Recenzja - 100 na 100 antologia komiksu na stulecie odzyskania niepdległości
Dzisiejsza recenzja znowu odbiegnie trochę od tematu Słowian. Jesteśmy bowiem przy pierwszej wojnie światowej. Przy 100leciu niepodległości Polski. Komiks trafił do mnie jako świąteczny prezent, z którego całkiem się ucieszyłam. Tematyka średnio leży w moim zakresie zainteresowań, więc potraktowałam to jako możliwość miłego odchamienia.
Z okazji 100 lecia niepodległości powstało wiele publikacji dla różnych grup wiekowych i o różnych potrzebach. Jednym z nich jest omawiana dziś historia obrazkowa. A raczej ich zbiór. Komiks stricte historyczny chyba jest w Polsce dość młody. W każdym razie do tej pory na sklepowych półkach widziałam same obrzydliwe paździerze, zdaje się jakiegoś katolickiego wydawnictwa. Cytując klasyka "Ni to śwarne, ni ładne, a jakie drogie jeb*ne". Tu jednak miało być inaczej. Wydanie wyglądało na przyzwoite, jest od WSiP, które pieniądze ma. Do tego komiks ma milion patronów i sponsorów. Nazwiska, jakie się w publikacji pojawiły też były nader obiecujące. Poczynając od Papcia Chmiela, przez niestety niedawno pożegnanego mistrza Plocha (więc jest to jedno z jego ostatnich dzieł) po Kasprzaka, Niewiadomskiego, Kołomycką, Michalskiego i Babic.
Najpierw może troszkę o wydaniu. Papier kredowy, całkiem niezły, choć mógłby mieć większą gramaturę. Okładka nie jest twarda. Jest usztywniana. Co do samej grafiki na niej - mam pewne wątpliwości. Może się mylę, ale nawiązuje do sztuki francuskiej, jakbyśmy nie mieli rodzimej. Na pierwszym planie są same kobiety, a sam komiks jest dość "szowinistyczny" (o czym zaraz). Największy pierdolnik jest jednak w broni. Jakieś kosy kosynierów, szable, miecze jak spod Grunwaldu, kurwa armaty rodem z potopu szwedzkiego, czy wojen napoleońskich, karabiny szybkostrzelne (typu ckm)... osobiście się średnio znam na uzbrojeniu, ale na tyle ogarniam, żeby stwierdzić że ta grafika to straszny syf. Nie mam zielonego pojęcia co tam się zadziało. Na rewersach są mapy - Europy przed i po rozbiorach. Tutaj też zgrzytnięcie w mózgu. Na zajęciach z grafiki, kartografii czy czegokolwiek związanego z rysunkiem powtarza się i tłucze do porzygu, że NA MAPACH NIE UŻYWA SIĘ NIEBIESKIEGO KOLORU ORAZ POCHODNYCH, bo jest zarezerwowany dla wody. Grafika jest zupełnie nieczytelna. Nie wiem, kto odpowiadał za oprawę graficzną, ale chyba nie jest najbystrzejszą osobą.
Przejdźmy w końcu do treści. Zaczęło się też co najmniej niesmacznie, bo biografią prezesa wydawnictwa, o którą raczej nikt nie prosił. Dalej też trochę bajzlu. Komiksy nie zachowują za bardzo chronologii, gdyby nie strasznie nudne opisy przed każdym z nich, nawet historyk mógłby się pogubić. Komiks mnie wymęczył i dwa razy na nim przybiłam gwoździa, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Moim zdaniem notatki biograficzne rysowników i scenarzystów są niepotrzebne. Rozumiem, że na to zasługują, ale mieliśmy skupić się na konkretnym okresie historycznym.
Swoją drogą jako laik znalazłam też kilka przekłamań historycznych, więc na pewno jest ich więcej. Do tego publikacja jest absolutnie pozbawiona wątku ludzkiego. Można powiedzieć, że jest to polski komiks superbohaterski. Miałam wrażenie, że każdy chciał mieć u siebie Paderewskiego, albo przynajmniej Piłsudskiego. Którzy swoją drogą też są bardzo "wygładzeni" i nieludzcy. Brak mi historii prawdziwej. Historii szeregowca gnijącego i umierającego w okopach. Nikt już nie chce po raz kolejny słuchać o polityce. Wszystko to mamy w podręcznikach. Nie potrzebujemy mieć tego na "obrazkach".
Napisałam, że komiks jest "szowinistyczny". Co prawda jest jeden panel o emancypacji i super. Ale znowu jest "superbohaterski". Mamy tu Kuczalską, Dulębiankę, Męczkowską, Skłodowską... Gdzie są do cholery pracownice z fabryk, których mężowie byli na froncie? Gdzie pielęgniarki? Gdzie łączniczki? Gdzie matki? Gdzie żony? Gdzie utrata rodziny? GDZIE JEST WOJNA?
Komiks skupia się praktycznie wyłącznie na salonach i polityce. Jest to bardzo rozczarowujące, gdyż potencjał był dużo większy. Antologia dawała możliwość pokazania historii wielu ludzi. Tych, którzy leżą w grobach nieznanego żołnierza. Matek, żon. Szarych Kowalskich. A nie pięciu osób które już i tak wszyscy znają.
W sumie moim zdaniem najciekawiej wypadły felietony zamieszczone na końcu, ale dotyczą one historii komiksu, a więc znowu odbiegamy od sedna wydania, czyli niepodległości, I wś i odbudowy Polski.
To nie tak, że komiks jest zły. Same historie wyszły całkiem ciekawie, oczywiście przez gamę wielu autorów mają różny poziom, ale większość daje radę. Najbardziej zapadający w pamięć jest chyba "Szczypiorniak" o obozie internowania w Szczypiornie (Kołomycka i Niewiadomy) oraz zamykający, czyli żartobliwy "Ostatni skok" (Zych, Sztybor) o szajce przestępczej w wolnej Polsce. Wyróżniają się też psychodeliczne "Nowe granice" (Łaski, Janusz), które przypominają Sandmana albo Azyl Arkham z 89 roku. Nawet przepiękny "Listopadowe dni" (Michalski, Jasiński) jest w przekazie zupełnie nijaki. Papcio Chmiel to Papcio Chmiel. Podarował wydaniu grafikę otwierającą komiks w charakterystycznym dla siebie stylu, a razem z bohaterami swoich komiksów postawił oczywiście Piłsudskiego.
Ciężko określić, do kogo kierowany jest komiks. W felietonach rozwodzą się o światłości edukacji najmłodszych i o atrakcyjności komiksu dla dzieci. We wstępie twierdzą, że również dla nauczycieli, miłośników historii i komiksu. Wydaje mi się, że próbowali zrobić komiks dla każdego, a wyszedł dla nikogo. Dla dzieci będzie zwyczajnie nudny. Dla dorosłych będzie zbyt ugrzeczniony. Dla historyka to będzie do usrania ta sama historia co w podręcznikach.
Czy polecam sięgnięcie po komiks? W sumie nie wiem. Nie jest to nic wyjątkowego do treści, ale może moje wymagania były jakieś wygórowane. Komiks historyczny w Polsce potrzebuje na pewno więcej pokory i jeszcze długa przed nim droga. Przede wszystkim więcej zaufania dla artystów. Wydaje mi się, że byli zbyt pilnowani i dlatego jest to wszystko miałkie i nijakie. Po drugie - zdecydujcie się czy robicie komiks o niepodległości czy .... o komiksie. Bo to nie jest takie oczywiste. Jeśli macie ochotę na coś eksperymentalnego - może się w tym odnajdziecie.
Rok wydania: 2018
Cena okładkowa: brak
Przejdźmy w końcu do treści. Zaczęło się też co najmniej niesmacznie, bo biografią prezesa wydawnictwa, o którą raczej nikt nie prosił. Dalej też trochę bajzlu. Komiksy nie zachowują za bardzo chronologii, gdyby nie strasznie nudne opisy przed każdym z nich, nawet historyk mógłby się pogubić. Komiks mnie wymęczył i dwa razy na nim przybiłam gwoździa, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Moim zdaniem notatki biograficzne rysowników i scenarzystów są niepotrzebne. Rozumiem, że na to zasługują, ale mieliśmy skupić się na konkretnym okresie historycznym.
Swoją drogą jako laik znalazłam też kilka przekłamań historycznych, więc na pewno jest ich więcej. Do tego publikacja jest absolutnie pozbawiona wątku ludzkiego. Można powiedzieć, że jest to polski komiks superbohaterski. Miałam wrażenie, że każdy chciał mieć u siebie Paderewskiego, albo przynajmniej Piłsudskiego. Którzy swoją drogą też są bardzo "wygładzeni" i nieludzcy. Brak mi historii prawdziwej. Historii szeregowca gnijącego i umierającego w okopach. Nikt już nie chce po raz kolejny słuchać o polityce. Wszystko to mamy w podręcznikach. Nie potrzebujemy mieć tego na "obrazkach".
Napisałam, że komiks jest "szowinistyczny". Co prawda jest jeden panel o emancypacji i super. Ale znowu jest "superbohaterski". Mamy tu Kuczalską, Dulębiankę, Męczkowską, Skłodowską... Gdzie są do cholery pracownice z fabryk, których mężowie byli na froncie? Gdzie pielęgniarki? Gdzie łączniczki? Gdzie matki? Gdzie żony? Gdzie utrata rodziny? GDZIE JEST WOJNA?
Komiks skupia się praktycznie wyłącznie na salonach i polityce. Jest to bardzo rozczarowujące, gdyż potencjał był dużo większy. Antologia dawała możliwość pokazania historii wielu ludzi. Tych, którzy leżą w grobach nieznanego żołnierza. Matek, żon. Szarych Kowalskich. A nie pięciu osób które już i tak wszyscy znają.
W sumie moim zdaniem najciekawiej wypadły felietony zamieszczone na końcu, ale dotyczą one historii komiksu, a więc znowu odbiegamy od sedna wydania, czyli niepodległości, I wś i odbudowy Polski.
To nie tak, że komiks jest zły. Same historie wyszły całkiem ciekawie, oczywiście przez gamę wielu autorów mają różny poziom, ale większość daje radę. Najbardziej zapadający w pamięć jest chyba "Szczypiorniak" o obozie internowania w Szczypiornie (Kołomycka i Niewiadomy) oraz zamykający, czyli żartobliwy "Ostatni skok" (Zych, Sztybor) o szajce przestępczej w wolnej Polsce. Wyróżniają się też psychodeliczne "Nowe granice" (Łaski, Janusz), które przypominają Sandmana albo Azyl Arkham z 89 roku. Nawet przepiękny "Listopadowe dni" (Michalski, Jasiński) jest w przekazie zupełnie nijaki. Papcio Chmiel to Papcio Chmiel. Podarował wydaniu grafikę otwierającą komiks w charakterystycznym dla siebie stylu, a razem z bohaterami swoich komiksów postawił oczywiście Piłsudskiego.
Ciężko określić, do kogo kierowany jest komiks. W felietonach rozwodzą się o światłości edukacji najmłodszych i o atrakcyjności komiksu dla dzieci. We wstępie twierdzą, że również dla nauczycieli, miłośników historii i komiksu. Wydaje mi się, że próbowali zrobić komiks dla każdego, a wyszedł dla nikogo. Dla dzieci będzie zwyczajnie nudny. Dla dorosłych będzie zbyt ugrzeczniony. Dla historyka to będzie do usrania ta sama historia co w podręcznikach.
Czy polecam sięgnięcie po komiks? W sumie nie wiem. Nie jest to nic wyjątkowego do treści, ale może moje wymagania były jakieś wygórowane. Komiks historyczny w Polsce potrzebuje na pewno więcej pokory i jeszcze długa przed nim droga. Przede wszystkim więcej zaufania dla artystów. Wydaje mi się, że byli zbyt pilnowani i dlatego jest to wszystko miałkie i nijakie. Po drugie - zdecydujcie się czy robicie komiks o niepodległości czy .... o komiksie. Bo to nie jest takie oczywiste. Jeśli macie ochotę na coś eksperymentalnego - może się w tym odnajdziecie.
Rok wydania: 2018
Cena okładkowa: brak
Komentarze
Prześlij komentarz