Słowiańskie penisy
Witajcie kochani, dziś może temat kontrowersyjny, ale mam nadzieję, że ciekawy. Artefakty w postaci figurek penisów są znane z terenów całej Słowiańszczyzny, w tym Polski. Otóż co takie bezeceństwa robiły na naszym terenie? Do czego służyły? Jak wyglądały? Dziś postaram się odpowiedzieć na te frapujące pytania.
Zapraszam!
Pierwszy z przedmiotów, o których chcę wspomnieć pochodzi ze studni w Łęczycy - ten przykład jest najlepiej udokumentowany w sprawozdaniach z wykopalisk archeologicznych, więc będę się często odnosić do tego przykładu. Drugi jest z Ostrowa Tumskiego we Wrocławiu i jest datowany na XI w., ale znamy je także choćby z Wolina czy Krakowa (tu znalezisko kamienne związane z kręgiem kultury lędzielsko polgarskiego).
Łęczycki fallus pochodzący z wieku X jest bardzo starannie wyrzeźbiony. Na froncie posiada antropomorficzne wyobrażenie, przez niektórych badaczy Słowiańszczyzny interpretowane jako Swaróg. Rzeźba została znaleziona w XX wieku w studni grodowej. Okoliczności znaleziska sprawiły, że jest on doskonale zachowany. Być może został tam "ukryty" przed agresywną chrystianizacją, szczególnie, że z tego co pamiętam studnia została zasypana. Poza nim znaleziono w niej jeszcze jeden, bardzo podobny, lecz ułamany i nadpalony kielich, co może świadczyć o tym, że studnia poza fukcjami czysto utylitarnymi pełniła również kultowe. Co ciekawe, podobne znaleziska skandynawskie z tego okresu powiązuje się z kultem płodnościi Bogini Freyi. Miały one chronić przed chorobami, złymi duchami i zapewniać płodność właśnie.
"Słowo pewnego chrystolubca", o którym wielokrotnie wspominałam na blogu to źródło pisane z XII w. Mówi ono o tym, że Słowianie podczas ceremonii zaślubin wykonywali właśnie drewniane penisy, wkładali je do misy z wodą, którą następnie wypijano, co miało zapewnić płodność. Wyobrażenie członka następnie lizano i całowano. Co ciekawe, w obrzędzie mieli uczestniczyć mężczyźni, bądź wręcz byli jego głównymi uczestnikami. W każdym razie tym prawdopodobnie ni mniej ni więcej znaleziska owe są. Być może wzmianka ta tłumaczy nam też co łęczyckie siusiaki robiły w studni. Może miały zapewnić płodność całej wiosce?
Przedmioty wiąże się oczywiście ze strefą płodności. Mogły być również wykorzystywane przy rytuałach związanych z dobrobytem, wegetacją lub kultem przodków, jak również z 'dobrymi' duchami. Mi ta interpretacja zdaje się odrobinę naciągana. Czemu penis miałby bowiem reprezentować Przodków?
Z powodów okoliczności znalezisk wiąże się je również z ofiarami akwatycznymi, co nie było niczym nowym, szczególnie w kontekście akwenów naturalnych. Moim zdaniem mogły jednak przede wszystkim służyć do inicjacji kobiet, szczególnie w kontekście płodności, że tak to ujmę 'ludzkiej', szczególnie że mamy ku temu nawet wyraźne przesłanki pisane.
Być może przedmioty te również mogły służyć jako zabawka erotyczna, gdyż takie były doskonale znane, jednak to akurat może być zbyt śmiała teza, szczególnie przez wzgląd na bardzo szczególny wygląd, niemniej znamy doskonale takie przypadki z kart wczesnej historii ludzkości. Nie jest to więc zupełna abstrakcja. Prawdopodobnie najstarszy "użytkowy" fallus ma aż 28 tys lat i pochodzi z terenów Niemiec. Akcesoria takie były różnej wielkości i z różnych materiałów. Rzeczony, tak jak inne egzemplarze z epoki neolitu był na przykład z kamienia, a na przykład szwedzki z VI w p.n.e. zrobiono z rogu jelenia. Bywały jednak przyjemniejsze materiały, takie jak choćby właśnie z drewna czy wygarbowanej skóry. Szczególnie finezyjni w tej kwestii byli mieszkańcy greckiego Miletu. Na wyobrażeniach z waz możemy zobaczyć jak korzystają z nich zarówno kobiety, jak i mężczyźni, również podczas seksu grupowego. Starożytni Egipcjanie poszli o krok dalej. Skonstruowali bowiem papirusowe... wibratory. Tak, dobrze usłyszeliście. I bynajmniej nie jest to jakaś foliarska teoria spiskowa, bowiem zamiast baterii były zasilane... mrówkami albo pszczołami. To się dopiero nazywa niebezpieczna zabawa! W Chinach ekskluzywne dilda wykonywano z brązu, kości słoniowej, czy mojego ulubionego jadeitu.
Być może przedmioty te również mogły służyć jako zabawka erotyczna, gdyż takie były doskonale znane, jednak to akurat może być zbyt śmiała teza, szczególnie przez wzgląd na bardzo szczególny wygląd, niemniej znamy doskonale takie przypadki z kart wczesnej historii ludzkości. Nie jest to więc zupełna abstrakcja. Prawdopodobnie najstarszy "użytkowy" fallus ma aż 28 tys lat i pochodzi z terenów Niemiec. Akcesoria takie były różnej wielkości i z różnych materiałów. Rzeczony, tak jak inne egzemplarze z epoki neolitu był na przykład z kamienia, a na przykład szwedzki z VI w p.n.e. zrobiono z rogu jelenia. Bywały jednak przyjemniejsze materiały, takie jak choćby właśnie z drewna czy wygarbowanej skóry. Szczególnie finezyjni w tej kwestii byli mieszkańcy greckiego Miletu. Na wyobrażeniach z waz możemy zobaczyć jak korzystają z nich zarówno kobiety, jak i mężczyźni, również podczas seksu grupowego. Starożytni Egipcjanie poszli o krok dalej. Skonstruowali bowiem papirusowe... wibratory. Tak, dobrze usłyszeliście. I bynajmniej nie jest to jakaś foliarska teoria spiskowa, bowiem zamiast baterii były zasilane... mrówkami albo pszczołami. To się dopiero nazywa niebezpieczna zabawa! W Chinach ekskluzywne dilda wykonywano z brązu, kości słoniowej, czy mojego ulubionego jadeitu.
Wróćmy do Polski i Słowian. Akt seksualny był żywym ucieleśnieniem ludzkich sił witalnych. Chociażby, żeby zapewnić dobre plony uprawiano seks, lub go markowano na polu. Według Moszyńskiego pierwsi słowiańscy kolędnicy mieli na celu głównie właśnie przyniesienie dobrobytu w obejście, także inscenizacje odbywały się nie tylko w domostwach, ale również na roli. Ponoć również byli wyposażeni w drewniane penisy, najczęściej koloru czerwonego. Te "zabawki" dochodziły nawet do metra wielkości!
Na terenach Polski znaleziono w sumie kilkanaście "słowiańskich" penisów, ale wiadomo, że z powodu nietrwałego materiału jakim jest drewno, dobrze że aż tyle, szczególnie że po ich rozrzucie możemy spokojnie stwierdzić, że zwyczaj związany z rzeźbieniem podobnych figurek był powszechny. Większość z nich jest w stanie wzwodu oczywiście.
Pan Kamil Kajkowski ryzykuje nawet tezę, że słowiańskie fallusy mogły być wbijane w ziemię jako część kultu płodności i w ten jakże obrazowy sposób ją rytualnie zapładniać na wiosnę. Druga interpretacja mówi o tym, że mogły mogły służyć do realizacji zabiegów magicznych bezpośrednio w ciele kobiety, może do przekazywania płodności z ziemi do osoby, bądź na odwrót. Jak już wspomniałam, moim własnym zdaniem mogły służyć zwyczajnie do inicjacji kobiet, kiedy to wprowadzano je w dorosłość seksualną tymi przedmiotami. Być może mogło się o wiązać bezpośrednio z obrzędem zaplecin. Takie rytuały mogły odbywać się nawet publicznie i manifestować fakt, że dziewczyna gotowa jest do tego, aby zostać żoną czy matką. Seksualność dla Słowian była bowiem czymś naturalnym, a płodność - zarówno ziemi jak i w kontekście ludzkim podstawą funkcjonowania.
Jest możliwe, że pewnymi echami kultu falliczego są również inne elementy sztuki i duchowości słowiańskiej. Za jeden z jej przejawów uważa się na przykład rzeźby o charakterze słupa, jak chyba najbardziej znany "Świętowit zbruczański". Być może również podobne cechy miała wolińska włócznia. Te przykłady jednak częściej - prawdopodobnie z większą dozą słuszności - zalicza się do wyobrażeń tzw. osi kosmicznej, a więc zastępstwa motywu drzewa kosmicznego - wyobrażenia trójpodziału wszechświata.
To wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że temat Was zainteresował. Zapraszam do dyskusji!
To wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że temat Was zainteresował. Zapraszam do dyskusji!
Bibliografia pomocnicza:
Materiał został zrealizowany głównie na podstawie wywiadu TVN24 z Kajkowskim Kamilem (2021, 27 luty)
Komentarze
Prześlij komentarz