Narkotyki w kulturze Słowian

Słowianie, a narkotyki

 Na początku podkreślam, że część z wymienionych roślin jest SILNIE TOKSYCZNA i nie jest to zachęta do ich użytkowania. 
Witajcie moi drodzy. Problem narkotykowy jest poruszany powszechnie w każdych czasach, a wszelkiego rodzaju używki towarzyszom ludziom od zarania dziejów.  Wiemy, że praktycznie w każdej wczesnej kulturze już na etapie szamanizmu wprawiano się w transy za pomocą różnych specyfików. Jak to było ze Słowianami? 

Zapraszam na narkotyczną podróż w czasie.

Temat legalizacji narkotyków towarzyszy polityce przez cały czas. Rządy jednak nie kwapią się specjalnie z legalizacją, nawet do celów medycznych, choć w militarnych były one używane powszechnie przy praktycznie każdym konflikcie zbrojnym. Specyfiki te mogą wywoływać dobre samopoczucie, stany lękowe, ekstazy, wizje, 
agresję, znieczulać, powstrzymać od spania, łaknienia, pozbawić lęku i odczuwania bólu, czy generalnie bodźców zewnętrznych. W zależności od potrzeb właściwości te są i były wykorzystywane w różnych sytuacjach. 
W kulturze prasłowiańskiej i słowiańskiej rośliny odurzające miały ogromne znaczenie. Do najważniejszych należą 2 główne zagadnienia z nimi związane. Mianowicie wskazanie roli, jaką spełniały rośliny odurzające w polskich tradycjach kulturowych i rekonstrukcja wiedzy ludowej i potocznej w porównaniu z naukową. 

 Specyfika środków psychoaktywnych i efektów uzyskiwanych po ich zażyciu wpłynęły na utrwalenie 3 ich grup. Pierwsze z nich to rośliny i substancje wywołujące omamy słuchowe i halucynacje. Wykorzystywane były podczas plemiennych obrzędów do kontaktowania się ze światem niematerialnym i utrzymania łączności z Bogami, duchami przodków i widzenia przyszłości. Druga, to specyfiki stymulujące, używane głównie przez wojowników i plemiona żyjące na co dzień w trudnych lub koczowniczych warunkach. Często ich celem była nie tylko stymulacja, ale również wywołanie agresji. W końcu trzeci, ostatni, to środki o działaniu hipnotycznym, nasennym bądź otępiającym, głównie wykorzystywane do znieczulania, czy usypiania. Religioznawca, Tomasz Sikora uważa, że kultowe użycie ww. środków było pierwotne i mogło występować co najmniej od IX tys. p.n.e.

Jedno z najstarszych i zarazem najciekawszych źródeł pisanych mówi o tym, że przodkowie Słowian robili sobie "hasz komory" odurzając się za pomocą ziaren konopi w szałasach i to w celach... higienicznych. Nie możemy być do końca pewni, że kronikarz właściwie odczytał intencjonalność takich pomieszczeń, niemniej opis jest bardzo szczegółowy. Chodzi mi tu oczywiście o wzmiankę Herodota z roku ok. 450 p.n.e dotyczącą Scytów. Według historyka miało to przebiegać w następujący sposób: "Po pogrzebie oczyszczają się Scytowie w następujący sposób: naprzód namaszczają sobie głowę i zmywają, potem dla obmycia całego ciała tak postępują. Ustawia się trzy żerdzie ze zwróconymi do siebie szczytami; dokoła nich rozpinają filcowe osłony, łącząc je ze sobą jak najściślej; następnie do wanny, która stoi w środku między żerdziami i filcowymi zasłonami, wrzucają rozżarzone kamienie. W kraju ich rosną konopie, bardzo podobne do lnu. Tych konopi nasiona biorą Scytowie i wchodzą pod filcowe namioty; potem rzucają ziarna na rozżarzone kamienie, rzucane zaczynają dymić i wytwarzać taką parę, że żadna helleńska łaźnia parowa nie mogłaby jej przewyższyć. A Scytowie ryczą z zadowolenia w tej parze; to zastępuje im kąpiel, bo w ogóle nie myją ciała wodą". Wzmianka potwierdza się z faktem, że Słowianie mieli powszechnie łaźnie - sauny parowe i bardzo dbali o higienę. Znany Wam pewnie, choćby ze szkoły podróżnik Ibrahim ibn Jakub pisze o tym zagadnieniu w tych słowach:

"Nie mają oni łaźni, lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary ich tym, co bywa na ich drzewach, (porosty i mech, przyp. własny) podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: meh (pisownia oryginalna, przyp. własny). Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piece z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owo okienko  i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku sobie. Wówczas otwierają im się pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi (potu) i nie zostaje na żadnym z nich śladu świerzbu czy strupa. Domek ten nazywają oni: al-istba." Tak to właśnie wyglądało. No ale my nie o higienie.

Dzięki nauce mamy pewność, że w istocie praktyki związane z siemieniem konopnym były powszechnie znane. Co więcej. Faktycznie możemy je powiązać z pogrzebami. Potwierdzają to między innymi wyniki badań przeprowadzonych między innymi na miejscach bytowania przedstawicieli kultur pasterskich północno - wschodniej części kontynentu. Wdychali oni dym konopny podczas ceremonii pogrzebowych już u zarania III tysiąclecia p.n.e. Odkryto rodzaj koksownika umieszczonego w grobie pod kurhanem na terenie Rumunii. Wewnątrz znajdowały się oczywiście drobinki nasion konopnych. Jak widzicie znowu pojawia nam się motyw śmierci i pogrzebu. Być może jest to jasna przesłanka ku temu, że Słowianie zażywali dymu konopnego podczas obrzędów pogrzebowych.
Swoją drogą ich zastosowanie w medycynie było również powszechne. Konopi używano na bolące zęby, już wtedy podawano ją chorym na padaczkę (!), na złagodzenie bólu, likwidowano nimi brodawki, czy usuwano kołtun.
 Konopie w Polsce jak i na  świecie były stosowane jako medykament na wiele dolegliwości. Pomijając wiedzę czysto ludową, to były one używane jako składnik 80% leków jeszcze w XIX wieku. Głównie z tego powodu zakazano ich uprawy, gdyż stanowiły one ogromne zagrożenie dla rozwijających się koncernów farmaceutycznych. 
Mak znajdował szczególne miejsce w ludowej "apteczce", gdyż nie tylko chronił przed zmarłymi, ale także znieczulał i usypiał. Wywar z makówek dawano dzieciom na łatwiejsze zasypianie. 
Mak w Polsce miał duże znaczenie jako roślina apotropaiczna. Jak już zostało wspomniane chronił przed odwiedzinami zmarłych. W naszej kulturze na terenie Polski, Litwy i Rosji zachowały się zwyczaje przyrządzania potraw z konopi, dla nawiedzających w tym czasie domostwa dusz przodków. Praktyką o tym samym znaczeniu było spożywanie potraw właśnie z makiem. Bez wątpienia ich odurzające właściwości były w tym wypadku nie bez znaczenia.
Zielony mak i lulek, o którym zaraz używane były również do produkcji jadów, skutecznych przy polowaniach.
Badania etnograficzne przeprowadzone przez Moszyńskiego w początkach XX wieku wykazały, że do odurzania się używano też mniej typowych roślin, takich jak akacja, łubin, konwalie, podkolan (Platanthera bifolia), gryka, czeremcha, czy nawet lipa. U ludów słowiańskich dużym powodzeniem w tej materii cieszył się również oman (Inula helenium). Już nazwa tej rośliny wskazuje nam na jego użycie, gdyż jest to pochodna słowa "omamić". Korzeń oraz liście tegoż miały 'tęskność oddalać, serce rozweselać, a w winie wesołość dawać'. Słowem między innymi wykorzystywano go przy leczeniu melancholii. Używano także łochyni, borówki bagiennej, tataraku, kopytnika pospolitego, chmielu, bagna zwyczajnego, muchomora czerwonego (wybitnie popularnego w Skandynawii) i sporysza. Ten ostatni miał ponoć odegrać dużą rolę w pomówieniach o czary i genezie polowania na czarownice. Jest to grzyb atakujący zborze i wywołujący halucynacje, więc łatwo go przeoczyć, albo nawet spożyć celowo, szczególnie w czasach głodu. Pasożyt ten mógł się przyczynić do zbiorowych halucynacji. 
Również mitologia odnosi się do narkotycznych doznań. Według Prasłowian dusze ludzkie po śmierci oddalały się do Wyraju - krainy dusz i ptaków, w której za pożywienie miał służyć chleb wyrabiany ze sporyszu - słowiańskiego LSD. 

Badania materii organicznej z naczyń wskazują na to, że użytkowych substancji mocno odurzających było znacznie więcej. Korzystano miedzy innymi z pokrzyku wilczej jagody, bielunia dziędzierzawego i lulka czarnego, który według przekazów etnograficznych wchodził swoją drogą w skład "wiedźmiej maści". Uważa się, że wizje czarów lub lotów na Łysą Górę były spowodowane właśnie działaniem narkotyków. Jeszcze w XIX wieku Łukasz Gołębiowski pisze o użyciu tych roślin w czarach: "(...) Do czarów używają ziół: szaleju, lulku, sawiny, bylicy (...)". W każdy razie wszystkie z wymienionych roślin zawierają silny środek halucynogenny, jakim jest hioscyjamina. Używana jest co najmniej od IV w.p.n.e, a na półwyspie Iberyjskim znane były mieszanki tej substancji z piwem. Być może Słowianie zaprawiali nią tzw. zielony miód - halucynogenny napój wykorzystywany podczas obrzędów między innymi podczas wróżenia bądź wprawiania się w transy lub ekstazy.

Atropina z pokrzyku wilczej jagody wywołuje silne pobudzenie, zamęt, halucynacje, wylewność, niepokój i napady złości. W późniejszej fazie wyczerpanie, sen i śnienie, często o podłożu erotycznym.  Po skopolaminie zawartej w bieluniu zaś, pojawia się półsen. Człowiek pozostaje po specyfiku w hipnozie, a sama substancja działa nieco jako serum prawdy. Po pokrzyku występują omamy wzrokowe i słuchowe, w większych dawkach powoduje ataki szału, przy jednoczesnym zachowaniu świadomości. Lulek czarny, zwany jest też szalejem, bo wywołuje chwilowy szał. Odwar był dodawany do piwa, aby wzmocnić działanie. Szczególnie mocno narkotyczne są jego nasiona.
Według prof. Barbary Kuźnickiej na terenie Słowiańszczyzny odurzano się głównie makiem, konopiami i wymienionymi psiankowatymi: pokrzykiem wilczą jagodą, bieluniem dziędzierzawym i lulkiem czarnym.

Plemionom starosłowiańskim środki odurzające służyły do wywołania ekstazy podczas religijnych obrzędów, m.in. w trakcie Kupały, kiedy to do ognia wrzucano eteryki. Opary dodawały wigoru do tańca, pobudzały i sprawiały uczucie jedności ze światem pozamaterialnym. Innym zielem narkotyczno - miłosnym była bardzo rzadka roślina - lulecznica kraińska (Scopolamia carniolica), która występuje głównie na Podkarpaciu. Czarownice miały wykorzystywać jej korzeń do warzenia napojów miłosnych, ponoć niezwykle skutecznych. Popularny był też napar z lubczyku, który pobudza. 

Przypuszcza się, że wiara w krasnale, olbrzymy i skrzaty noszące charakterystyczne czapki wiązała się ze spożyciem muchomora. Może być to faktem, szczególnie że generalnie demony nie znoszą czerwonego koloru, a rzeczone często z niego korzystają. Muchomor chętnie był spożywany w Skandynawii, szczególnie przez wojowników - berserków. Uważano, że powstał on z nasienia samego Odyna. Jednym z efektów jego dziania, podobnie jak przy spożyciu LSD, jest  występowanie mikro i makroskopii. Przedmioty mogą wydawać się nadzwyczaj duże, bądź małe. 
 
Garść ciekawych wiadomości z zielników zebranych przez Rostafińskiego, które były spisane od Alberta Wielkiego.
Goryczka (Gentiana spp.) miała mieć według niego bardzo ciekawe właściwości. 'Przy świetle kagańca do którego dołożono obok niej krew samca dudka, widzi się ludzi do góry nogami. Przy świetle ognia, w który te czary włożono wydaje się, że gwiazdy biegają tam i sam, oraz wojują'. Żadna z odmian goryczki nie ma działania odurzającego, więc prawdopodobnie jest to jeden z dziwnych, etnograficznych opisów działalności rzekomej magii. 
 Miechunki zaś "Starte z tłustością świnki morskiej i wrzucone do zapalonego gnoju dojnej krowy dają światło, przy którem zdaje się, że wszyscy są wielcy jak konie lub słonie". Miechunka sama w sobie nie jest trująca, powiem więcej jej jagody są bardzo smaczne. Niemniej należy do trujących psiankowatych, a jej liście (tak jak zresztą liście ziemniaka, czy pomidora) są toksyczne, tak więc przy spaleniu w ognisku dużej ilości tej rośliny faktycznie mógłby wystąpić zmieniony nastrój czy być może halucynacje. 


Bibliografia pomocnicza:

Bąbel J.T, 2009. Reinkarnacja: Z dziejów wierzeń przedchrześcijańskiej Europy, Eneteia, Warszawa 
Fischer A., 2016. Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych, Polskie Wydawnictwo Ludoznawcze, Wrocław
Gołębiowski Ł., 1830. Lud polski jego zwyczaje i zabobony, W Drukarni A. Gałęcowskiego i Spółki,iWarszawa
Kuźnicka Barbara , 1992. Znaczenie roślin halucynogennych w polskich tradycjach kulturowych. Zarys problematyki. Acolecta 1/1
Motyka M. , Marcinkowski J., 2014. Dlaczego zażywali środki psychoaktywne? Rola i znaczenie środków psychoaktywnych w kulturze: od Pradziejów do początku XX wieku. Probl High Epideniol, 95 (2)
Moszyński K., 2018. Kultura ludowa Słowian, cz.1, Graf Ika, Warszawa
Rostafiński J., 2018. Zielnik czarodziejski to jest zbiór przesądów o roślinach, Armoryka, Sandomierz

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy wpis. Z jakiej książki lub źródła znalazłaś informacje na temat tzw. zielonego miodu używanego przez Słowian? Bardzo mnie ten temat zaciekawił i chciałabym coś więcej na ten temat przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz