Słowiańska Warszawa

Śladami Słowian po Warszawie



Na postrzeganie kultu słowiańskiego wpływa wiele mitów i legend wykreowanych przez ówczesnych sobie twórców - głównie w postaci duchownych, następnie przez ogół katolicki, który je demonizował, a w końcu przez takich dziejopisarzy jak chociażby jak Długosz, którzy swoją niewiedzą lub romantycznym podejściem do historii pogaństwa w trwały sposób wyznaczyli na nowo dzieje historii, którą już za fakt, zamiast za fantastyczną twórczość biorą bezkrytycznie niektórzy z historyków i badaczy dziejów. Folklor także miał wkład w tworzenie kolejnych utworów - głównie w materii demonologii. Do części prawdy przy ogromie dezinformacji prawdopodobnie już nie dojdziemy, jakkolwiek warto przyjrzeć się bliżej faktom i zgłębić temat. Do tego mogą nas doprowadzić badania dziejów pisanych, jak również archeologia i wycieczki terenowe. Dziś chciałabym przedstawić dwa miejsca, które miałam okazję “odkryć” podczas pisania swojej pracy dyplomowej i badań przeprowadzanych na miejscu.

Prawdopodobnie większość osób słyszała przynajmniej wzmianki dużych, wielokulturowych miejscach sacrum Słowian polskich takich jak Ślęża czy wyspa Wolin. Co jednak z duchowością reszty rodaków? Otóż miejsca kultu Słowian były tak różnorodne jak ich potrzeby kultowe, lecz mimo iż kształtowane na terenie całego państwa, posiadały cechy wspólne. Badania literatury oraz terenowe pozwoliły mi je podzielić na miejsca prywatne, lokalne, ponadlokalne i wielokulturowe. Nie każdy też wie, że ośrodki takowe można znaleźć rozsypane po całej mapie, także w najbliższej okolicy stolicy Polski. Dwa z nich opiszę dzisiaj jako przykłady.

Warszawa ma bardzo długą i ciekawą historię osadnictwa. Siłą rzeczy musiały się tu więc znaleźć również miejsca, które uznane były za święte. Myślenie abstrakcyjne i duchowe jest praktycznie tak stare jak człowiek myślący. Pierwsze, lokalne  miejsce kultu któremu chciałabym poświęcić część artykułu leży tuż poza granicą Warszawy. Obrosło ono w wiele legend. Ludność podwarszawskiej Kołbieli modliła się niegdyś na uroczysku Joście, gdzie znajdował się charakterystyczny, kamienny ołtarz ofiarny. Tradycja nakazywała w okresie Wielkiej Nocy zostawiać we wgłębieniach jedzenie oraz datki, głównie z myślą o najbiedniejszych. Zwyczaj ten przetrwał aż do roku 1906 (!), w którym proboszcz lokalnej parafii kazał rozbić głaz. Rok później powstała w tym miejscu kapliczka, w której znajduje się XVIII wieczna figura św. Anny. Co się stało ze wspomnianym kamieniem po rozbiciu? Źródła pisane wspominały o wmurowaniu go w schody parafii Świętej Trójcy w Kołbieli. Postanowiłam zasięgnąć informacji u źródła i spytać ówczesnego proboszcza parafii Kołbiel o losy głazu. Jakkolwiek zaskoczony, że przyjechałam ze stolicy oglądać schody kościoła - postanowił udzielić mi paru informacji przez domofon domu parafialnego. Mimo niezbyt dogodnej sytuacji, udało mi się zasięgnąć bardzo ważnej informacji. Część kamienia zostawiono w oryginalnym miejscu, na uroczysku, gdzie pozornie niezwłocznie się udałam, gdyż czekało mnie kilkanaście kilometrów wędrówki. Uroczysko znajduje się w lesie, ok. pół kilometra w południowym kierunku za wsią Głupianka. Lokalne przekazy podają, że do tej pory jest to miejsce składania ofiar z pokarmów przez lokalną ludność. Na północnej, podkoszonej części polany znajduje się kapliczka z koszmarnym wizerunkiem świętej Anny. Gdybym nie wiedziała, że XVIII wieczny wizerunek miał już swoje lata w momencie postawienia kapliczki, pomyślałabym że był stworzony naprędce przez jakiegoś lokalnego kmiotka na zlecenie duchownego. Ale oto, zaraz obok feralnej budowli, tak jak przed wiekami stoi kamień. Co prawda pokiereszowany, ale mimo tego większy niż się spodziewałam. Jego długość to około metra, szerokość może pół. Ma on gładką powierzchnię, więc nie ma znamion opisywanych w podaniach, ani wgłębień w których składano ofiary. Warto odwiedzić to miejsce zarówno ze względu na jego historyczną wartość jak i ciszę jaką jest otoczony. Kto by się spodziewał, że 45 kilometrów od Warszawy, w środku lasu znajdziemy miejsce w którym spotykają się w drastyczny sposób dwie religie? Na opisywane stanowisko wróciłam w ostatnią WIelką Noc, lecz nie udało mi się zaobserwować wspomnianych zachowań. Być może z powodu trwającej pandemii. Okolicę, kapliczkę, głaz i relację możecie zobaczyć na yt: https://youtu.be/vmnqoypUxow

Kolejne miejsce, które chciałabym przypomnieć jest prawdopodobnie jeszcze mniej oczywiste. Znajduje się ono na terenie dzisiejszych Łazienek Królewskich. Na tyłach Obserwatorium Uniwersytetu Warszawskiego znajduje się obelisk z rzeźbą orła na zwieńczeniu oraz enigmatyczną datą “1262”, do której za chwilę wrócę. Przede wszystkim jest to miejsce usytuowania kolebki obecnej stolicy - grodu Jazdów. Wykopaliska prowadzone w tym miejscu wskazują, że osada funkcjonowała w tym miejscu co najmniej od XII wieku. Źródła pisane z kolei sięgają XIII wieku. Ze wspomnianym grodem związana jest historia dotycząca tajemniczej daty z cokołu. W tym roku, podczas hucznych obchodów Nocy Kupalnickej (przypominam, że to długi czas po oficjalnym chrzcie państwa) gród, który był w tym czasie siedzibą książąt mazowieckich został napadnięty przez Rusinów i Litwinów. Książę Siemowit dosłownie stracił w tym starciu głowę, a jego syn Kondrad został porwany. Tradycje pogańskie były trwale zakorzenione, świadczą o tym także między innymi dary pochówkowe z XIII i XIV wiecznego cmentarza powiązanego z grodem. Skarpa Warszawska była zawsze dogodnym miejscem budowania warowni w razie potrzeb obronnych, potem prestiżowym dla zamków szlacheckich, książęcych, a nawet królewskich. Co do bezpośrednich miejsc kultu - są to głazy narzutowe, które stały się pomnikiem przyrody i są zebrane na Placu na Rozdrożu. Niegdyś należały one do kręgu kultowego. Monolityczny krąg sakralny znajduje się także na terenie Biblioteki Narodowej na Polu Mokotowskim. To miejsce także było związane z praktykami religijnymi w grodzie jazdowskim oraz ma status pomnika przyrody.

Na pewno jest jeszcze wiele ciekawych miejsc czekających na odkrycie bądź przypomnienie. Dociekanie oraz odwiedzanie podobnych, zapomnianych miejsc które być może nawet na codzień mijamy jest niezwykle satysfakcjonujące i potrafi zaskoczyć.  Czy macie jakieś miejsca kultu tradycyjnego w swojej okolicy? Zapraszam do dyskusji.






Komentarze

Prześlij komentarz