Wiedźmin dzieci lisicy - recenzja komiksu

Recenzja - Wiedźmin dzieci lisicy


Witam wszystkich w ten średniej urody dzień. Wczoraj zamieściłam na blogu wpis o demonach polnych, na który zapraszam wszystkich serdecznie. Możecie go znaleźć pod linkiem:


Dziś z kolei chciałam przedstawić Wam recenzję drugiej części komiksowej serii "Wiedźmin" rozpoczętej w roku 2014. Niedawno wyszła część czwarta, więc postanowiłam im się dla Was przyjrzeć. Ostatnio mieliście okazję przeczytać o "Domie ze szkła". Jak wypadła część następna, "Dzieci lisicy"? Zaraz się przekonamy.
Zapraszam!

Część druga komiksowej serii o Geralcie ma dokładnie ten sam skład co pierwsza. Za scenariusz odpowiada Tobin, a rysunki Querio... i tym razem wydaje mi się, że nie zaiskrzyło. Ciężko powiedzieć co jest powodem. Czy fakt, że scenariusz nie jest oryginalny, a tym razem bazuje na opowiadaniu Sapkowskiego (fragment książki "Sezon burz"). Czy fakt, że kreska Joe diametralnie się zmieniła i miał chyba mniej pola do popisu jeśli chodzi o tło opowieści. 
Rysunki wydają się po prostu nijakie. Zniknął organiczny, charakterystyczny sznyt, który tak chwaliłam przy okazji części pierwszej. Kolory też nie zachwycają. A okładka obiecuje bardzo wiele, więc może być to spore rozczarowanie.
Cała historia jest także nudna. Z perspektywy czasu stwierdzam, że może taka miała być. Może czytelnik miał czuć niepokój i mieć wrażenie że czyta w kółko to samo pod wpływem czaru lisicy? Nie zmienia to faktu, że jeśli z nudów masz ochotę odłożyć czy to komiks czy książkę na bok, to nie wróży to dobrze ani sprzedaży, ani temu że sięgniesz po część następną. Historia też pozbawiona jest klimatu klasycznego horroru, jak poprzedniczka. Do tego kompletnie "z dupy" dodany jest wątek niewiasty przewożącej list miłosny. Na cholerę jest ona wprowadzona? Tego nie wie nikt, bo absolutnie niczego nie wnosi do fabuły nie wiadomo skąd się wzięła ani dokąd tak naprawdę zmierza. Jedynym usprawiedliwieniem jest ewentualnie próba wprowadzenia wątpliwego wątku romantycznego. Ciekawie się robi dopiero na samiusieńki koniec i  jak zaczyna się robić lepiej, to znajdujemy tylną okładkę. Przynajmniej są cycki.

Czy warto? Komiksy to autonomiczne historie, więc nie łączą się ze sobą bezpośrednio fabularnie. Po tomie pierwszym ten może być zwyczajnie rozczarowujący. Ja się nim wręcz zmęczyłam. Acz końcówka może się wydać ciekawa. Poleciłabym tę część po prostu bardzo cierpliwym fanom sagi "Wiedźmin". Inni mogą być niepocieszeni.



rok wydania: 2015


cena okładkowa: 49,99








Komentarze