Przedsionek - recenzja

 

Przedsionek - Połczyńska

Recenzja Dziś zerkniemy do kolubryny Dominiki Połczyńskiej wydanej przez Novae Res. Zapraszam! Przed sobą mamy pozycję, która jest debiutem pani Połczyńskiej. Dobrym debiutem, choć nie dla osób o słabych nerwach, pochodzenia włoskiego i szefów kuchni. Pozycja z gatunku - jak bym to określiła - village fantasy. Wydaje mi się, że trafi również do fanów thrillerów psychologicznych. Jest też idealna na przełom października i listopada, a więc to idealny czas, by po nią sięgnąć. Książka pisana jest bardzo zgrabnym językiem. Zawiera elementy najnowszej mitologii chrześcijańskiej i demonologii słowiańskiej, na której autorka buduje swoje uniwersum Przedsionka. Wypracowała własny podział istot zamieszkujących tajemnicze miejsce, do którego, po części z własnej woli, trafia główna bohaterka, od tej pory miotająca się pomiędzy światem żywych i umarłych. Jak już jesteśmy przy Inie to chwilę się przy niej zatrzymajmy. Nasza bohaterka ma 28 lat, narzeczonego i pod jego wpływem poniekąd jest zmuszona do przeprowadzki na wieś. Z zawodu jest grafikiem i wiedzie na wskroś nudne życie, co zresztą często lubi sama powtarzać. Jest również typowym karierowiczem. Niestety przez przypadek trafia do zaświatów (nadal żyje, spokojnie) i musi przewartościować całe swoje życie. Książka jest głównie o relacjach. W pierwszej części książki to Ina vs. Filip, później Ada vs. Jonan i Ina vs. Gartus (poroniec; jedna z najciekawszych i niezdefiniowanych postaci w całej powieści) i w końcu Ina vs. wszyscy, choć jest tego na tyle dużo, że nie jestem pewna czy dobrze to określiłam. Skupmy się na pierwszej z nich. Filip jest narzeczonym przyszłej ławniczki. Jest równie nudny jak ona i ma takie same priorytety, więc wszystko wbrew pozorom działa. Do czasu. W momencie, w którym Ina zaczyna zmieniać swoje życie, partnerowi wydaje się, że traci kontrolę. Nagle okazuje się, że kobieta utknęła w związku ze skrajnie niedojrzałym maminsynkiem, który zmiany tłumaczy... chorobą psychiczną. Toksyczne zachowanie nie jest jednak dla niej powodem do przemyśleń. W późniejszym czasie dostajemy relację istoty - Jonana i tajemniczej Ady. Mieszkanki Przedsionka, lecz niezdefiniowanej i nie znającej własnej tożsamości. Płomienny romans będzie zatem podszyty tajemnicą i pewną tragedią, której Ina, jak zwykle przyjmująca pozycję Wallenroda próbuje zapobiec. W tej części dostajemy też w sumie kwintesencję książki. Graficzka zostaje bowiem na drugi etat ławnikiem - członkiem komisji rozstrzygającej w sądzie konflikty w zaświatach. Tu, jak na ziemi możemy się spotkać nie tylko z błahostkami zajmującymi istoty w zaświatach, ale również nierówności i dyskryminację. Odkryjecie również święta w zaświatach, ich historię i wiele innych wątków. W schyłkowej części książki wszystko bardziej wymyka się definicji. Ewidentnie zadziało się tam coś złego. Mam wrażenie, że autorka sama powoli miała jej dość, gdyż główne wątki zupełnie się rozmywają, tak samo jak relacje - tak ważne dla pozycji. Nie rozstrzygają się praktycznie żadne sprawy, a zakończenie pozostaje otwarte. Wygląda to tak, jakby pisarka po napisaniu 70% fabuły stwierdziła: "koniec", połatała na szybko wszystko, żeby się z grubsza zgadzało i jeb! Skończyła i tak za długą powieść. Mimo wszystko myślę, że możemy liczyć na kontynuację, choć nawet nie zakończenie, a cała końcówka książki jest wysoce niesatysfakcjonująca.

Czy polecam książkę? Przyznam szczerze, że nieco zmęczyła. Nie zrozumcie mnie źle, fabularnie naprawdę do mnie trafia. Jej głównym problemem jest fakt, że jest za długa.Czytając ją myślałam, że zwariuje! Można było ją spokojnie podzielić na 2 tomy, a niczego by nie straciła. I tak ma otwarte zakończenie! Mimo to, jeśli lubicie psychologiczne thrillery, powieść może szczególnie do Was trafić. Polecam!

Rok wydania: 2025

Cena okładkowa: 64,99


Komentarze