Ofiary dla bogów (?)

 To co boskie oddajcie bogom



Witajcie kochani, dziś chciałabym poruszyć chyba po raz pierwszy na łamach bloga temat ocierający się nieco o tematykę rodzimowierczą. Mianowicie: jakie ofiary składać bogom? Generalnie jest to temat ciekawy i bardzo rozległy, ale postaram się go potraktować jak najbardziej szczegółowo, ażeby zakreślić jak najdokładniej poruszaną problematykę i żebyście mogli zrozumieć, dlaczego nie jest to tak łatwy temat. Tym razem nie posłużę się jedynie źródłami historycznymi i archeologicznymi, ale też własnym, skromnym doświadczeniem. Jeśli chcecie poszerzyć swoją wiedzę na zadany temat zapraszam do bibliografii, którą jak zawsze znajdziecie na dole.

Zapraszam!


Zaczniemy od definicji ofiary zaczerpniętej z "Małego słownika dawnych Słowian" pod redakcją prof. Leciejewicza: "ofiary (strosłow. treba, trzeba) forma adoracji bóstw, demonów i duchów przodków, polegająca na składaniu im lub spalaniu ku ich czci dóbr materialnych, przeważnie hodowlanych zwierząt, płodów rolnych lub cennych przedmiotów. Szczególną formą o. były krwawe o. ze zwierząt i ludzi, gdzie chodziło o przelanie krwi, symbolu życia (...)". O ofiarach z ludzi składanych przez Słowian pisałam już obszerny artykuł, który możecie znaleźć w Nr.1 (22) 2021 Gniazda, lub na Academia.edu, więc pominiemy dziś ten aspekt. Przejdziemy do klasyfikacji i rodzajów ofiar składanych przez naszych Przodków i dziś, przez wyznawców wiary tradycyjnej.

Zacznijmy od ogólników. Ofiary generalnie składano do ognia (wiara w przeniesienie ich za pomocą płomieni do bogów/duchów), do ziemi, lub wody. W późniejszym czasie, gdy kult stał się bardziej zorganizowany, gromadzono je w świątyniach. Były to głównie płody rolne i mięso zwierząt zabijanych na potrzeby obrzędowe i biesiadne. Dziś są to płody rolne i przygotowane w domostwach posiłki. Ważna była również rola alkoholu, który nie tylko był ofiarą, ale służył również celom wróżebnym. Przejdźmy do szczegółów.

Skutkiem “ubocznym” przeprowadzonych przeze mnie w 2019 roku badań bibliograficznych był autorski podział, oraz systematyka wotów składanych bogom. System ten wiązał się bezpośrednio głównie z charakterem miejsca, w którym się je ofiarowywało. Jest on oczywiście symboliczny i bardzo ogólny.

Żertwa - była to ofiara całopalna. Cechą główną żertwy był fakt, iż przeprowadzana była przez żercę (kapłana) i wiązała się również z biesiadą, w której uczestniczyli wszyscy zebrani. Sprawowana była głównie w dużych ośrodkach kultowych i miała cechy bardzo uroczyste, najczęściej sprawowana podczas corocznych świąt. 

Trzeba - również ‘odświętna’ ofiara kultowa składana bogom, głównie wiążąca się ze świętami agrarnymi. Mogła obejmować zwierzęta różnej maści (od drobiu, nawet po konie), którym zazwyczaj upuszczano krew, ale także płody rolne. Podobnie jak żertwie towarzyszyły jej zabiegi magiczne oraz rytuały. Według definicji Brüknera (1985) były to ofiary z pożywienia składane Rodowi i rodzanicom. Co do rodzanic wtrącę jedynie, że przygotowywano im specjalną ucztę w noc po narodzinach potomka. Typowymi ofiarami był przede wszystkim ser, chleb, kasza, miód, względnie kutia (narodziny i dzieci ogółem należą do świata chtonicznego). 

Ofiary dziękczynne (wota, zach. obiata) - można uznać, że były to “zakłady” z bogami. Obiecywało lub ślubowało im zazwyczaj konkretną ilość dóbr, np. za planowaną, wygraną wojnę. Składane były one w świątyniach (kącinach) i stanowiły głównie dziesiątą część łupów, jakie udało się zdobyć. 

Ofiary zakładzinowe - były szczególną formą ofiar, które były “wmurowywane” w / pod fundamenty lub miejsca nośne struktur architektonicznych. W domostwach najczęściej było to pożywienie i napoje w różnego rodzaju naczyniach. Świątynie wymagały jednak bardziej znaczącej ofiary. Były to znowu zwierzęta różnych rozmiarów (często konie, gdyż według ówczesnych przekonań było to zwierzę wyjątkowo godne bogów), ale także nawet ludzie, co jest udokumentowane pod kątem archeologicznym w wykopaliskach wielu części kraju. Podkreślić jednak należy, że w trakcie celebracji obrzędowej, w obliczu kataklizmu lub w trakcie działań wojennych stawało się to akceptowalnym aktem religijnym, a nie przestępstwem, jakim było w innych wypadkach. Według słów Thietmara, opisujących świątynię w Radogoszczy ofiary zakładzinowe mogły odznaczać się tak ogromną skalą, iż całe fundamenty były zrobione z kości (poroża). Pozwolę sobie dosłownie zacytować kronikarza: “W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt”. Składano je również pod mosty lub obwarowania grodowe.

Ostatnią kategorią wyróżnioną przeze mnie w badaniach są ofiary osobiste. Można je określić jako ofiary złożone przez osoby prywatne w celu okazania czci, dziękczynienia lub prośby o konkretną, intymną sprawę. Jako podkategorię chciałabym tu zaliczyć wota akwatywne. Bogowie najbardziej cenili sobie rzeczy o mocnym nacechowaniu emocjonalnym, więc ich bezpośrednia wartość, w zależności od wagi wydarzenia lub życzenia, zależały bezpośrednio od darczyńcy. Często były one spalane lub wrzucane w wody, zarówno płynące, jak i stojące. Jednym z bezcennych źródeł wiedzy o tego typu ofiarach jest Jezioro Zarańskie, w którym znaleziono nie tylko duże ilości przedmiotów codziennego użytku, lecz przede wszystkim oręża, również niezwykle cennych egzemplarzy inkrustowanych srebrem i złotem (!).

Ostatnim rodzajem są obiaty, które składano własnym zmarłym i duchom. Według Słowian dusze mogły spożywać pokarmy, więc nie tylko składano jedzenie jako podarki pogrzebowe, ale także przynoszono jedzenie rokrocznie na cmentarze, przy czym w wielu rejonach obchodzono Dziady kilka razy do roku. Podczas uczt na cześć przodków przygotowywano puste nakrycie, na które odkładano pierwszy kęs każdej potrawy, rzucano jedzenie i napitek do ognia, ulewano na ziemię i nie podnoszono sztućców, które upadły, gdyż oznaczało to, że duchy są jeszcze nienasycone. Spożywano kaszę, miód, jaja, kutię i wódkę. Potrawy dla duchów w szczególności charakteryzują się obecnością kaszy i maku, który odgrywał szczególną rolę w żegnaniu zmarłych. Ważne były również jaja i pisanki, które są symbolem życia i cyklu odradzania się przyrody. Na Mazowszu, nad Narwią i Podlasiu relikty święta przetrwały w obyczaju przynoszenia jadła pod kościoły i cmentarze w Święto Zmarłych i Zaduszki. Tak z kolei o świętowaniu wypowiada się pierwsza polska encyklopedia (Starożytności polskie) z roku 1842:

"Dziady, obrządek na cześć zmarłych na Litwie, Żmudzi, w Kurlandii i Prussiech około 2 listopada czyli dnia zadusznego obchodzony. Przynoszą duszom pokarm i miód, piwo, ryby, mięso - rzucają z każdej potrawy pod stół, zlewają nieco trunków, kadzą mąką, zbożem, solą i kadzidłem (...) Po uczcie zamiata ofiarnik izbę wołając na duszyczki: "Jadłyście, piłyście, teraz idźcie precz!"".

Rzutem na taśmę wspomnę tylko o ofiarach pogrzebowych. Do grobów wkładano rzeczy codziennego użytku, ulubione przedmioty zmarłego, jaja, pokarm, napitki i szczególnie na tą okazję przygotowane przedmioty nie utylitarne ze zdobieniami bazującymi na mitologii.

Teraz odrobina folkloru i późniejszych źródeł.

,,Homiliarz opatowicki” przypisany biskupowi praskiemu Hermanowi (XI–XII w.) mówi, iż ,,Idole” mogą oznaczać również dusze zmarłych, co konkretyzuje zakaz picia i spożywania rzeczy ofiarowanych zmarłym. To z kolei bezpośrednio nawiązuje wyraźnie do kultu przodków. Dzieło zabrania także czci ludzi zamiast Boga. Kolejny zakaz odnosił się do składania ofiar pod drzewami (w gajach?) i u źródeł.

Jak już zostało wspomniane główną formą oddawania czci bogom było składanie ofiar w postaci zwierząt, jadła, napojów, części łupów wojennych i “prywatnych” ofiar w postaci ozdób lub przedmiotów codziennego użytku. Im większe nacechowanie emocjonalne dla właściciela miał poświęcany przedmiot, tym bardziej był on godzien bogów. Ofiarom towarzyszyły inkantacje, modlitwy lub formuły magiczne, a po części ,,oficjalnej” przy świętach wspólnoty następowała ,,towarzyska”, podczas której odbywały się śpiewy, pląsy i spożywanie ofiar, co czyniło uroczystości religijne bardzo atrakcyjnymi dla uczestników, stąd kościół miał problem z ich wytrzebieniem, więc częściowo je zaakceptował. Papież Grzegorz Wielki (VI w.), który wydaje się być dość rozumnym gościem w 601 roku zalecał podczas misji nie burzyć pogańskich świątyń, lecz odprawiać w nich egzorcyzmy, święcić i budować w nich ołtarze nowego boga. Dodaje: ,,(...) A ponieważ mają zwyczaj [poganie] zabijać wiele wołów na ofiarę dla demonów, należy i to im zezwolić na jakąś uroczystość, by na przykład w dzień poświęcenia kościoła, albo w dzień śmierci świętych męczenników, których relikwie tam spoczywają, poczynili sobie z gałęzi drzew namioty koło tych kościołów przerobionych już ze świątyń i obchodzili uroczystość przy religijnych ucztach; i niech już zwierząt nie ofiarowują diabłu, lecz niechaj i dla chwały Boga zabijają zwierzęta na pokarm dla siebie, i na nasycenie się dzięki składają Dawcy wszystkiego, aby przez to, że zezwala im się na pewne zewnętrzne uciechy, łatwiej mogli się godzić na radości wewnętrzne. Bo nie ulega wątpliwości, że jest rzeczą niemożliwą pozbawić umysły surowe wszystkiego od razu, ten bowiem, kto usiłuje wspiąć się na szczyt, wznosi się po schodach krokami, nie zaś skokami”.

Szczątki związane z konstrukcją budynku to ofiary zakładzinowe, o których już była mowa. Pamiętać należy jednak, że stosowało się je nie tylko w miejscach sakralnych, ale również w budownictwie mieszkalnym i użytkowym. Ciekawy przykład takowej pochodzi z Gdańska. Pod podłogą jednego z domów zarejestrowano depozyt składający się ze szkieletu płodu / niemowlęcia. Opinia Barbary Lepówny stwierdza, że budynek, pod którym znaleziono szczątki, był wzniesiony na fundamentach poprzedniego, z którego pozostawiono wyłącznie dranice przykrywające rzeczone kości. Otwór mógł służyć do bliższego kontaktu ze zmarłym lub do wkładania przezeń ofiar. Na powierzchni znaleziono łupiny orzechów laskowych, grudki bursztynu, paciorki z pestek wiśni, ości ryby, pestki śliwy i węgle drzewne. Jeśli chodzi o kult domowy, podstawą jak w wypadku świątyń mogła być właśnie pierwsza ofiara zakładzinowa pod budynek. Ofiara taka, w tym wypadku prawdopodobnie dedykowana duchom przodków, mogła przesądzić o przyszłym szczęściu mieszkańców domostwa. Jako codzienne praktyki na rzecz dobrych demonów kultywowano wrzucenie cząstki jadła do ognia lub w kąt, najczęściej w pobliże zapiecka, względnie pozostawienie resztek na stole. Pozwolę sobie przytoczyć fragment raportu z misji jezuickich odbywających się w 1583 roku w Wilnie. Z dokumentu wynika, że ,,Stan diecezji był opłakany (...) Trwały stare przesądy i ów Jowisz Gromowładny, Perkunas, Stare Dęby, jarzębina, gdzie indziej większa skała. Czcił gmin owych dawnych bogów i innych więcej tego rodzaju, jakich, wedle słów poety, najpierw strach na ziemi utworzył, mniemali nędznicy, że za ich opieką domostwa, trzody, ogrody ocaleją i przebłagiwali ich pewnymi obrzędami i ofiarami. Perkunowi po lasach ogień święty, niby westalki rzymskie wiecznie podniecali. Ziemi wieprzków dawali i resztki ofiary w domu chowali, mniemając że to do ich powodzenia a całość domostwa należy odrzucić to wydawało się im przestępstwem, a gdy nasi im to nakazywali, przeczyli, by się na to odważyć mieli, gdyż inaczej dotknął ich bogowie nękać wielką klęską. Mieli oni i sąsiednie szczepy inne śmieszne zwyczaje i obrzędy. Czyli, prócz wymienionych przez nas, bożka domowego, zwanego od nich Dimstipa, pana ogniska i dymu, jemu ofiarowywali parę kur i obchodzili ucztę krewni i sąsiedzi, aby przebłagany bożek każdemu w gospodarstwie domowym szczęścił. Przy tym wystrzegali się pilnie, aby nic z całej uczty nazajutrz nie pozostało, gdyż było zabronione, nawet wodę, w której miski omyto musiał ogień strawić. Umarłym przynoszono nad groby uczty w dnie doroczne, obrządek służby był zaś taki. Wylewano wodę z miednicy, nad stołem trzymano łyżki sztorcem, w czworobokach, do ustawionych na około, nawet w południe świateł, guślarz - ofiarnik wzywał umarłych w pewnych zwrotach, tak pomodliwszy się dobrze do dusz, zasiadał z domowymi do stołu i rzucał pierwszy kawałek potrawy pod trójnóg, podobnie i Rusini sąsiedni przynoszą jedzenie do grobów. Nic nie poczynali, do niczego się nie brali, póki wprzód nie przebłagali duchów. Miano zasiać pole, nosił chłopak, i wbrew woli gospodyni, koguta i kurę pod nóż ofiarny, chorował syn, szedł ojciec do wróżbity, a ten, rzuciwszy losy, zabijał bogu jagnię, aby głowę chorego wykupił. Na zielone świątki po gospodarstwach porcje zboża, warzono z nich piwo i umówiwszy się na biesiadę, zarżnąwszy kozła lub wołu nad brzegiem ruczaju zasiadano. Tu pożywa z ofiary najpierw wróżbita lub starzec jaki, potem inni uprosiwszy dobrą pogodę i żyzność. Gdy nasi, karząc, podobne obrzędy zwalczali, gdy odrywali od podwojów i ścian kości bydlęce i inne oznaki owego chropowatego nabożeństwa, deptali je i w ogień miotali, gdy wyrębywali ich dęby boskie i wyrzucali węże święte, z któremi ojcowie rodzin i dzieci od kolebki żyli poufale, krzyczeli poganie, że się zbeszczeszcza ich świętości i gubi ich bożków drzewnych i glinianych, skalnych i zielnych; inni dziwili się, że świętokradcy bezkarnie po ich domach i gajach plądrowali; że Perkun zaś ich tymczasem marznie, po zgaszeniu ogni” (z misji jezuickich).

Podobne znaleziska z pokarmów zalegające w warstwie kulturowej wyspy na Jeziorze Zarańskim oraz brak kości dziecięcych na regularnych nekropoliach świadczą o tym, że dzieci ‘zachowywano’ przy sobie lub ich szczątki miały wyjątkowe cechy ochronne. Mogło to być też spowodowane przekonaniem, że dzieci są mediatorami z zaświatami, a więc wykazują większą podatność na przemiany demoniczne.  Z najnowszej (2023) publikacji Merskiego wynika również, że zabieg ten mógł być spowodowany wiarą w fakt, że dusza zmarłego dziecięcia będzie miała “bliżej” do odrodzenia się w rodzinnym siole.  Depozyty zwierzęce z obszarów nekropolii wiąże się z intencjonalnymi pochówkami samych zwierząt, bądź ofiarami złożonymi ku czci przodków. Szczątki pozostawione w nieładzie w okolicach miejsc kultowych to resztki uczt ofiarnych.

Jedna z najwcześniejszych wzmianek pisanych dotycząca ofiar składanych przez Słowian Bogom należy do pióra Prokopa z Cezarei: ,,jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata. Składają mu w ofierze woły i wszystkie inne zwierzęta ofiarne

Z przekazów pisanych Nestora wiemy, że być może w miejscach kultowych składano ofiary z ludzi: ,,I począł władać Włodzimierz w Kijowie sam jeden, i postawił bałwany na wzgórzu za dworem teremnym: Peruna  drewnianego z głową srebrną i wąsem złotym, i Chorsa i Dadźboga i Strzyboga i Simargła i Mokosze. I składali im ofiary, nazywając ich bogami, i przywodzili syny swoje i córki na ofiarę biesom i plugawili ziemię ofiarami swymi. I splugawiła się krwią ziemia ruska i wzgórze to”. 

W wielu miejscach kultowych na terenie miejsc praktyk religijnych znajdowane są również ślady ofiar i palenia ognisk. Oto kilka przykładów: w centralnym miejscu, w obrębie świętego kręgu na szczycie Ślęży istniał zbiornik, w pobliżu którego znaleziono wiele przedmiotów z brązu oraz ceramiki, co naprowadza na myśl składanie wotów ofiarnych.  Obok wzgórza Bortosek także znajduje się krąg kultowy. W centralnym jego punkcie znajduje się ołtarz kamienny z wyżłobionym trójkątnym zagłębieniem. W tym miejscu także odkryto pozostałości ceramiki, w której składano ofiary. Na Górze Zamkowej nad jeziorem Żarnowieckim koło Pucka odsłonięto półkolistą strukturę kamienną. Otaczały ją fragmenty ceramiki oraz kości zwierzęce świadczące o tym, że w tym miejscu składano różnorodne ofiary. W jeziorze zaś odkryto depozyt ozdób z brązu, co świadczy również o ofiarach akwatywnych składanych w tym miejscu. Dojście do miejsca kultowego na Otalążce udogodniono przerzucając przez podmokły teren 10-metrową kładkę, z której wrzucano do wody ofiary przeznaczone dla bogów. Ceremoniał ten odbywał się prawdopodobnie w nocy, przy blasku rozpalonych ogni, po których zostało wiele śladów w okolicy. Przedmioty wydobyte z bagna to głównie naczynia gliniane, które miały poobtłukiwane brzegi zgodnie ze zwyczajem. W środku ołtarza występowały ślady po stojących tu niegdyś słupach, prawdopodobnie idolach. Znaleziono tu szczątki kostne łbów bydlęcych, które są świadectwem składania ofiar w tej postaci. Jezioro Zarańskie  posiada wyspę, którą otaczają dębowe pale w liczbie kilku setek. Stanowiły one konstrukcję nabrzeża z pomostami z drzewa i połączono ją z lądem mostem. Pod jedną dranią zlokalizowano depozyt składający się z dwóch czaszek - końskiej i owczej z żelaznego sierpa oraz ceramiki. Jest to prawdopodobnie ofiara zakładzinowa. W pobliżu znaleziono również przedmioty o wysokiej wartości takie jak pozłacane okucie, brązowy krzyżyk z wizerunkiem Jezusa Chrystusa, ozdoby, naczynia drewniane, rzeczy związane z rzemieślnictwem i militaria (żelaźce toporów, okucie włóczni) interpretowane jako dary akwatyczne.

Słowianie przypisywali niektórym kamieniom właściwości lecznicze, jak chociażby w przypadku głazu z okolic Kalisza. O inne ocierano się, nacierano chore miejsca wodą zatrzymaną w ich zagłębieniach i składano “im” ofiary przebłagalne. Wśród Słowian wschodnich oraz zachodnich młode dziewczęta, aby wyprosić szybkie zamążpójście, składały w takich miejscach w ofierze pierścionki oraz paciorki z naszyjników. Koraliki z muszli były zaś talizmanem płodności.

Woda była siedzibą znaczącej liczby istot, szczególnie demonicznych o złym nacechowaniu. Bezpośrednio im składano trzeby, aby otrzymać określone dobra czy łaski. Mimo uprzedzeń dało się z nimi dobić targu. Moszyński podaje przykład ofiary złożonej bóstwu zamieszkującemu wodę w celu wyleczenia bezpłodności i zapewnienia sobie potomstwa. Starsza kobieta w imieniu pary składa w ofierze czarnego szczeniaka. Kolor zwierzęcia wskazuje na chtoniczność daru. W każdym razie babcia po zabiciu małego składa go wodom i modli się następującymi słowami: ,,Panie morza czarnego, składam ci tę ofiarę, a ty pozwól, by owo małżeństwo miało dzieci”. Co ciekawe nie był to odosobniony przypadek, a ogólnosłowiański zwyczaj, mający na celu przebłaganie siły natury. Na terenie etnograficznie rosyjskim nad Oką jeszcze w I poł. XIX wieku chłopi na wiosnę, po roztopach kupowali bez targów konia, tuczyli go kilka dni, smarowali mu łeb miodem, uwiązywali dwa koła młyńskie u szyi i topili. Podobnie czynili Ugrofinowie. Zygmunt Gloger w 1882 roku pisze, że nad jednym z jezior w Augustowskiem chłopi rzucali co roku kurę dla topielców. Inna wzmianka, choć dość enigmatyczna, z terenu Wielkopolski z końca XIX wieku mówi, że w Trzemesznie w dzień św. Jana (tzw. Wodniki) zawsze tonęły 3 osoby, więc pod poświęconym dębem zabijano 3  koguty, celem profilaktyki. Trzy ofiary składano również w jeziorze Drawsko w szczecińskim. Znany był też zwyczaj ‘karmienia’ wody płodami rolnymi. Robiono tak podczas wezbrania wody, suszy, budowy na wodzie lub podróży. Z XVII-wiecznego ‘Spisu zabobonów Wenedów’ możemy dowiedzieć się, że odpowiednim darem mogło być piwo z nienapoczętej beczki,  które wlewano do akwenu. Można było też w podobnym celu kadzić chmielem. Ciekawym przykładem domniemanego miejsca kultu, który wiąże się z bezpośrednim kultem wody jest stanowisko położone na wyspie jeziora Gągnowo nieopodal miejscowości Nętno. W pobliżu mostu łączącego kompleks z brzegiem jeziora zarejestrowano szereg przedmiotów, które można interpretować jako osobiste ofiary akwatywne. Były to militaria, elementy uprzęży dla koni, różne narzędzia i fragmenty ceramiki. W konstrukcji mostu znajdowały się również dwie końskie czaszki, które interpretuje się jako zakładzinowe.

Przedmiotem kultu pośredniego Słowian były również drzewa. Dąb był siedzibą Peruna i symbolem trwałości, nieśmiertelności oraz symbolem męstwa. Był generalnie bardzo ważnym drzewem w życiu, kulturze i religii Słowian. Konstantyn Porfirogeneta pisał o szczególnym miejscu kultu z nim związanym: ,,Docierają do wyspy zwanej święty Grzegorz i na tej wyspie składają ofiary, ponieważ tam stoi ogromny dąb, ofiarowują zaś żywe koguty. Jedni też wbijają strzały wkoło, inni kładą chleb i mięso, i to, co każdy z nich ma, jak nakazuje ich zwyczaj. Rzucają losy o koguty czy je zabić, czy zjeść, czy pozostawić żywe”. Orzechem miał się opiekować Czarnogłów (Weles?). Jego owoce również były wyjątkowe. Zarejestrowano je w wielu miejscach między ofiarami, ale także w wielu pochówkach. Ebbo w ,,Żywocie biskupa Ottona” wspomina o tym, że gatunek ten rósł także w Szczecinie i zamieszkiwało go bliżej nieokreślone bóstwo. Pod drzewem zamieszkiwał kapłan żywiący się jego owocami. Na terenie ówczesnej Polski było wiele drzew, które otaczane były kultem. Relacje z misji  jezuickich z 1606 roku mówią o składaniu ofiar określonym, świętym drzewom jako pośrednikom bogów. Kapłan składał im dary, po czym unoszono beczkę z piwem w górę, by kapłan lipowym kropidłem skropił zebranych. Uważano, że bez piwa bogowie nie wysłuchają ofiarników. Po napojeniu trunkiem tańczono i śpiewano wśród drzew podczas palenia złożonych darów.

Jak sprawowano ofiary w ośrodkach świątynnych? Saxo Gramatyk opisuje posąg Świętowita i pewne manipulacje obrzędowe dokonywane w Arkonie. Przez widoczne analogie możemy sobie pozwolić na jej przytoczenie: ,,W świątyni stał posąg ogromny, wielkością przewyższający postać ciała ludzkiego, czterema głowami i tyluż karkami wzbudzający zadziwienie, z których dwie w stronę piersi, a dwie w stronę pleców zdawały się patrzeć. Zresztą wzrok umieszczonych z przodu czy z tylu [głów], jedna w prawo, druga w lewo zdawały się zwracać. Brody były podgolone, włosy podstrzyżone tak, że widoczny był zamiar artysty, aby przedstawić sposób, w jaki Rugianie pielęgnowali swoje głowy. W prawicy [posąg] trzymał róg z rozmaitego kruszcu zrobiony, który kapłan znający się na ofiarach co rok napełniał winem, aby z samego stanu napoju mógł wywnioskować o obfitości roku przyszłego. Lewa ręka na boku wsparta tworzyła łuk. Szata dochodząca aż do goleni kończyła się w tym miejscu, w którym dzięki zastosowaniu rozmaitości drewna, były połączone z kolanami tak niewidocznie, że miejsce ich spojenia tylko przy bacznej uwadze można było dostrzec. Nogi dotykały gruntu, a podstawy ukryte były w ziemi. Opodal widziało się uzdę i siodło bóstwa i kilka innych odznak boskości. A podziw dla nich zwiększał się z uwagi na miecz znacznej wielkości, którego pochwa i rękojeść rzucały się w oczy zewnętrznym wyglądem srebra i znakomitej ozdoby rzeźbiarskiej.’’ Do tego opisu z kolei bliźniaczo podobna jest XII-wieczna relacja mnicha piszącego w opactwie Malmesbury - Williama. Mówi ona o Słowianach (według Słupeckiego Wieletach) podporządkowanych przez cesarza Henryka III: ,,Vindelici zaś czczą Fortunę, ustawiwszy jej wyobrażenie w najsławniejszym miejscu, umieszczają w jej prawej ręce róg z napojem (...) Tam ostatniego dnia listopada, siedząc wspólnie w koło, próbują, i jeśli róg znajdują pełnym cieszą się z głośnym okrzykiem, gdyż taki im róg zwiastuje na przyszły rok obfitość plonów i pomyślność we wszystkim, jeśli zaś jest przeciwnie - rozpaczają”. Magia obrzędowa i wróżby na przyszłość wyglądać więc miały podobnie i przy uczestnictwie alkoholu. Wracając do Arkony - następną fazę obchodów kronikarz opisuje w następujący sposób: ,,przynoszono wówczas kołacz przyprawiony miodem, okrągłego kształtu, a takiej wielkości, że dorównywał prawie wysokości człowieka. Stawiając go pomiędzy sobą a ludem, zwykł się pytać kapłan, czy (...) go widzą. Gdy opowiadali, że go widzą, wypowiadał życzenie, aby za rok go nie mogli zobaczyć (z powodu bardziej okazałego kołacza przyp. własny). Tym życzeniem obejmował on nie tylko przyszłość swoją czy ludu, lecz pomyślny urodzaj w przyszłości w ogóle. Następnie w imieniu bóstwa naradzał się z obecnym ludem i upominał go, aby i nadal pilnym składaniem ofiar oddawał cześć bóstwu. I jako najpewniejszą nagrodę za tę cześć obiecywał zwycięstwo na lądzie i morzu. Zakończywszy w ten sposób uroczystość, pozostałą część dnia zażywali we zbytkowe biesiadowanie i obracali przyniesione na ofiarę zapasy na ucztowanie i żarłoczność zmuszając poświęcone bóstwu zwierzęta ofiarne do służenia swej zachłanności. Przekroczenie wstrzemięźliwości uważano na tej uczcie za czyn pobożny, a jej zachowanie za bezbożność miano”. Opisane zwyczaje były związane ze świętem Plonów. W czasie, w którym wykonywano je przy świątyni, najprościej ocenić uzyskane zbiory i zależnie od nich ocenić przyszły rok. Potem następowało złożenie w ofierze ich części. Wreszcie składano ofiarne zwierzęta, a przynajmniej ich część, jak wynika z opisu Gramatyka. Na zakończenie, aż do nocy trwała zabawa z ucztą. Inaczej zaś przedstawiały się święta zmarłych, gdzie obrzędy odbywały się na cmentarzach i połączone były z paleniem ogni w celu ogrzania zmarłych i “karmieniem” ich mięsem zabitych zwierząt.

We Wrocławiu w XI wieku wzniesiono budynek świątynny zlokalizowany w centrum miasta. Kącina pogańska miała 9 na 4,5 metrów. Czas powstania świątyni datowany jest na lata 10321033. Odkryto także ofiarę zakładzinową w postaci czaszki konia. Pod południową ścianą znaleziono też prawdopodobnie ofiary o charakterze magicznym czyli części naczyń glinianych przykryte drewnianymi talerzykami złożone pod węgłem. W środkowej części świątyni stwierdzono fragmenty tkanin jedwabnych, lnianych i wełnianych. Cechą szczególną świątyni jest obecność jedwabiu i złotogłowiu.


Na koniec spróbujmy sobie nieco usystematyzować dary ofiarne. Najpopularniejszą formą jest oczywiście pokarm, pieczołowicie przygotowany przed obrzędem. Może być to oczywiście mięso, ale dziś wspólnoty rodzimowiercze niezwykle rzadko składają krwawe ofiary w postaci zwierząt. Bardzo upraszczając - dla bogów chtonicznych przygotowuje się kaszę, duchom sypie mak. Jasnym  bogom składa się głównie ziarno, symbol szczęścia i życia, ziele, kwiaty (zioła) i placuszki. Bardzo ważną potrawą podczas obrzędów jest chleb i kołacz miodowy, symbol dobrobytu i wspólnoty, później dzielony między biesiadników. Jaja symbol odradzającego się do życia świata to dar typowy dla obrzędów wiosennych i składany zmarłym do grobów. Podczas świętowania litrami leje się również miód, symbolizujący dostatek i piwo.

To wszystko w dzisiejszym wpisie. Jak macie jakieś pytania, zapraszam do śmiałości i dyskusji w komentarzach!





Bibliografia pomocnicza:

Barnowski B., 1981. W kręgu upiorów i wilkołaków, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź

Brückner A., 1985. Mitologia słowiańska i polska, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa

Gierlach B., 1980. Sanktuaria słowiańskie, ISKRY, Warszawa

Gloger Z., 1900. Encyklopedia staropolska t.1, Wydawnictwo KWE, Warszawa

Głosik J., 1979. W kręgu Światowita, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa

Klinger W., Bibljoteka “Ludu słowiańskiego pod redakcją Jana St. Bystronia nr.2/1931. Doroczne święta ludowe a tradycje grecko - rzymskie, Gebethner i Wolf, Kraków

Kajkowski K., 2019. Obrzędowość religijna Pomorzan we wczesnym średniowieczu studium archeologiczne, Wydawnictwo Chronicon, Wrocław

Kajkowski K., 2017. Mity, kult i rytuał o duchowości nadbałtyckich Słowian, Triglav, Szczecin

Kramarek J., 1968. Wierzenia dawnych Słowian, Muzeum Archeologiczne we Wrocławiu, Wrocław

Leciejewicz L., 1972. Małsłownik kultury dawnych Słowian, Wiedza Powszechna, Warszawa

Łowmiański H., 1979. Religia Słowian i jej upadek, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa

Szafrański W., 1979. Pradzieje religii w Polsce, ISKRY, Warszawa

Szczepanik P., 2018. Słowiańskie zaświaty; wierzenia, wizje i mity, Triglav, Szczecin

Szczepanik P., 2020. Rzeczywistość mityczna Słowian północno - zachodnich i jej materialne wyobrażenia. Studium z zakresu etnoarcheologii religii, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń

Merski R., 2019. Słowiańskie wróżby i wyrocznie, Wydawnictwo “Watra”, Wrocław

Merski R., Antosik G., 2015. Słowianie wiara i kult, Fundacja Na Rzecz Kultury Słowiańskiej “Watra”, Wrocław

Merski R., 2020. Kuchnia dawnych Słowian, Wrocław

Merski R., 2023. Obrzędy rodzinne Słowian, Wrocław
Moździoch S. [red.], 2000. Człowiek, sacrum, środowisko. Miejsca kultu we wczesnym średniowieczu. Spotkania Bytomskie IV, Instytut Archeologii i etnologii Polskiej Akademii Nauk, wyd. WERK

Stasińska K., 2020. Farbowane tekstylia we wczesnośredniowiecznej Polsce, Nine Realms, Poznań

Tyszkiewicz J., 2020. Pogańska Polska. Wierzenia kalendarz zwyczaje, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa

Komentarze

  1. Ostatnio czytałem taką książkę o Finlandii gdzie wspomniani byli fińscy bogowie wody i nieba. Zacząłem się zastanawiać nad Słowiańskimi bogami wody i nieba, ale poza informacją o tym, że Trzygłów był porównywany przez jednego kronikarza do Neptuna i wiadomości o tym, że jakiś Perpełut mógł być bogiem wody albo losu albo w ogóle nie byl bogiem, a demonem i o tym, że Swarożyc był dawniej uważany za boga nieba, ale teraz już nie jest to nic nie znalazłem. A że uważam Panią za dobre źródło, a na pewno lepsze od białczyńskiego. To pytam czy Słowianie mieli boga wody takiego jak Rzymski Neptun czy Fiński Ahto I czy Słowianie mieli boga nieba i pogody jak Fiński Ukko czy Rzymski Coelus/Uran?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowiańskim bogiem wody, ale również zimie, a właściwie to boginią, była Mokosz.
    Welles owszem, był bóstwem po części wodnym, tak mówi mit stworzenia, ale nie był bogiem wody, tylko podziemi, dusz, bydła, sztuki, końca roku, oraz bogiem ludu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz