Nie tak prędko baśń się baje, jak się prędko dziw ten staje…
Na bliż od Gniezna nad wodami Gopła górowali nie tylko Bogi, lecz toż samo kruszwicki gród. Zamieszkiwał, a panował tam niemal niepodzielnie kniaź Popiel, a rządził groźnie, a surowo. Żonę miał Niemkę przepięknej urody, a złą jak sto biesów. Wespół chciwi władzy, nie pytali nikogo o radę. U Słowian był zaś zwyczaj zwoływania wieców, do co naglących spraw wspólnoty. Kmiecie, gospodarze z niepokojem patrzali k'niemu.
Popiel ani myślał o wiecach rozprawiać! Zeźleni ziemianie nie chiceli z nim wojować, wici przyjmować, a wymawiali posłuszeństwo wyzbyci należności. Chytry kniaź w obawie zatargu z kmieciami i krwią z krwi stryjostwem, zaprosił rodzinę na ucztę, coby przepić z nimi niesnaski. Planował on jednak zbrodnię nie tylko przeciw ludziom, a przeciw Bogom. Białce swej nakazał zakląć miód na zgubę zaproszonych zeń gości. A gość w dom, Bogi w dom jak nakazali Przodkowie. Gościna rzecz święta. A naści glisdom, co ścierwo toczą.
Wykroczenie najgorsze nagrzej skarane zostało. Armia myszy powstała z ciał stryjów, a gnać poczęły na siedzibę podłego kniazia, bratobójcy. Popel w strachu, nie przyzwyczajon do źwierzęcegowroga, a nie bacząc na poddańców szukał z rodem całym azylu w wieży murowanej. Na centrum jeziora górowała dunmnie nad wodami, niczym koł wbity przez pacholę w kałużę.
Niestrudzone gryzonie szukając pomsty za dusze, znalazły go tamże i zagryzły bezlitośnie, jakież i on był razem z potomkami. I taki był nagły, jak grom mądrego Peruna koniec popielowego rodu i wojaczki z rodem myszków.
Komentarze
Prześlij komentarz