Mira game - recenzja gry

Mira - recenzja



Witajcie w tę ponurą niedzielę. Dziś mam dla Was coś dość nietypowego. Mianowicie polskią, słowiańską grę, która wyszła trzy dni temu na rynek. Od twórców dostałam egzemplarz recenzencki bety, ale podejrzewam, że niewiele się różni od pełnej wersji. Możecie zakupić z steam za 3 dyszki z hakiem (link na dole). Ale to na końcu. Jakie były ważenia?
Zapraszam!

Gra Mira to twór polskiego, niezależnego studia, a raczej dwuosobowego zespołu - Jerzego Rojkowskiego i Karola Sullicha. To przygodówka point&click, więc na pierwszy rzut oka prosta, lecz nie pozbawiona prawdziwych (przynajmniej na moją miarę) wyzwań. Normalnemu graczowi przejście jej zajmie 1,5 do 2 godzin jak sądzę. Mi zajęło to 7 godzin, ale można uznać żę jest to gra na jedno dłuższe posiedzenie. Ale o tym też zaraz.
Pierwsze co oczywiście rzuca się w oczy to fakt, że graficznie jest przepiękna. I nie dziwota. Każdy kadr jest ręcznie rysowany, na mój gust grubym ołówkiem lub cienkim węgielkiem. Bajeczność gry nie sprawia jednak, że jest ona przeznaczona dla dzieci, bo osadzona jest w ciężkich historycznych realiach i brutalnym świecie słowiańskiej mitologii. A po drugie podejrzewam, że długie kwestie dialogowe mogą dzieci zwyczajnie znudzić. Założę więc na potrzeby recenzji, że jest to gra 12+. Ale oczywiście jako świetni rodzice powinniście ją przejść sami i zdecydować. Gra jest dwujęzyczna. Jest też opcja angielska, więc możecie podszlifować język, albo zainteresować Słowiańszczyzną swoich zagranicznych przyjaciół. Szczególnie tych, którzy mylnie uważają "Wiedźmina" za 'słowiańskiego'.
W każdym razie gra osadzona jest w Polsce po II wś. Założenie jest odrobinkę podobna jak w książce "Herbata z kwiatem paproci" (przeniesienie realiów słowiańskich na urban fantazy. Tylko tam stwory są w naszym, realnym świecie, a w "Mirze" mamy trzy równoległe światy. Niemniej czasy podobne). Władza komunistyczna na dobre zagościła w realiach wymęczonej Polski. Główna bohaterka Mira przez - nie do końca jasny przypadek, przenosi się do świata mitologii słowiańskiej (tu podkreślam, że jest to mocno luźna interpretacja autorów). Nie znaczy to jednak, że jej kłopoty w Jawii się skończyły. Gra jest też o tyle ciekawa, że twórcy obiecują nam kilka zakończeń w zależności od dokonanych w grze wyborów, a większość z nich jest co najmniej moralnie niejednoznaczna. Często  mogą być one złe albo gorsze, co sprawiało że miałam wrażenie Lovecraft'owskich realiów. 






Fantastyczna, niepokojąca muzyka, realia świata 'materialnego' oraz wszechobecna symbolika i przedziwne znaki z runami wprowadzają wręcz niepokojący, lekko detektywistyczny klimat z czasów świetności mistrza Hitchcocka i Polańskiego z lat 70tych. Niepowtarzalny, serio. W połączeniu ze słowiańską nutą, gra jest jak mokry sen gracza - słowianofila. Całości dopełnia leksykon, w którym znajdziemy informacje na temat odkrytych symboli, stworów (tak, to słowiańskie słowo zastępujące greckie 'demony'), oraz Bogów.







Żeby nie było tak słodko i żeby nie było, że ktoś mi za recenzje płaci, muszę się do czegoś przywalić. Mechanika to absolutnie nic odkrywczego. Klikasz i lecisz dalej. Gra więc nie aspiruje do tytułu 'gry roku'. Czytania jest tyle, że momentami bardziej wręcz przypomina animowaną książką niż grę. Może nawet jest odrobinę przegadana. Do tego główny fun opiera się na... zagadkach logicznych. Osobiście nie cierpię zagadek logicznych, które wybijają nas z tego letargu. Gry są dla mnie czymś, co ma mnie odprężyć po pracy umysłowej  i irytuje mnie, jeśli zmuszają mnie do myślenia. Po drugie kocham grać, pykam w coś praktycznie co dzień przynajmniej godzinę. Ale nie umiem. Po prostu jestem w tym beznadziejna. Ale hobby jest dla przyjemności, a nie osiągów. W każdym razie wszystkie te czynniki złożyły się na to, że tak długo mi zeszło. Rozwiązania wszystkich oprócz jednej zagadki przyszły mi dość łatwo, ale przejście przedostatniej, ze schodami zajęło mi 3 dni! No dobra, kosztowała mnie ona trzy podejścia, rozłorzone w czasie, żeby kompa z flustracji za okno nie wyrzucić. Cholerstwo przepuściło mnie dalej dopiero, jak już byłam  blisko ostateczności, oczy mi się zaszkliły od łez i waliłam w ekran na oślep. Przynajmniej wiedziały jak długo mogą się ze mną droczyć, żebym nie zostawiło tego w cholerę...
To co wybiło mnie też z koncepcji miłego wieczoru, to otwarte zakończenie. Mam nadzieję, że autorzy gry mnie tak z nim nie zostawią i gra doczeka się kontynuacji. Tak się nie robi, Panowie.
Grę możecie kupić na steam za dosłowne grosze. 32,39. No ludzie, to jak za darmo.



Na oficjalnej stronie możecie zobaczyć też trajlery
https://store.steampowered.com/app/1185740/Mira/

Jeśli macie ochotę, możecie też zajrzeć na profil fejsowy i pogłaskać twórców po pleckach.

https://www.facebook.com/miragamepl/?epa=SEARCH_BOX

Czy warto grę zakupić? Oczywiście, szczególnie, że proponowaną ceną psuje wręcz rynek gier niezależnych. Komu ją polecę? Słowianofilom, książkofilom, osobom, które stawiają pierwsze kroki w świecie mitologii słowiańskiej, w tym nastolatkom i osobom, które szukają magicznej odskoczni od codziennych problemów. Dla dzeci być może jest za ciężka i nudna, a dla wprawionych graczy może być niewielkim zawodem z powodu prostackiej wręcz mechaniki. Niemniej jednak moim zdaniem warto ją mieć w swojej bibliotece, choćby z pobudek estetycznych czy wspierających polskie wytwórnie.
Polecam!

Cena rynkowa: 32,39

Rok wydania: 2020

Komentarze