Święto plonów

 
Słowiańskie Dożynki

Witajcie kochani, dziś coś o Święcie Plonów, Dożynkach, czy równonocy jesiennej, a na śląsku żniwnioku, jak kto woli. Ten zwyczaj obchodzony przez Bałtów i Słowian znany był również pod nazwami obrzynki, wieńce, wieńcowe lub okrężne - od jesiennego zwyczaju obchodzenia lub objeżdżania pola ze zbożem. 
Zapraszam!

Święto owe ma oczywiście swoje początki w słowiańskim społeczeństwie agrarnym. Nasi Przodkowie obchodzili w tym czasie koniec żniw - wzmożonej, intensywnej pracy na polu i cieszyli się w owoców swojej pracy. Był to więc czas wyjątkowo radosny, mimo tego, że po zmianie profilu społecznego zaczął on tracić na znaczeniu. Ważnym momentem obchodów było wyplatanie wieńca z ostatnich, zżętych kłosów. Gdzieniegdzie te ostatnie trawki zostawiano na polu nazywając je przepiórką (Mazowsze, Podlaskie). Zwano je także brodą (wschód Mazowsza), kozą (Małopolska), pępkiem lub pępem (Wielkopolska), perepełką (kresy wschodnie), wiązką, wiązanką i garstką. Diduch był zaś ostatnim snopkiem i przetrzymywano go do Szczodrych Godów. To z nich zazwyczaj wyplatano wieniec, który to zaszczyt przypadał najlepszemu ze żniwiarzy. Zawierał on kwiaty, jabłka i orzechy, jako symbol plonów z pól, sadów i lasów. Wcześniej w plecionkach zamieszczano również żywe lub sztuczne koguty (ew. kaczuszki czy kurczaczki) - symbol zdrowego przychówku. Wieniec taki nazywano plonem. W "Encyklopedii staropolskiej" czytamy:"Wieniec kłosiany żyzność znaczy, tego więc używają żeńcy zebrawszy z pola". Tradycyjne były kształtu klasycznego, bądź piramidalnego. Nad Narwią podczas wicia śpiewano:

"Hej wyleć, wyleć raba przepiórko,
Bo już nie wyjdziem w to czyste pólko,
Plon niesiem plon;
Hej wyleć, wyleć raby sokole,
Bo już nie przyjdziem w to czyste pole
Plon niesiem plon".

Niekiedy niesiony wieniec polewano wodą, aby zachować przyszły rok od suszy.
Wisiał następnie na ścianie gospodarza do przyszłych obsiewów, kiedy to wykruszano z niego ziarno, na znak urodzaju. Tam, gdzie przygotowywano tzw. przepiórkę związywano na polu kłosy słomą na górze. U dołu oczyszczano ziemię z chwastów, aby zboże na przyszły rok było czyste. W środku kępy kładziono płaski kamyk, a na nim chleb z solą. Przepiórka była ptakiem o znaczeniu symbolicznym. Wierzono, że na wiosnę śpiewa ona "pójdźże poleć", w lecie "pójdźże żąć", a na jesieni "nie ma nic".
 Podczas Dożynek dziękowano Bogom za obfite zbiory i zapewnienie im bezpieczeństwa przed wszelkimi żywiołami. Był to element zakończenia cyklu obrzędowego, a od ilości zebranych dóbr zależało jak trudne do przetrwania będą najbliższe miesiące, szczególnie te zimowe. Właśnie w tym celu w Arkonie, przed ucztą obrzędową z ilości miodu w Świętowitowym rogu wróżono, czy winno się rozważnie używać zbiorów, czy można sobie pozwolić na beztroskę.
"Kapłan w świątyni, odznaczający się wbrew powszechnemu miejscowemu zwyczajowi długimi opadającymi włosami na dzień przed mającym się odbyć nabożeństwem najstaranniej miotłą oczyszczał wewnętrzną świątynię, do której on sam tylko miał prawo wstępu. Strzegł się przy tym, aby wewnątrz świątyni nie wziąć oddechu, ilekroć oddech chciał wziąć lub wypuścić biegł do drzwi widocznie, aby bóstwo nie zostało pokalane przez zetknięcie się z oddechem śmiertelnika. Następnego dnia, gdy lud rozłożył się pod gołym niebem, kapłan, wyjąwszy bóstwu kielich (napełniony miodem - przyp. aut.) ciekawie badał, czy coś z miary wlanego napoju ubyło, co stanowiło oznakę nieurodzaju w roku przyszłym. Jeżeli zauważył, że ze zwykłej ilości nie ubyło, przepowiadał, że przyjdą czasy urodzaju ziemiopłodu. Zgodnie z taką dobrą wróżbą napominał bądź do oszędniejszego zażywania zapasów, bądź do obfitego. Wylawszy potem stary miód u stóp bóstwa nalewał świeżego do pucharu. Oddawszy następnie cześć posągowi jakby przepijał do niego, prosił uroczystymi słowami, to dla siebie, to dla ojczyzny, o dobra doczesne, o pomnożenie dostatku i zwycięstw dla obywateli. Po czym przyłożywszy do ust puchar, pijąc jednym haustem, szybko go wysuszał, a napełniwszy świeżym miodem znowu wsuwał w prawą rękę posągu." Następną fazę obchodów kronikarz Gramatyk opisuje w następujący sposób: ”przynoszono wówczas kołacz przyprawiony miodem, okrągłego kształtu, a takiej wielkości, że dorównywał prawie wysokości człowieka. Stawiając go pomiędzy sobą, a ludem, zwykł się pytać kapłan, czy (..) go widzą. Gdy opowiadali, że go widzą wypowiadał życzenie, aby za rok go nie mogli zobaczyć (z powodu bardziej okazałego kołacza przyp. własny). Tym życzeniem obejmował on nie tylko przyszłość swoją czy ludu, lecz pomyślny urodzaj w przyszłości w ogóle. Następnie w imieniu bóstwa naradzał się z obecnym ludem i upominał go, aby i nadal pilny, składaniem ofiar oddawał cześć bóstwu. I jako najpewniejszą nagrodę za tą cześć obiecywał zwycięstwo na lądzie i morzu. Zakończywszy w ten sposób uroczystość, pozostałą część dnia zażywali we zbytkowe biesiadowanie i obracali przyniesione na ofiarę zapasy na ucztowanie i żarłoczność zmuszając poświęcone bóstwu zwierzęta ofiarne do służenia swej zachłanności. Przekroczenie wstrzemięźliwości uważano na tej uczcie za czyn pobożny, a jej zachowanie za bezbożność mianowano.”
Święto miało ono nie tylko charakter obrzędowy, ale również biesiadny. Po oficjalnej części obchodów spożywano część ofiar i oddawano się tańcom, zabawom, śpiewom , a według Glogera również igrzyskom i opiewaniem czynów bohaterskich i zamożności gospodarza. Długosz pisze o obchodach tego święta na Litwie w ten sposób: "Mieli nadto Litwini, pogląd żywili w ciemnocie pogańskiej, dawny z przodków swoich obyczaj, że do gajów, które uznawali za święte, nawiozwszy zboża w początku miesiąca października, zgromadzili się do nich z żonami, dziećmi i domownikami swymi. Bogom ojczystym czynili przez trzy dni ofiary z wołów, cielców, baranów i innych zwierząt, a po skończonych biesiadach trzy dni biesiadowali, pląsali, wyprawiali rozmaite igrzyska i wśród zabawy pożywali ofiarne jadło."
Dużo później, bo w XVIII w. Krasicki opisuje obchody dożynków szlacheckich: "około zachodu słońca usłyszeliśmy śpiewanie żeńców: wyszli na ganek gospodarstwa, oddano im wieniec z kłosów, a jeden z nich, poważny starzec uczynił do państwa rzecz. Odpowiedzieli wszystkim ogólnie. Pan podstoli (...) dziękował poddaństwu za wierną pracę, a na znak zawdzięczenia wezwał ich do użycia zabawki, którą dla nich przygotował. Zaczęła więc młodzież tańce, przeplatano je rozmaitemi pieśniami. Zastawiono na podwórzu stoły (...). "Zwyczaj ten u mnie (mówił Podstoli) od czasów dawnych wyniesiony, na wzór przodków zachowuję i dzieciom zalecam, żeby go dotrzymywali. "
Takci bywało Panie, pijaliśmy z sobą,
Ani gardził pan kmiotka swego osobą,
Dziś już inaczej wszystko spoważniało, 
Jak to mówią i podstawy dosyć, wątku mało".

Dożynki nie zmieniły bardzo swojej formy. Były związane ze świętowaniem obfitości, jaką obdarowali nas Bogowie. Wcześniej obchodzono je również w świętych gajach i częściej pojawiało się pomiędzy zbożem mięsiwo, gdyż trzeba było podziękować również za zdrowy przychówek. Świętowali więc nie tylko rolnicy, ale również hodowcy. To wszystko na dzisiaj. Zapraszam do dyskusji oraz komentowania.





Bibliografia:


Brzezińska A.W, 2020. Równonoc jesienna. Pora na biesiadę
Gierlach B., 1980. Sanktuaria słowiańskie, ISKRY, Warszawa
Gloger Z., 1609. Księga rzeczy polskich
Gloger Z., 1903Encyklopedia staropolska, t.2. Druk Piotra Laskauera, Warszawa
Kuchowicz Z., 1975. Obyczaje staropolskie, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź
Ogrodowska B. 2007. Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Muza, Warszawa

Komentarze