Kłopoty Wyraju - Jankowski
Recenzja
Hej kochani. Dziś beletrysyka. "Kłopoty Wyraju".
Zapraszam!
Przed sobą mamy drugą książkę Jankowskiego. Jest ona ilustrowana. Półprofesjonalne szkice wyglądające na robione ołówkiem bardzo przypadły mi do gustu, dopóki nie przeczytałam, że są generowane przez AI. Ten fakt z kolei mnie nieco przeraził i przytłoczył. Jeszcze niedawno krytykowałam wydawnictwa za to, że plują grafikom w twarz publikując takie babole, a tu bym się szczerze nie zorientowała. Tyle wstępem.
"Kłopoty Wyraju" to kryminał urban fantasy, jednego z moich ulubionych gatunków beletrystycznych, także czytałam ją z wypiekami na twarzy. Zawiera on luźne elementy mitologii i demonologii słowiańskiej. Często lawiruje między faktami, wykorzystując je w świetny sposób. Autor dokłada też własne elementy na potrzeby fabularne. Tak między innymi powstał słowiański ragnarok - joromrok. Moja rada przed lekturą - nie przywiązujcie się do bohaterów, bo autor jest bardziej skuteczny w pozbywaniu się ich niż George Martin.
W głównym wątku kryminalnym, w roli detektywa i przewodniego bohatera poznajemy leszego - Lecha Dębskiego. Zasadnicza akcja książki dzieje się w Warszawie i jej okolicach, co akurat było dla mnie dodatkowym atutem, gdyż podczas lektury codziennie rozglądałam się za Dębskim w miejscach, w których bywał.
Jesteśmy więc we współczesnej Warszawie. Demony w powieści żyją obok ludzi pozbawione w dużej mierze swoich naturalnych habitatów, ukrywając jednak swoją prawdziwą tożsamość. Bardzo spodobały mi się nazwiska nadprzyrodzonych bohaterów, często nienachalnie nawiązujące do ich domen i "podział" wampirów wyjęty częściowo z sagi Wiedźmin. Książka ma zresztą wiele odniesień do popkultury jak i popularnych memów. Rozpoznałam między innymi "Władcę pierścieni", "Chłopaki nie płaczą", "Wywiad z wampirem", "Czterej pancerni", "Kuchenne rewolucje", "Znachora", a nawet "Ogniem i mieczem". Jeśli jesteście fanami klasyków zamszałego, polskiego rocka, to ta pozycja przypomni Wam wiele tytułów.
Jako jeden z największych plusów pozycji wymieniłabym dialogi i fakt, że książka mimo mrocznej tematyki jest bardzo zabawna, co tonuje treść. Posiada też wiele gier słownych. Nie bez znaczenia jest również jej dynamika.
W książce są mrugnięcia okiem do mitologii słowiańskiej, także widoczne jest oczytanie autora. Pojawia się nawet moja imienniczka - Morana. Niestety w relatywnie krótkim epizodzie.
Oczywiście nie obyło się bez mankamentów. Są błędy w korekcie, szczególnie widoczne na początku książki. Wybiło mnie też z rytmu kilkukrotne stwierdzenie, że rusałka ZNAŁA własną siostrę (Dębski, z takim przenikliwym umysłem nie myślałeś, żeby zostać detektywem?). Leszy jest również dość niecierpliwy jak na wykonywany zawód, co nie zawsze stawia go w dobrym i profesjonalnym świetle. Miałam nadzieję, że obędzie się bez takich wpadek merytorycznych, ale niestety w książce pojawiły się również pseudobóstwa słowiańskie takie jak Dziewanna, Kupała czy Łada. Zdaję sobie sprawę z faktu, że mam przed sobą fantastykę i może nie powinnam się tak czepiać, ale niestety czytelnicy lubią brać takie sprawy za prawdy objawione (szczególnie, że często beletrystyka jest ich jedynym źródłem wiedzy o mitologii), czego najlepszym przykładem są książki i cały przykład prowadzenia narracji przez pseudonaukowca Cz. B..
Cy polecam książkę? Jasne. Mi bardzo przypadła do gustu, choć kilka rozwiązań fabularnych szczerze mnie zasmuciło. Ale jak budzi emocje, to znaczy że jest dobrze.
Cy polecam książkę? Jasne. Mi bardzo przypadła do gustu, choć kilka rozwiązań fabularnych szczerze mnie zasmuciło. Ale jak budzi emocje, to znaczy że jest dobrze.
Rok wydania: 2025
Komentarze
Prześlij komentarz