Slavic myths and legends - przeczytałam książkę Amazon, żebyście Wy nie musieli

                           

 Slavic myths and legends - Langbard Recenzja

                                                 

Witajcie moi drodzy! Dziś chciałabym Wam zaprezentować tegoroczną książkę, którą nabyłam na Amazonie, będącym jej oficjalnym wydawcą.  Na samym początku zaintrygował mnie niezwykle fakt, że lwia część kilku pozycyjnej "bibliografii" to głównie wikipedia, ale nie nastawiałam się negatywnie, w końcu nie ma tam jakiś skandalicznych głupot. Choć spodziewałam się również mnóstwa zabawy, nie przeczę. Jakże się myliłam! Może pozycja wydaje się cieniutka, ale na długie godziny zagrzebałam się w literaturze dotyczącej mitologii i zebranych materiałach, bo aż nie wierzyłam że w tego typu publikacji może być aż tyle błędów, i doszłam do wniosku, że to może mnie pamięć zawodzi. W końcu może wikipedia nie jest rzetelnym źródłem informacji, jak już wspomniałam, ale z pewnością nie jest aż tak koszmarna! W każdym razie zapraszam Was na podróż po "mitologii" Amazona.


Zacznijmy od tego, że niby autor na początku przyznaje, że książka powstała dla rozrywki i do jej pisania nie zrobił żadnego researchu naukowego. Z jednej strony jakby każdy był taki prostolinijny, świat byłby dużo piękniejszym miejscem. Dopisuje nawet, że część "mitologii" to jego własne interpretacje, jednak w takiej pozycji nie powinno robić się czegoś takiego, szczególnie że zakładam, że dla niektórych osób anglojęzycznych może być to pierwsza książka dotycząca mitologii słowiańskiej, a to nie tak, że posiada kardynalne błędy, a zwyczajne głupoty opisane jako "wierzenia wielu słowian" itd. Także albo robimy własne interpretacje, albo prowadzimy narrację, że Słowianie wierzyli w (...) / robili to czy tamto, bo inaczej  dosłownie wprowadzamy czytelnika w błąd. Wspomnę jeszcze na początku, że publikacja zawiera  nieopisane grafiki. Większość jest tak głupia i irracjonalna, że zakładam iż zostały one wygenerowane przez sztuczną inteligencję.

Pozycja jest podzielona na rozdziały. Nie  wszystkie są dramatycznie złe, niestety duże uproszczenia prowadzą do tego, że gdzieś po drodze zamywa się główne założenie. Zresztą w niczym nie ratuje to jakości książki. Ale wszystko po kolei. 

Mitologia. Autor za stwórcę świata i głównego "niebiańskiego" boga uważa Roda, który ma kompletnie inne kompetencje. Co do niego nie ma w ogóle żadnych wątpliwości, jak wskazuje już samo jego imię zajmuje się sprawami rodzinnymi, losem i opieką nad przodkami. Jego drugie imię południowosłowiańskie, które tłumaczy się jako "Sąd" również o czymś świadczy. We wspomnianych przez autora rolach naukowcy stawiają Swarożyca, względnie Peruna.  Jedyna wzmianka, która mogłaby utożsamiać Roda ze stworzeniem to... gra komputerowa Pagan Online, skąd być może pismak zaczerpnął tę informację. A to chyba... nie najlepsze źródło informacji. W każdym razie w książce nie ma przypisów, więc nigdy nie dowiemy się skąd wziął te wszystkie rewelacje. Za "dobrze znane słowiańskie mity" uważa nie tylko nie istniejące mity o stworzeniu świata i ludzi (!) przez Roda (tu przypomnijny tylko, że nawet apokryfy mówią o stworzeniu świata przez Peruna i Welesa, lecz nabardziej naukowa wersja mówi o tym, że zrodziła ich osobiście Ziemia). Nie mamy też przesłanek o tym, że bogowie powierzyli ludziom władzę nad wszelkim stworzeniem, gdyż nigdy nie grzeszyli odpowiedzialnością. Jest to wymysł chrześcijański. Nie sądzę też, żeby Perun dał im psa dla protekcji. W mitach słowiańskich raczej był stawiany jako... przebiegły antagonista. Jedyny w miarę sensowny mit w tej części książki to ten o osi kosmicznej w postaci drzewa.

   

Bogów słowiańskich jest sporo, ale autorzy wszelacy poczynając od średniowiecza wymyślają kolejnych, czy to przez błędy interpretacyjne, czy poszukiwanie rewelacji. Tak postąpił również pan Thomas. Nie dość, że w głównym panteonie stawia nigdy nie istniejącą "boginię" Ładę, to przypisuje jej konkretne funkcje takie jak opieka nad kochankami. Następny właśnie rozdział dotyczy panteonu i już wiemy, że będzie tu niezła jazda, jeśli Roda stawiamy w roli stwórcy świata, a za jego "żonę" (gdzie nie mamy właściwie żadnych przesłanek o ich relacjach i konotacjach. Także je zignorujcie, po prostu wyliczamy błędy) bierzemy Ładę, która nawet nie istniała. Kontynuując tę farsę czytamy, że ich synem był Perun - uwaga - obrońca słabych. Jakby tego było mało na załączonej grafice bóg ma szłom rodem z niemieckiej opery. Kolejnym ich rzekomym dziedzicem miał być Weles i Swaróg. Ten ostatni - ponoć twórca ludzi, także autor gubi się nawet we własnych interpretacjach. Przejdźmy do ich "córek". Wymienia 3. Moranę i Mokosz wszyscy znamy, co do Żywi miałabym pewne wątpliwości, niemniej prawdopodobnie była miejscową boginią Obodrytów, więc jej istnienia nie będziemy się szczególnie czepiać. Co ciekawe Helmold w "Kronice Słowian" określa ją imieniem Siwa i z tego co kojarzę to jedyna wzmianka, więc tym bardziej dziwnym jest stawianie jej w głównym panteonie przez zagranicznego autora. Toporow uważa ją za jeden z przymiotów Mokoszy, a  Langbard przypisuje im te same cechy, co zasadniczo ma sens.

Ani Triglav, ani Dadźbóg nie są bogami nieba i gwiazd. Trzygław to prawdopodobnie wcielenie Welesa znające los przyszły, a Dadźbóg był czczony jako Słońce.  Kolejną wyjętą z dupy boginią jest jak się można domyśleć Dziewanna. Jej pochodzenie jest poddawane we wszelką wątpliwość, względnie uważa się ją za wcielenie Marzanny. Nie posiadamy oczywiście żadnych mitów o Dziewannie, a szczególnie łączących ją z Mokoszą. W nielicznych przesłankach etnograficznych jej imię używane jest zamiennie z imieniem Marzanny.

Trzy zorze mają niezbaday, lecz bliski związek z Rodem, nie Dadźbogiem. Żeby zorza była odpowiedzialna za pokój na świecie też pierwsze słyszę. Szczególnie, że ludy pierwotne raczej nie miały w zwyczaju myśleć globalnie. Dodola in. Perperuna to bóstwo słowian południowych. Nie znam żadnego podania "parującego" ją z Perunem, autor prawdopodobnie skojarzył ich przez analogię imion. Zasadniczo ze WSZYSTKICH bóstw zamieszczonych w publikacji poprawnie opisana jest JEDYNIE Mokosz i względnie zorze, co daje druzgocące statystyki. 

Mity bohaterskie też w książce wzięły się bogi wiedzą skąd. Jasne, Weles i Perun jako wyobrażenie przeciwstawnych sił często się konfrontowali, ale nigdzie nie było mowy o śmierci któregoś z nich. Mit o Marzannie i Jaryle jest również zupełnie pokręcony, a jest to jeden z najlepiej rozpoznanych mitów słowiańskich. Marzanna i Jaryło byli małżeństwem i rodzeństwem zarazem, co prowadziło do wielu komplikacji w ich relacji. Jaryło stracił z jej ręki (względnie rodzeństwa) życie w skutku dopuszczenia się zdrady (święte prawo wróżdy), więc wyrok zapadł zgodnie z obowiązującym prawem, nad którym nie stoją nawet bogowie, gdyż sami są jego dawcami i zapanowałby z tego powodu zupełny chaos. W każdym razie Marzanna nigdy nie była tu antagonistą, a ofiarą przeznaczenia i uczucia. Sama z rozpaczy po utracie ukochanego popełnia samobójstwo, a kochankowie odradzają się rokrocznie abyśmy znowu mogli dostać wiosnę. 

To, co chyba mnie osobiście najbardziej zaciekawiło, gdyż poza dzieciństwem nie miałam z tym styczności, to streszczenia pojedynczych ruskich bylin. Jak już wspomniałam na nich się jakoś dobrze nie znam, ale konsultowałam treść ze wschodnimi przyjaciółmi i wygląda na to, że tu akurat nie znajdziemy jakiś zasadniczych błędów, więc stanowią one właściwie jedyną wartość książki. 

Co do demonów słowiańskich - autor ma wyraźnego pierdolca na  punkcie smoków, gdyż jak leci opisuje tym słowem właściwie wszystkie, włączając w to wodnika czy leszego. Jasne, opiekun lasu bez wątpienia był zmiennokształtny, ale przybierał on postać oczywistych mieszkańców lasu, najczęściej jelenia bądź niedźwiedzia. Nie znam żadnego podania łączącego go ze smokiem, choć choćby jakimkolwiek gadem. Syreny ogółem należą do mitologii greckiej i zostały zaadaptowane przez późnośredniowieczny folklor do słowiańskiego legendarza. Niemniej miłym, polskim akcentem jest legenda o warszawskiej syrence, choć w nieco dziwnej wersji. 

Topór Peruna. Każdy wie, co to za symbol, jednak... jest on umowny. Tak, mamy wiele znalezisk archeologicznych, ale są one łączone z nim intuicyjnie. Podań żadnych nie mamy, oprócz jednego, w którym Perun posługuje się... palicą. A tu proszę. Chyba zaginione skrypty się znalazły. 

Przy poziomie książki nieco zaskoczyło mnie porządne, wielowątkowe opisanie Kupały. Rozdział o świętach generalnie jest nieźle skonstruowany. Z jednym wyjątkiem. Autor twierdzi, że w Dziady wywołuje się duchy. Przy pomocy tabliczki ouija. 

Podsumowując poziom zarówno wiedzy autora jak i samej książki to dno i wodorosty. Mimo swojej niedużej objętości strasznie mnie ona zmęczyła i zwyczajnie nie warto się denerwować.


Czy polecam? Oczywiście że nie. Dawno nic tak mnie nie przetargało intelektualnie na opak.       


Rok wydania: 2023


Cena okładkowa: brak



Komentarze