Powieść minionych lat - recenzja

Oto powieść minionych lat, skąd wyszła ziemia ruska, kto był najpierw księciem w Kijowie i skąd ziemia ruska powstała - Nestor Recenzja Hej kochani. Dziś przygotowałam dla Was recenzję "Kroniki Nestora". Czy warto zajrzeć do zabytku piśmiennictwa? Jakie informacje możemy z niego uzyskać? Zapraszam!
Powieść minionych lat” ma wiele nazw, chociażby “Powieść doroczna”, “Powieść lat minionych”, czy “Kronika Nestora”, a pełen jej tytuł brzmi “Oto powieść minionych lat, skąd wyszła ziemia ruska, kto był najpierw księciem w Kijowie i skąd ziemia ruska powstała”. W każdym razie jest jednym z latopisów, z którego dziś czerpiemy wiedzę o najstarszych dziejach słowiańskiej Rusi. Zaczyna się ona w momencie przybycia Ruryka do księstwa Nowogródzkiego w 862 roku, a kończy w początkach XII w. Tradycja przypisuje oczywiście jej autorstwo mnichowi Nestorowi, niemniej przechodziła ona co najmniej 2-3 redakcje, co widać między innymi po zmieniającym się narratorze (część pisana jest w 1 osobie, niemal pamiętnikom stylem). Obecnie uczeni mają na temat jej autorstwa podzielone zdania, najczęściej uważa się jednak, że Nestor napisał jedynie najstarszą część “Powieści” w 1113 roku, niemniej już pierwopis prawdopodobnie został poddany cenzurze na korzyść dynastii panującej. Kolejnej redakcji miano dokonać na krótko po śmierci Światopełka Iziasławicza (1116). Przypisuje się ją ihumenowi Monasteru Wydubickiego, Sylwestrowi. Następna redakcja uległa zachowaniu wLatopisie Ławrientiewskim”. Z każdym kolejnym przepisaniem dopisywano kolejne dzieje.


Kronika jest oczywiście nieprzecenionym źródłem informacji na temat obyczajów, kultury i wierzeń na Rusi. Dostajemy tu między innymi wiele cząstkowych informacji na temat mitologii słowiańskiej, oraz obyczajów tradycyjnych, o czym których przy każdej okazji wspominam na łamach bloga. Oczywiście część o pogańskim obliczu jest nacechowana mocno pejoratywnie, głównie przez wzgląd na profesję Nestora (ew. jego następców), niemniej nadal obfituje w cenne i interesujące nas wiadomości, również dotyczące młodego państwa Polskiego, oraz jego dynastii, władców i ich decyzji politycznych. Jeśli kogoś interesują między innymi dzieje naszego kraju znajdzie tam między innymi wzmianki o najedzie Włodzimierza na Polskę, zajęciu Przemyśla, czy Grodów Czerwieńskich, czy dziejach synów Włodzimierza związanych z naszym krajem. Mam tu na myśli chociażby ucieczkę Światopełka po przegranej z Jarosławem i jego późniejszy powrót po tron z polskimi wojskami i Chrobrym. Tu mamy swoją drogą chyba pierwszy poważny zgrzyt jeśli chodzi o zakłamanie  faktów, gdyż owa kampania była zwycięska, a jest określona jako sromotna porażka. Być może nie był to celowy zabieg, a zwykła pomyłka w datach. Ciekawa jest jednak sama wzmianka o naszym Bolesławie, gdyż jest on opisany jako włada dobry i roztropny, lecz… chorobliwie otyły. I wysoki. Dalsze wzmianki o podbojach Jarosława poruszają również temat ruszeń pogańskich w Polsce (1037-1038), a następne dotyczą już wyparcia go na Mazowsze po ślubie Kazimierza Odnowiciela z siostrą agresora, Marią Dobroniegą. Swoją drogą książęta dość często szukali u nas azylu. Kolejnym z nich był wnuk Wiesława Izisław proszący o wsparcie Bolesława Śmiałego. Opisane zostały też jego wojny z Czechami, którzy to przyjęli pomoc od Niemców (1076), jak również pokoju w Sutejsku (o którym swoją drogą pisze również Długosz).
W kronice zawarte jest wiele ciekawych informacji o różnym podłożu, od historycznego, po kulturowy. Zawiera ona nie tylko treści pisane ręką kronikarza, ale również na przykład takie dokumenty jak list Włodzimierza Monomacha do Olega Świetosławycza.
“Powieść minionych lat” obfituje w nauki kościoła i znajdziemy w niej wiele cytatów z “Pisma Świętego”, między innymi “Księgi Salomona”, czy “Rodzaju”. Może to zmęczyć niektórych czytelników, szczególnie jeśli nie chcą mieć z tą wyniszczającą świat religią nic wspólnego. Pamiętajmy jednak kto ją napisał.

Autor posługuje się w datowaniu kalendarzem bizantyjskim, co bez przypisów jest generalnie dość trudne do przeliczenia, a niektórym może wydawać się wręcz śmieszne, szczególnie że wyznacznikiem “początku” czasu jest stworzenie Adama. Nawet jeśli jednak przyjmiemy jakąś konkretną datę jako odnośnik, pomijając już absurd samego rzekomego wydarzenia - w “bieżących” obliczeniach nadal jest szereg błędów. Jak już wcześniej wspomniałam dochodzi również do wielu oczernień wiary tradycyjnej, ale nie tylko. Kompletne głupoty są wypisywane również chociażby na mahometan. Tutaj na pewno się ubawicie. Według przekazów smarują się oni ekskrementami. Widać również rozległe uprzedzenia do płci przeciwnej (co u mnichów i księży w tym czasie akurat niezwykle częste), co widać chociażby w momencie, w którym pisze on o magii i mimo tego, że przytacza on jedynie przykłady “czeskich czarowników”, co wskazywałoby wprost na ich męskie przyrodzenie, to nie podając argumentów twierdzi, że najwięcej kobiet para się magią, pozbawiając nas jednak jakichkolwiek na to dowodów.
Musimy brać pod uwagę fakt, iż w kronikach jest wiele przekłamań i nieścisłości wynikłych z różnych powodów, jakimi mogą być niewiedza, ignorancja, perspektywa, obiektywizm kulturowy, czy zwyczajnie swego rodzaju nacisk wywarty przez zleceniodawcę, władzę, bądź chęć przypodobania się czy to konkretnej osobie, czy to odbiorcy. Tutaj szczególną uwaga trzeba wrócić miedzy innymi na pomyłki w datowaniu oraz potworne dysproporcje w faktycznym stanie liczebności wojsk w poszczególnych bitwach. Jeśli będziecie pilnować tych rzeczy, to powinno być nieco lepiej. Czy warto? Oczywiście. Solą w mym oku jest fakt, iż niestety nie znam cyrylicy i prawdopodobnie nigdy nie będę miała okazji poznać wielu ważnych źródeł w oryginałach i muszę polegać na cudzych przekładach. Tutaj musicie się nieco pilnować i weryfikować pewne przekłamywane fakty, niemniej warto poznać to dzieło choćby ze względów kulturowych. Polecam!
 


ryc. poglądowa


Komentarze

  1. Nie żebym się czepiał, ale w 981 roku Włodzimierz raczej nie najechał Polski (państwa Mieszka I) tylko ziemie Lędzian. Tak przynajmniej twierdził i dowodził prof. Labuda i ma to sens.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz