Prawieści; mity Słowian - recenzja

 

Prawieści; mity Słowian - Dejnega

    Recenzja Hej kochani. Zazwyczaj w okolicach stycznia mam w zwyczaju narzekać, że rynek wydawniczy nie rozpieszcza nas pozycjami o tematyce słowiańskiej. Tym razem jest zgoła inaczej. Mamy taki wysyp książek, że nie nadążam z kupowaniem, a co dopiero z czytaniem i recenzowaniem. Na początku tego miesiąca otrzymałam kolejną już publikację, która określa się jako mitologia Słowian. Zajrzyjmy do niej.
Zapraszam!

Autor książki, Dejnega jest przede wszystkim wyznawcą wiary tradycyjnej i jednym z założycieli jednej z gromad, więc Jego wiedza opiera się nie tylko na bibliografii, ale i na praktyce. Jak przełożyło się to na książkę? 
Prawieści to próba literackiego opracowania mitów słowiańskich. Na początku mamy również pigułkę wiedzy dotyczącej samej rekonstrukcji. Autor zapewnia nas o korzystaniu z wielu źródeł, zarówno kultury ludowej, kronik, komparatystyki (metody porównawczej, której działanie wielokrotnie tłumaczyłam na łamach bloga) i różnych opracowań naukowych (jak się wkrótce dowiemy z bibliografii, głównie pojedynczych artykułów). Na tapet brany jest cały teren Słowiańszczyzny, uznany przez Dejnegę za spójną religijnie całość. Książka opatrzona jest we w miarę sprawne ilustracje Agnieszki Monikowskiej. Co wprawia mnie w konsternację w tym kontekście, to wybór tej na okładkę.
 To, co rzuca się w oczy na samym początku to konstrukcja książki. Na myśl przywo
dzi ona "Dary bogów" Jabłońskiego, a więc po każdym micie jest podsumowanie z wątkami i źródłami, jakie zostały w nich wykorzystane i bibliografia.
Początkowo mity były całkiem przyjemne i sprawnie pisane i zrobiły dobre wrażenie. Autor jednak szybko poleciał z konwencją w "Narodzinach płodnej ziemi", które przywodzą na myśl mitologię norycka, (jak się okaże to nie jedyne takie nawiązanie, a kompara
tystyka polega na porównywaniu zbliżonych kulturowo mitologii, do których nordycka niestety nie należy; książka używa nawet charakterystycznej dla niej nomenklatury) gdzie z ciała olbrzyma Ymira powstają elementy świata ludzi (Midgardu). Kolejną zagadką jest rzekoma bogini Dana, która nie pasuje do folkloru żadnej słowiańskiej wspólnoty. W każdym razie tłumaczenia od ww. mitu stają się coraz bardziej mgliste i budzą coraz więcej wątpliwości, szczególnie przez wzgląd na raczej szczupłą bibliografię. Generalnie im dalej w las tym z zasady więcej zagadek, a źródła coraz mniej wiarygodne i bardziej szczupłe. Autor postanowił też wmieszać w to wszystko mitologię bałtyjską, co już ma większe uzasadnienie. Owszem, jest bliska naszej, słowiańskiej ale nie na tyle, żeby tasować wątki mitologiczne. Także w micie o fazach księżyca  Dejnega robi kolejny fikołek zestawiając obcą religię z faktem obserwacji nieba przez pierwotnych - co do czego nie widzę kompletnie związku, szczególnie że wszystkie cywilizacje były w nie wpatrzone i to o niczym nie świadczy. Zasadniczo po kilku wstępnych mitach sens ma dopiero "Wilk i olszyna". Bardzo lubię ten wątek pochodzący z etnografii, należący do katolickich apokryfów, na których zresztą opiera się większość treści książki. 

Jednym z największych błędów publikacji jest nie tyle samo wymienienie Dziewanny, której istnienie jeszcze przyjmuje się w dyskusję, co przypisanie jej w prost cech Długoszowych, co już jest kompletnym absurdem. Postać Żmija również nie jest odpowiednio interpretowana, szczególnie ze względu na następującą potem "genezę" smoka, będącego rzekomo rozwinięciem tej idei. Jak doskonale wiemy, kultura słowiańska nie może rościć sobie praw autorskich do smoków, więc bezsprzecznie nie jest to ewolucja stwora, ewentualnie późniejsze zapożyczenie. 
To, co również było wiele razy poruszane na łamach bloga to fakt, iż nie mamy wielu wzmianek o konotacjach bogów. W tę pułapkę również wpadł Autor. Pomijając większość z nich, jak wspominałam przy okazji recenzji anglojęzycznej książki "Slavic myths and legends" (pełna recenzja: https://pijanamorana.blogspot.com/2023/10/slavic-myths-and-legends-przeczytaam.html) nie znam żadnej wzmianki na temat połączenia w węzeł małżeński Peruna z Perperuną, a kojarzenie ich pod kątem imion to jednak nieco za mało, szczególnie iż Dejnega raptem w kolejnym micie żeni gromowładnego z Mokoszą. Opowieść o tej bogini swoją drogą także jest średnio zrozumiała. Mamy tu odtworzenie z jej udziałem greckiego mitu z Korą, który powiela śladem Wierzbickiego i jego "Drzewa" (pełna recenzja: https://pijanamorana.blogspot.com/2021/01/drzewo-mity-sowianskie-i-inne-opowiesci.html). Treść tym bardziej kontrowersyjna w kontekście następującego po nim mitu właściwego dotyczącego pór roku, z udziałem Marzanny i Jaryły.
Słowem podsumowania - książka ma swoje bezsprzeczne zalety jakimi są oczywiście struktura i bazowanie na bibliografii naukowej. Z powodu jej znacznego okrojenia jest nieco chaotyczna, a część komparatystyczną treści uważam za średnio udaną. Literacko jest w sumie nieźle.

Czy warto przeczytać książkę? Mimo pewnych nieścisłości w treści i interpretacjach wydaje mi się, że tak. Z pewnością poszerzy Waszą biblioteczkę o kilka ciekawych, zagranicznych artykułów.     

Rok wydania: 2023

Cena okładkowa: brak


Komentarze