jak inne. Możecie ich więc oczekiwać w najbliższej przyszłości.



Bibliografia pomocnicza:
Baranowski B., 1981. W kręgu upiorów i wilkołaków, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź
Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa Kąś J., 2015. Ilustrowany leksykon gwary i kultury podhalańskiej, Astraia, Kraków Kopaliński W., 1985. Słownik mitów, tradycji i kultury, PIW, WarszawaMoszyński K., 2010. Kultura ludowa Słowian, Graf_ika, Warszawa Pełka L., 1987. Polska demonologia ludowa, ISKRY, Warszawa Strzelczyk, 2007. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Rebis, Poznań
Sieciński L., 1845. Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie, Wyd. Księgarnia J. K. Żupańskiego, Poznań

Komentarze

  1. Co do syreny....
    Przybyły do nas niekoniecznie z Grecji. Najsławniejsza, warszawska, może być przekształceniem wywerny z herbu Magnusa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz