Peruńska wataha - recenzja komiksu

  Recenzja - Peruńska wataha

Hej kochani. Przychodzę do Was z kolejną recenzją polskiego komiksu. Tym razem będzie to "Peruńska wataha" Kirkora i Sztybora z 2016 roku.
Zapraszam!

Komiks opowiada historie trójki bohaterów, których losy splatają Bogowie. Wilczan - niecnota - wojownik, Milenka - niedoszła wieszczka, oraz znachor - szaman, który albo imienia nie ma, albo jest taki nijaki, że je zapomniałam już podczas czytania, spotykają się na szlaku.
Napisałabym, że polscy komiksiarze boją się koloru, niestety znam realia i wiem, że wynika to głównie z braku funduszy i faktu, że polskie wydawnictwa traktują pisarzy i artystów jak ostatnie śmieci. Ów komiks, tak samo jak "Opowieści starych Bogów", o którym niedawno pisałam, prawdopodobnie również padł ofiarą tego faktu, bo jestem niemal pewna, iż w oryginale był kolorowy, przez co niektóre kadry są mało czytelne. 
Komiksu nie można pod żadnym pozorem traktować jako historyczny, gdyż nie został zrobiony prawdopodobnie żaden research - ani pod kątem strojów, ani zdobnictwa, ani realiów, ani architektury, jest więc to czyste fantasy bardzo luźno nawiązujące do Słowian. Szczególnie opis przed szkicownikiem utwierdza nas w fakcie ,iż pod tym kątem komiks to zupełne dno.
 Znajdziemy w nim symbolikę celtycką, demonologię nordycką zmieszaną ze słowiańską, także wiedza z zakresu historii, etnografii i religii jest tu paskudnie wymieszana. Przeważają jednak elementy folkloru rodzimego, przynajmniej w pierwszej części. To co ma nam zapewne rekompensować te liczne niedociągnięcia, to szczucie czytelnika cyckami na niemal każdej stronie.
Historia toczy się na kilku liniach czasowych, co momentami może prowadzić do zgubienia się w wątku, gdyż jest to w wykonaniu autorów zabieg wielce chaotyczny. Paskudnie utrudniony odbiór stanowi również fakt, iż rysy twarzy bohaterów zmieniają się znacząco w miarę komiksu, więc ciężko rozpoznać kto jest kto, czy to w ogóle jakiś nowy bohater. Doprowadza do szału również fakt, że żadne z opowiadań nie jest ukończone.
Z przykrością przyznaję, że poza pewnymi walorami estetycznymi komiks żadnych innych nie ma, a szkicownik pokazuje nam, że i tu mogło być lepiej. Wygląda na to, że grafika również poszła w złą, karykaturalną stronę, a zdolności artysty pozwalały na zdecydowanie więcej.
Być może główny problem komiksu tkwi w tym, że milion razy zmieniał on zarówno scenarzystów jak i miejsce usytuowania akcji. Problem również polega na tym, że projekt skupia się na tym co było i nie doszło do skutku, a nie wspomina nawet o kontynuacji, a nijak nie można uznać go za ukończony.
Skąd wziął się tytuł? Po cholerę istnieją dwie pierwsze plansze? Dlaczego autor cieszy się, że skończył komiks, choć nawet go nie zaczął? Pewnie nigdy się nie dowiemy.

Przyjacielska rada dla twórców - może warto skończyć jedno zamiast łapać 3 sroki za ogon? Nie polecam.

rok wydania: 2016

cena okładkowa: brak



Komentarze