Słowiańskie baśnie i legendy #4 Legenda o księciu Ziemowicie na modłę słowiańską pisana

Legenda o księciu Ziemowicie  na modłę słowiańską pisana cz.1

Słowiańskie baśnie i legendy


Witajcie kochani. Dziś coś nietypowego. Chciałabym Wam przedstawić baśń mojego autorstwa, inspirowaną legendą o rycerzu gwiazdy wigilijnej, Haliny Górskiej, którą pamiętam z własnego dzieciństwa. Tym razem darujemy sobie poezję, bo dziś mam jej dostatek.
Zapraszam Was serdecznie!


Nie tak prędko baśń się baje, jak się prędko dziw ten staje...


W Szczodrogodową Noc cała gawiedź zebrała się wokół grodziska. Baczenie wszystkiego skupione było na ganek, z którego baba miała oznajmić nowinę. Serca biły jedno, o toż samo prosząc Bogi. Żaden dziedzic nie był tak utęskniony. Nie dziw, książęca krew, brat kniazia Gerald, w razie braku owoców lędźwi władcy prym by po nim objął. A znan był z okrutnictwa, podstępu i gwałtu. Nikt nie wyrzekł, czy budził on lęk czy odrazę raczej. Natenczas niepokój ogarnął wszytkich, alboć Bogi znaki szczególne zesłać chcieli. Burza w studzień była niezwykła, a Perun zaczął gromy ciskać gęsto. Taka nawałnica się zerwała, że dniem ciemica była jako w nocy, a w nocy jasność niebo rozdzierała od ognia ciskanego ku ziemi. Dwa dni i noce zdała się Wróżda boska nadchodzić, aż dnia Godowego nagle nastała cisza. Niebo się widoczyło, a Swarogowy syn jasnością swoją obdarzał ludzi i pachniało kwieciem jak w trawieniu. Chors objął swą domenę, lecz nikt nie śmiał drgnąć na wieczerzanie. I oto w tym momencie, gdy na niebie Jutrznia okazała swe lico, na progu ukazała się zgarbiona, skulona jakby postać, którą powitała niepewność. Wystękała ciężko, acz stanowczo
-Chwała synowi, dziedzicowi naszego pana!
-Chwała mu!
Huknął okrzyk ulgi i radości z tysięca piersi. Zamilkł jednak trwożnie, jak ucięty ostrzem. Stało się wszak coś niezwykłego. Oto nad głowami swemi ujrzeli wszyscy białego gołębia, a za nim jastrzębia czarnego jakoby smoła. Niby błyskawica zatoczył gołąb krąg nad zebranymi i przez rozwarte okiennice wpadł do siedziby kniazia, a za nim okrutnik. Pierwszy przeciął jedną, drugą izbę i sił ostatkiem dopadł do kołyski, po czym zmożon koło małego księcia upadł. Jastrząb wtem przypadł do niego chcąc porwać, lecz od dziecka się cofnąwszy z krzykiem straszliwym w tył się rzucił, poczem w gęśla wiszące na ścianie uderzył i na ziemi padł trupem.

Zatrwożył się książe i  świta, wolać kazali wołchowa. 
- Ty znasz znaki na niebie i ziemi. Rzeknij, co one znaczyć mogą, a żywo, bom zmartwion wielce...
Rzece książę.
-Miłościwy kniaziu -rzekł żyżec - dajcież mi trzy mrugnięcia Chorsa, iżbym mógł gwiazdy i losy o pomoc zawezwać.
- Będzie jak powiesz, choć słabuję z trwogi. Za trzy mrugnięcia Chorsa cała ma drużyna stawić ma się na wiecu. Wysłucham w towarzystwie wiernych wasali twej odpowiedzi. Bacz jednak o prawdę, nie o spokój i pochlebstwa, starcze..
Kiedy po trzech mrugnięciach Chorsa mnie wezwano przed oblicze kniazia, zastałem go na książęcym stolcu, w otoczeniu chwatnej drużyny. Po jego prawicy stał książę Gerald, chmurny jak co dnia, wspierając się na swym orężu. Wokół dostojnicy. Skłoniłem się pokornie ozwawszy się w te słowa:
- Władco mój, i goście szlachetni. Otom przeczytał co następuje w gwiazdach: Książę Ziemowit, zowion będzie Zwycięzcą, pod znakiem Jutrzni zrodzon. Zostanie największym z wielkich, a w Noc Szczodrą potęgą nadzwyczajną władać będzie. Przeznaczon mu żywot niebezpieczny, acz pełen chwały. W dziecięctwie jeszcze rodzicieli utraci w wojennej zawierusze. W niewoli krewny i opiekun go zamknie, przez ptactwo oswobodzon będzie, na skrzydłach morze przeleci. U obcych krajan w płótno odzian, za owcami wędrować będzie, a przez duchy leśne zwiabion, uniknie kaźni przez moc swą wielką. Owcarzy od wilkołaka i wiedźm oswobodzi. Córę kniazia wielkiego uzdrowi i paziem zostanie. Ostrogi rycerskie zdobędzie, pana dziesięciu dziesiątek turniejów detronizując. Miecza nie dobywając zamek warowny zdobędzie, na którym cała drużyna zęby skruszy. Pani mórz ofiaruje mu pierścień magiczny, razem w władzą nad żywiołem. Wróżka wiwiana zaś ametystem moc cudowną mającym. Do kraju wróciwszy tyrana obali, co tronem podstępnie zawładnął. Długo i w szczęściu panować będzie. Najpiękniejszą z pięknych uwolni z mocy siłacza, co skały mu się nie oprą. Oto wszystko co następuje i com w gieździech wywidział. Nic dla otuchy, ni pokrzepienia nie dając. 
Zapałał wielkiem gniewem książę Gerald i parę strasznych kroków poczynił. 
-Chytry starcze, com ci zawinił, że mię tak srogim oszczerstwem obarczasz? Wszyscy wszak wiedzą, żem jedynym krewnym brata! Nikczemniku!
- Wołchowem jestem - odparłem spokojnie - obowiązek to mój, co w gwiazdach to w ustach mieć. Nic dodając ni ujmując. Zamilknij więc, książę gdyż słowa twe Bogom obelżywe. 
Zmarszczył na to kniaź srodze oblicze i rzece:
-Za niedołężnego starca, głupca, bądź pacholę nieroztropne mnie mianujecie! Choć i dziecię co rozumniejsze w bajania nie daje wiary! Mniej co światłym można o morza na skrzydłach przelatywaniu, o mocarzu co skały mu się nie oprą, bądź o rycerzu, co wrogów poskramia bez użycia żelaza opowiadać! Gdyby nie twój wiek sędziwy, nie uszłyby ci na sucho kłamliwe kalumnie, w których krwi mej uwłaczasz!
-Do mnie te porywcze słowa kierujesz, panie? Do mnie, któregoś druhem swym nazywał? Odkąd za kłamcę mnie uważasz? Odpowiadam wszak przed Welesem. Prawdą jest, dziwne wyroki boskie, lecz nie ponad te, co się zdarzyć nie mogą. Zawżdy zaufanie twoje miałem. Skądże ci zatem wiedzieć, że syn twój nie przeleci na skrzydłach morza, bądź bez oręża wrogów pokona, jeżeli taka wola Bogów? Skądże ci wiedzieć, że nie ma mocarza,któremu skaly się opierają? Czyś widział wszelkie góry, morza i otchłanie? Czyś wszedł w ziemię i na niebo? A gdyś tego nie uczynił lub męża takowego nie odnalazł, czemu wzbraniasz Bogom go na ziemi postawić, jeśli to będzie ich radować?
Książe w swej złości się zatracił, słuchać nie chciał, ręką odprawił. Odszedłem tedy ze smutkiem w sercu. Od tej pory zaufanie me zostało złamane, a to co przyszło gotowało już ziszczenie słów moich. Nie potom to jednak napisał, aby na moje wyszło, ale na chwałę Bogów, którym służę utrwalić. Zastrzegam tedy, że nie cały żywot młodego księcia przytaczam, gdyż nie powieści dwanaście, a dwanaście ksiąg o czynach jego spisać bym musiał. Jeno tę część oddaję, co przepowiedni dotyczy.



Komentarze