Przejdź do głównej zawartości
Mikoszka gontyna Świętowita - recenzja komiksu 18+
Recenzja - Mikoszka gontyna Świętowita
Witajcie moi drodzy. Sto lat nie było recenzji żadnego komiksu, ale w końcu jest okazja. Pomiędzy obostrzeniami, a obostrzeniami miałam przyjemność być na pikniku historycznym. Był to festyn archeologiczny w Mrozach. Mam pobożne życzenie żeby odbył się i w tym roku. Właśnie tam zakupiłam trzeci zeszyt serii "Mikoszka", na razie mimo mojej rozpaczy ostatni. Zapowiedziane są dwa kolejne, lecz nic nie wskazuje na to, żeby zostały one w najbliższym czasie wydane. No ale dziś mamy do oceny komiks "Mikoszka gontyna Świętowita". Marcina Wiechno.
Zapraszam!
Jeśli czytaliście moje poprzednie recenzje serii "Mikoszka", na pewno wiecie, że wydawane jest ono przez TRIGLAV. Jest znane na skąpieniu na dobrym papierze, niemniej komiksy drukują na nieco lepszym niż książki. Co do Autora, Marina Wiechno, jest on mężczyzną nietuzinkowym. Już sam fakt tego, że jest on... archeologiem świadczy o wartości merytorycznej Jego komiksów.
Przejdźmy do treści.
"Mikoszka" jest generalnie historyczną fantasy. W trzeciej, omawianej części nie mamy jednak wątków fantastycznych. Są tutaj jedynie obdarte z magii, brutalne wieki wczesnego średniowiecza. Seria świetnie oddaje rzeczywistość, a Autor korzysta z kronik oraz źródeł historycznych. Ma ogromną wiedzę nawet dotyczącą detali.
Zacofanie Polaków nadal objawia się między innymi przekonaniem, że komiksy są dla dzieci. Zapewniam, że ten jest dla dorosłych. Tym razem nie zdecydowano się jednak na umieszczenie na nim kategorii wiekowej, mimo że powinna się tu znaleźć. Jest bardzo brutalnie, są żarty z (hehe) ruchanka. Kloaczny humor towarzyszący serii.
Wita nas jak zwykle mapa, tym razem słowiańskich obiektów kultowych w Polsce. Niech też nie zmyli Was pozornie poważny wstęp, bo dalej jest jak najbardziej mikoszkowo. Kreska cały czas jest taka sama, specyficznie brzydka. Niemniej jak wspomniałam na początku główne walory komiksu nie są estetyczne, a naukowe, szczególnie że Autor stara się pisać dialogi staropolskim językiem co swoją drogą wychodzi mu coraz lepiej. To najlepsza stylizowana publikacja jaką czytałam do tej pory. Do tego cały komiks zawiera easter eggi dla znawców Słowiańszczyzny. W całej treści i grafice można wyłapać drobne detale, które znajdzie tylko osoba siedząca nosem w kronikach i źródłach.
Tym razem fabuła zaprowadziła nas do tytułowej kąciny Świętowita, stąd początkowo trochę poważniejszy wydźwięk. Mikoszka - główny bohater stara się umknąć wojnie i szuka tam azylu. Jak pisałam wcześniej tło opowieści to kształtowanie się państwa Polan. Tutaj też polityka nas nie minie. Pechowy podrostek nigdzie nie może zagrzać miejsca, uciekając - poniekąd - przed samym znienawidzonym Mieszkiem.
To, co w sumie ciekawe, to zestawienie tegoż bohatera, władcy historycznego w dwóch komiksach. Tym, którym właśnie trzymam w ręku oraz "Mieszku" Graphosa, Przemka Świszcza. Tutaj jest on iście bezwzględny, eliminuje swoich przeciwników dosłownie za wszelką cenę, w sposób "po trupach", nie ważne czyich. Cywil, dziecko, cycata Słowianka? Wszystko co się nawinie idzie pod miecz. Władca zostawia za sobą spalone grody, przeciwników nabitych na pal, chciałoby się napisać płaczące wdowy, ale te również walają się gdzieś pozbawione głowy. Nie, żebym narzekała bo wieki średnie były dziwne i karykaturalnie brutalne, ale w zestawieniu Mieszko Gaphosa wygląda wręcz na pobłażliwą ciapę.
Czy w miejscu świętym Mikoszka znajdzie upragniony pokój?
Czy polecam? Jasne. Tak jak to przewidziałam ostatnim razem każdy z kolejnych zeszytów "Mikoszki" jest lepiej napisany. Autor to człowiek o potężnej wiedzy, co pokazuje prawie na każdej stronie. Oprócz dobrej zabawy gwarantuję garść wiedzy.
Rok wydania: 2017
Cena okładkowa: brak
Komentarze
Prześlij komentarz