Stsygoń - recenzja

Stsygoń - Jędruniewicz
Recenzja

Rzadko mam okazję recenzować książki fabularne, więc tym bardziej się cieszę, że właśnie takowa jest pierwsza w tym roku na blogu. Towarzyszyła mi przez sylwestrową podróż nad morze. Mniej cieszę się z faktu, iż niedawno trafiła w moje ręce i nie została zamieszczona w topce 2019, bo bez dwóch zdań na to zasługuje. 
Słyszałam wcześniej o tej pozycji wiele dobrego, ale jakoś nie było okazji zapoznać się z nią. Dopóki nie dostałam od Pana Kamila wersji recenzenckiej. I co tu wiele mówić... zakochałam się. Czym "Stsygoń" różni się od innych pozycji tego typu i czemu uważam tę książkę za wyjątkową?

Zapraszam do zapoznania się recenzją!

Pan Jędruchniewicz jest historykiem po KULu. Czytając powieść nie miałam żadnych wątpliwości co do Jego rozległej wiedzy z zakresu historii, etnografii, demonologii i ... kulinariów :D. Ciekawe, czy jest dobrym kucharzem, czy tylko się chwali.
Napisana jest w świetny sposób, mimo pewnych powtórzeń, które chyba nie zawsze były zamierzone - bo część wyznacza faktycznie widoczny rytm treści. Ma też ona widoczne walory historyczno - demonologiczne. Można byłoby wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jest to fabularyzowana demonologia. Choć trafniejszym określeniem pewnie byłoby "fantastyka historyczna". Dostaniecie tutaj faktyczny, dość rozległy (choć niestety fragmentaryczny) bestiariusz, oraz sposoby w jakie sobie z potworami radzono. Szczególnie w czasie, gdzie mit katolicki mieszał się już z etnograficznym. Sam trzon powieści jest wręcz zainspirowany faktyczną wzmianką źródłową o Ignacym Janocie - owczarzu zmarłym w 1719 roku i uznanym za strzygonia właśnie. Także bez żadnej ściemy. Nie jakieś tam srebrne miecze na celtyckie czy Bogowie wiedzą jakie demony. Swoją drogą Sapkowski został wciśnięty w niszę "słowiańskiej fantastyki", gdzie Słowian jest tam może 10%. Ale o tym może kiedy indziej. W każdym razie porównywanie tych dwóch pozycji to wierutna pomyłka.
Forma "Stsygonia" też jest różnoraka. Jest pisana prozą, ale często również w formie pamiętnika oraz jako fragmentaryczny utwór liryczny. Dla tego - w sumie całkiem trafnie pod kilkoma względami - miałam skojarzenie z klasycznym "Drakulą" Stockera. Czemu trafne? Czerpała ona z różnorodnych form treści i też utrzymana jest w klimacie powieści grozy. Właśnie w ten sprytny sposób Pan Kamil jest w stanie "upchnąć" w powieść jak najwięcej wierzeń etno lub folk, nie zanudzając przy tym czytelnika. Jest to lekkie, nienachalne i w stu procentach naturalne. 
Kolejną bezsprzeczną wartością, o jakiej już wzmiankowo wspomniałam są zapędy poetycko - liryczne Pana Kamila. Ubogacił treść poematami i pieśniami własnego autorstwa stylizowanymi na folklorystyczne. W tym też jest nader sprawny. Widać człowiek wielu talentów. Mi osobiście najbardziej spodobała się przyśpiewka o losie Człowieka. 
Akcja toczy się w XIX wieku, na dość zabobonnej wsi. Feudalizm chyli się ku upadkowi, a nastroje są mocno drażliwe. Książka pokazuje przede wszystkim podwójne standardy panujące w zaścianku. Z jednej strony wszyscy znają jakieś drobne zaklęcia i uroki i z chęcią z nich korzystają, a z drugiej o wszystkie niepowodzenia obwiniają pewną kobietę zwaną wiedźmą, a atmosfera staje się gęsta jak karmel i czuć paskudny niepokój. 
Powieść trzyma w napięciu jak mało która. Może nie jest jakaś ultrastraszna, ale pełnokrwistość bohaterów, których się albo kocha albo nienawidzi sprawia, że po prostu przejmujemy się ich losem. Ja nie jestem jakaś specjalnie czuła czy emocjonalna, a momentami, szczególnie pod koniec wyłam nad książką jak wilki do księżyca. Jest po prostu prawdziwa. Jędruchniewicz ma rzadki dar ożywiania swoich postaci. I pompowania w nie najprawdziwszej krwi coby nabrali kolorków. Od fabuły nie można się oderwać. Nie jest też oczywista. Nie chcę Wam niczego zdradzać, ale Pan Kamil żongluje uczuciami i emocjami czytelnika jak cyrkowiec. Ciężko uwierzyć w to, że był to debiut autora. Mało co jest w stanie tak poruszyć czytelnika.
Znalazłam kilka literówek, ale jak już pisałam - ja dostałam wersję recenzencką, więc może potem zostały one poprawione.
Dodatkowym walorem książki są oczywiście ilustracje, które jednak mają mocno zróżnicowany poziom. Niektóre są bardzo dobre, a inne bardzo złe. Prawdopodobnie z powodu, że odpowiedzialne są za nie dwie osoby. No ale nie będziemy się tu bawić w krytkę sztuki, ale przydałoby się przynajmniej więcej spójności. Albo mniej rycin, a  o lepszym poziomie.

Jaka jest moja ocena? Życzę sobie samych książek o takim poziomie w nowym roku. Myślę, że powinien się z nią zapoznać każdy fan - zarówno słowiańszczyzny jak i folkloru, demonologii, ale też powieści grozy. Szkoda tylko, że jest dość ciężko dostępna. Możecie ją zakupić bezpośrednio od wydawcy. Drukowana jest chyba na zlecenie, więc cena jest stosunkowo wysoka, ale ręczę że warto. Możecie zakupić swój egzemplarz pod poniższym linkiem:
 

https://ridero.eu/pl/books/stsygon/

Pozycja oodbije serca nie tylko osób siedzących na codzień w historii, ale także miłośników dobrej literatury generalnie. Zadowoli najbardziej wybrednych. Co prawda jest to jedyna książka jaką mogę nazwać fabularyzowaną demonologią z którą miałam styczność, ale ciężko będzie przebić to co miałam przyjemność tutaj zobaczyć. Polecam!


Rok wydania: 2019

Cena okładkowa: brak



Komentarze