Zioła w tradycji i obrzędach słowiańskich


Rośliny w tradycji i obrzędowości Słowian


Witajcie moi drodzy. Chciałabym przybliżyć Wam dziś temat roślin w tradycji i obrzędowości Słowian. Jako, że jest to mój, że tak powiem konik, a temat piękny i rozległy, to po swojemu zagrzebałam się po same uszy w książkach jak to ja. Napisałam tyle, że materiału starczy co najmniej na 2 części, więc ze względów praktycznych to sobie podzielimy. Mam nadzieję, że podejdziecie do tematu równie entuzjastycznie, co ja.
Zapraszam!

Zaczął się maj, więc to doskonała pora, aby odświeżyć nasze zielniki. Zbiór większości ziół też zazwyczaj odbywa się jak najwcześniej, kiedy materiał jest jeszcze młody i zdrowy. Jak już wspomniłam, dziś zajmiemy się tymi roślinami, które pełniły szczególne funkcje obrzędowe i magiczne. Pamiętajcie jednak, że mogą być one niebezpieczne, także na własne potrzeby zbierajcie WYŁĄCZNIE te, których jesteście 100% pewni. Osoby, które interesują się zielarstwem zapraszam również  wpis o ziołach w magii miłosnej Słowian. Możecie go znaleźć pod poniższym linkiem:

https://pijanamorana.blogspot.com/2020/02/magia-miosna-sowian.html .

Znajdziecie tu oczywiście te specyfiki, które pomagały wzbudzać uczucia miłości czy przyjaźni. 



Rośliny były bardzo ważnym elementem życia społeczności agrarnej. Nie tylko żywiły, leczyły, ale także odziewały i dawały schronienie. Pierwszym, o czym chciałam wspomnieć jest wzmianka Soboru Moskiewskiego z XVI wieku, który wspomina o Wielkim Czwartku: "W czwartek, rano [lud rosyjski] słomę pali i zmarłych przywołuje". Wzmianka jest dość enigmatyczna i niestety nie mamy nawet naprowadzenia na ewentualny skład gatunkowy takiej "palonej słomy" i pozornie jest to ślepy zaułek. Zobaczycie jednak w naszych rozważaniach, że wybrane gatunki były umieszczane  w trumnach, przy nieboszczykach szczególnie chętnie. 


Kadzeniem z głogu odstraszano zaś złe moce. Szczególnie,  kiedy starano się opędzić wiedźmy od bydła i ograniczyć ich negatywny wpływ na dobre chowanie się zwierząt. Na św. Jana, kiedy wiedźmy miały wyjątkowo silną moc zatykano jego gałązki w stajniach celem ochronnym. Najczęściej wybierano głóg dwuszyjkowy, Crataegus laevigata. Co ciekawe, w Polsce głogiem niegdyś nazywano po prostu wszelkie rośliny kolczaste, co może zaburzyć nam nieco obraz obrzędowości słowiańskiej. Miejcie to więc na uwadze. W Starym Sączu używano tego krzewu do wróżb miłosnych. W Wigilię Szczodrogodową bose dziewczęta miały zbierać głóg,  ta, która oddała gospodyni do pary, miała rychło wyjść za mąż. Gałązka włożona do łóżeczka dziecięcego chroniła je przed strachami. Obfite jego obrodzenie miało wróżyć ostrą zimę. Wierzono też, że drzewko chroni przed uderzeniem pioruna, a co się z tym właśnie wiąże, kadzono nim podczas burzy dla ochrony. Zwróćcie na to szczególną uwagę, gdyż większość roślin uznawanych za magiczne miało konotacje Perunowe. Śledźcie więc tę informację przy kolejnych ziołach. 

Teraz troszkę o roślinach wybieranych do święcenia na Matki Boskiej Zielnej. Będą nam się przewijać tu niestety święta chrześcijańskie, lecz podkreślam że ich obchody często w praktycznie niezmienionej formie to obrzędy pogańskie. Tak jest i tutaj. Zaraz sami będziecie mogli przeczytać, że nie są to zioła przypadkowe, a miały wyjątkową moc magiczną dla naszych przodków. Przygotowywano dokładnie 12 roślin, których znaczenie sobie prześledzimy. Były to, według Klingera, kolejno: włoski Maryi panny, boże drzewko, lubczyk, mięta, tojeść, żabie skrzeki, obieżyświat, rotyć, leszczyna, żyto, konopie i len. W kolejnym wpisie(ach) prześledzimy sobie dodatkowe, oraz mające szczególne znaczenie w Noc Sobótkową. Dziś jednak skupimy się na powyższych, a przynajmniej ich części, w zależności od czasu :D

Cóż to za tajemnicze "włoski", spytacie. Otóż odpowiedź jest banalna. Tak właśnie nazywano... korzeń pokrzywy. Roślina ta nie jest zbyt lubianą ze względu na swoje parzące właściwości, aczkolwiek można z niej zrobić pyszne rzeczy. Nasi przodkowie potrafili również wykorzystać tę roślinę robiąc z niej materiał! Urtica dioica ma charakterystyczny korzeń nazywany właśnie niewieścimi włosami. Albertus w 1698, w "Sekretach białogłowskich" pisze, że pokrzywa trzymana w ręku zabezpiecza od strachów i widm. Wierzono, że palona w ognisku rozpędza chmury, a kadzenie nią chroni od piorunów. Używano jej również do odczarowania mleka, przelewając je przez sito z pokrzywą w środku. Dodana zwierzętom do paszy, albo jako okadzina sprawiała, że dobrze się chowały. Była również uważana za odznaczającą się wyjątkową witalnością. W Bóbreckiem przy sianiu kapusty wieśniaczki miały brać pokrzywę i kamień do ręki i wymawiać magiczną formułę: "Jak ta pokrzywa wszędzie się przyjmuje, niech ta kapusta tak się przyjmuje, a jak ten kamień jest twardy, niech główki kapusty będą takimi". 

Boże drzewko, Artemisia abrotanum, przez górali podhalańskich rozróżniane jest chłopskie i babskie (potica). W powiecie Radzymin uważano, że przy jego sadzeniu należy do dołka wsypać pieniądze, bo inaczej się nie przyjmie. W okolicach Zamościa wierzono, że trzeba o nie wyjątkowo dbać, gdyż jeśli uschnie, przyniesie to śmierć komuś z rodziny. Zasadzone w ogrodzie chroni domostwo od nieszczęść, więc mimo wszystko warto mieć własne. Zawieszone na ścianie oczywiście chroni od piorunów. W Sandomierskiem wplatano je do wianków sobótkowych. Boże drzewko uchodzi również za roślinę chroniącą przeciwko czarom i zalecono nosić je przy sobie. Najlepiej działać miało zebrane przed wschodem słońca. Efekt potęgowało jeszcze jedzenie ziela na surowo, albo obmywanie się w wywarze. W Zakopanem okadzano nim zauroczonych. Przeciwko czarom w małżeństwie również znajdował zastosowanie. Należało trzymać je pod poduszką jako afrodyzjak, kąpać się w nim lub nosić przy sobie na szczęśliwe pożycie. Jest jedną z tych roślin, które wkładało się zamrłemu do trumny, a także sadzono na grobach.

Lubczyk jak na pewno wiecie też uchodził za roślinę wyjątkową. Levisticum officinale zna praktycznie każdy z właściwości zaskarbujących miłość i przyjaźń innych ludzi. Wianek z lubczyku poświęcony na Boże Ciało, powieszony na ścianie chronić miał od piorunów. Święcono też go na MBZ. Używany za przynętę miłosną był od bardzo dawna. "Owe ziele ma własności podobne do leszczyny, (o niej zaraz) że za użyciem staje się człowiek miłym i poważnym". W wywarze z lubczyku kąpano dzieci, aby podobały się ludziom. Chłopiec kąpany w lubczyku i leszczynie dziecięciem będąc miał łatwo zaskarbiać sobie miłość białki. Dorośli w podobnym celu nosili ziele przy sobie. Ziele powinno się oczywiście zbierać podczas pełni Księżyca, o północy, wymawiając konkretne zaklęcie: "Lubieniec, ja cię rwę pięciu palcami, a szóstą dłonią, niech się za przyjaźnią moją ludzie gonią". Kradzież tej rośliny ma sprawiać, że złodziejowi będzie psuć się mleko. Łyko, którym wiązano lubczyk miało potem służyć do wiązania kciuków zmarłego, którego podejrzewano o strzygonizm. Moszyński pisze: "Na Małorusi walczy lud z rusałkami i czartami ukazującymi się pod postacią wichru za pomocą licznych ziół: m.in. trującego tojadu, piołunu, mięty, ruty i lubczyku". Roślina ma więc nie tylko właściwości pozwalające skraść komuś uczucia, ale równie dobrze sprawdza się w walce z demonami.

Mięta Mentha xpiparita jest relatywnie wcześnie potwierdzona jako przyprawa przeróżnych potraw. Używano jej także do wyrobu perfum, więc je walory zapachowe doceniono równie dawno. Kładziono ją umierającemu pod łóżko, aby nie rozpaczał. Suszem kadzono krowy, aby nie imały się ich czary. Odwar dawało się też chorym krowom do picia. Wkładano ją latem do mleka, aby się nie zważyło.


Żabie skrzeki były dla mnie pewną zagadką. Jest to małopolska nazwa żabiścieku pływającego. Niestety nie znalazłam o nim wiadomości wnoszących coś do obrzędowości Słowian. Aczkolwiek roślina przepiękna.

Obieżyświat - pod tą tajemniczą nazwą kryje się oczywiście dziurawiec, Hypericum perforatum, często też zwany zwońcem. Używany był przeciwko czarom i gusłom oczywiście. Dobrze go więc nosić przy sobie. W szczególności chronić miał przed magią boginek / dziwożon / mamun, co teoretycznie pokrywa się nam ze wzmiankami w demonologii, każących nosić przy sobie w tym celu 'dzwonki'. Odstraszał również czarownice, więc kadzono nim również bydło i dodawano go do paszy. Noszono go nie tylko po to, aby ustrzec się czarów, ale także aby uchronić się od strachów. Wtykano go pod strzechy w celach ochronnych. Kładziono dziurawiec na rogach chaty i oknach, aby zapobiec ewentualnej podmianie dziecka. Zatykano nim dziurki od klucza, żeby demony nie weszły w ten sposób, a dziecku wkładano za pieluchy. W Małopolsce funkcjonowała opowieść o boginkach, jakoby miały porwać położnicę i wlec przez pole. Jedna, kulawa demonica zostawała w tyle, ale reszta nie chciała na nią czekać. Ta w odwecie powiedziała swojej niedoszłej ofierze 'Położnioka trzymaj dzwonka' i faktycznie, kiedy kobiecie po nocy w końcu wpadł w rękę dzwonek, te ją puściły. Dziurawiec nie tylko w ten sposób mógł być pomocny położnicom. Kadzenie tym zielem miało ułatwiać poród.

Jak widzicie wymienione ziela nie były w żaden sposób przypadkowe, a te zachowane w pamięci etnograficznej miały silne konotacje magiczne. Większość z nich również chroniła przed piorunami. Materiału zebrałam na tyle dużo, że pewnie będą z tego jeszcze 2 części, więc nie martwcie się, że coś pominęłam. Jak zawsze zapraszam do dyskusji i komentowania. Do zobaczenia!





Bibliografia pomocnicza:

Fischer A., 2016. Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych, Polskie Wydawnictwo Ludoznawcze, Wrocław

Klinger W., Bibljoteka “Ludu słowiańskiego pod redakcją Jana St. Bystronia nr.2/1931. Doroczne święta ludowe a tradycje grecko - rzymskie, Gebethner i Wolf, Kraków

Komentarze