Przejdź do głównej zawartości
Wrona z Madenfal - recenzja e-booka
Wrona z Madenfal - Osowski
Recenzja
Dziś chyba po raz pierwszy w historii bloga, dzięki życzliwości autora mam przyjemność zrecenzować dla Was audiobooka. Wronę z Madenfal.
Zapraszam!
Wrona z Madenfal to debiut Przemka Osowskiego. Bardzo ucieszył mnie fakt, że powieść dark fantasy czyta Gotri, często usypiający mnie do snu. Pytałam autora, czy jest pewien, czy ta książka jest dla mnie. Zapewnił mnie, że owszem ale mam pewne wątpliwości do tej pory. Przeczytałam ostatnio bardzo mądre zdanie. Parafrazując: recenzenci robią krzywdę autorom porównując książki do Pratchetta, czy Kinga windując oczekiwania czytelnika. Tu pisarz sam stawia swoją powieść obok Wiedźmina i sagi Pieśni lodu i ognia. Nie będę się więc bać porównań. Tyle słowem wstępu.
Zacznijmy od głównego zarysu. Akcja książki toczy się w Gjaladenie. Na głównego bohatera wytypowała bym ponurego Hialkana rozdrapującego w kółko swoją przeszłość. Ale
Książka ma strukturę podobną do Pieśni lodu i ognia. Fabuła jest poszatkowana, wątków wiele, tak samo jak bohaterów żeby ożywić całe uniwersum. Z tego powodu, szczególnie na początku, ciężko się w tym wszystkim połapać. W samej treści chyba najwięcej inspiracji płynie z Wiedźmina, z tym wyjątkiem że w Gjaladenie istnieją tylko złe lub złe wybory.
Pozycja jest bardzo chaotyczna i z tego powodu potrzebuje bardzo dużo uwagi. Często musiałam cofać odsłuch jak choć na chwilę coś rozproszyło moją uwagę, bo momentalnie gubiłam wątki. Mam wrażenie, że treść wymaga nieco uporządkowania, bo sprawia wrażenie upchnięcia zbyt dużej ilośći szprotek w za małej puszce. Problem też stanowią antypatyczni bohaterowie, których losy masz raczej kompetnie w dupie.
Czemu mam wątpliwości, czy jest to książka odpowiednia na bloga? Otóż owszem, słowiańscy bogowie z rzadka są wywoływani do tablicy, ale bez szerszego kontekstu. Zdaje się, że w uniwersum nie może funkcjonować żadna religia, aby nie dawać bohaterom nawet tego typu nadziei. Nie ma nawiązań do kultury, szerszej demonologii czy historii słowiańskiej. Nie można więc nazwać jej z czystym sumieniem "słowiańską".
Czy polecam książkę? Szczerze nie wiem, czy sięgnęłabym po kolejny tom. Musiałabym chyba trochę od niej odpocząć i przysiąść do bieżącego za kilka miesięcy jeszcze raz. Tymczasem pozycja jest pogmatwana i to nie w sposób, który zmusza do myślenia i rozwija. Raczej frustrująca jak kostka rubika. Ale ona przecież też ma swoich fanów. Jeśli więc macie ochotę podjąć się jej rozwikłania, nie krępujcie się.
Rok wydania: 2025
Komentarze
Prześlij komentarz