Jaga - recenzja

 

Jaga Miszczuk

Recenzja Hej kochani. Już drugi raz - dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mięta - mam okazję recenzować obyczaj - romans. Nie jest to "mój typ" powieści, ale za pierwszym razem nie umarłam. Dziś mamy przed sobą ósmy tom serii "Kwiat paproci". Jaga. Zapraszam! Na początku książki wita nas koszmarna okładka, którą pominiemy milczeniem. Nie wiem, czy pamiętacie z recenzji siódmej części serii (pełna recenzja: https://pijanamorana.blogspot.com/2024/01/mszczuj-recenzja.html), ale akcja dzieje się w alternatywnym świecie, w mniej lub bardziej współczesnych czasach (tutaj z grubsza koniec lat 80tych XX wieku), w których Mieszko nie przyjął chrztu, a Polska - a właściwie Królestwo Polskie - jest nadal pogańskie. Więc przeważa wiara tradycyjna praktykowana zarówno w bardziej laickich miastach, jak i na wsi. Z bieżącego tomu dowiadujemy się również, że nadal jest monarchią. Tyle słowem wstępu. Jak nam wskazuje sam tytuł, który tym razem nie jest mylący, fabuła znowu skupia się na młodej Jadze. Tym razem cofamy się na linii czasu względem poprzedniej książki, gdyż poznajemy jej początki i motywacje przyjazdu do Bielin. I pozostania w tej dziurze - bynajmniej nie zapomnianej przez bogów. W tej części serii autorka błyszczy znajomością demonów słowiańskich. Tych będzie  tu sporo, więc możecie oczekiwać "ostrej jazdy". Przeczytacie między innymi o płanetniku, rusałkach, biesie, wampirze, wilkołaku leszym i wielu innych. 

Mimo tego, że wydaje mi się, iż nowa część serii ma mniejsze walory wyższe - tu znajdziemy jedynie 2 pieśni etnograficzne - to z niejaką przykrością muszę przyznać, że mnie wciągnęła. Jest znacznie lepiej napisana. W końcu mamy dobrze napisane, "żywe" postacie męskie, ba! Dowiadujemy się nawet kim jest Mszczuj, o którym gówno dostaliśmy w tomie sygnowanym jego imieniem! Nawet płytota głównej bohaterki nieco mniej razi w kontekście istnego wiru wydarzeń, w jaki jesteśmy wciągnięci. Żeby nie było tak kolorowo - kilka doczepek. Nie było takiego bóstwa jak Kupała. To nazwa święta - najprawdopodobniej ku czci Jaryły i być może wiosennego wcielenia Marzanny. Autorka też uparcie przy każdej okazji powtarza bluźnierstwa i zmienia płeć Chorsa z uporem maniaka pozbawiając go jaj. Pani Miszczuk nie zrobiła też researchu w sprawie... gaśnic. W jednym rozdziale bohaterowie używają samochodowej. Pomijam fakt, że obowiązek posiadania takowej w aucie dostaniemy nieco ponad 20 póżniej, to już kompletnie niemożliwe, że była to gaśnica proszkowa. Po pierwsze po użyciu podobnej pojazd właściwie jest do złomowania, po drugie w latach 80tych z użytku wychodziły gaśnice tetrowe, a wchodziły halonowe, którą to z największym prawdopodobieństwem mógł mieć ze sobą Mszczuj w aucie. Tyle słowem czepialstwa. 

Tym razem zabrakło też ciekawych dodatków, jakie otrzymaliśmy w tomie siódmym. Czy polecam książkę? Nie jest to może lektura ambitna, ale nie ma obowiązku czytania jedynie takich. A z pewnością jest wciągająca.

Rok wydania: 2024

Cena okładkowa: 49,99


Komentarze