Słowiański bestiariusz, cz. 10

Bestiariusz słowiański, część 10


Kochani, mamy okrągłe 10 na bestiariuszu! Bardzo się cieszę, że seria cieszy się niesłabnącą popularnością. Raduję się również, gdyż mamy okrąglaczka i będę mogła zamknąć przy okazji 2 rzeczy - gieysztorowską systematykę oraz demony powietrzne za jednym zamachem. Wszystko nam się dziś pięknie domyka. Na poprzednie części oraz podobną serię - demony słowiańskie, a demony wiedźmińskie zapraszam serdecznie na mój blog pijanamorana na platformie blogspot.com . Co do bestiariusza - otrzyjcie łzy płaczący, to nie jest ostatni wpis. 
Prezentuję Wam zatem

demony powietrzne - kontynuacja


Do omówienia w demonach powietrznych zostały nam jeszcze stworzenia o relatywnie pozytywnym nacechowaniu. Oczywiście nie wszędzie i nie wszystkie będą miały wyłącznie pozytywne przymioty. 
Dzisiejszy wpis chciałabym zacząć od


Raroga, będącego stawianym często w opozycji do Żmija, o którym pisałam w pierwszej części demonów powietrznych (bestiariusz słowiański cz.8). Dla czego właściwie? Ano dla tego, że był kojarzony nie tylko z ognistą naturą, ale także z towarzyszem Swaroga lub nawet jego wcieleniem, więc zdarza się że jest rozpatrywany jako Bóstwo. Przedstawiany był najczęściej w postaci ognistego ptaka. Kulturowo uważa się, że mógł wykluć się wyłącznie ze złotego jaka wysiadywanego przez człowieka. Był on zmiennokształtny, mógł objawiać się także pod postacią ognistego smoka lub wichury. W ludowych podaniach został zdegradowany do postaci malutkiego ptaszka, którego można było nosić w... kieszeni. Przynosił on ogólny dobrobyt i szczęście swojemu właścicielowi. Ale nadal powinniście być czujni! Wzrokiem mógł nawet zabijać ludzi, więc jego rozmiar czy wygląd nie miał nic wspólnego z przerażającym majestatem. Niektórzy przypisują mu pieczę nad Boską domeną. Miał on w pazurach trzymać klucz do Prawii, gdzie puszczał dusze. Może być to prawdopodobnym, gdyż dusze ponoć w wierzeniach tradycyjnych przestawia się jako ptactwo. W folklorze rosyjskim znajdujemy relacje o  Żarptaku, który miał być jego wschodnią wersją.  W Sudetach Środkowych nawet znajdujemy górę o tożsamej nazwie.

Płanetnicy (chmurnicy, obłocznicy) to demony odpowiedzialne-za stan pogody, acz mocno wyspecjalizowane. Ich praca polegała na przemieszczaniu chmur i napełnianiu ich deszczem, śniegiem lub gradem - w zależności od stanu aury. I w sumie humoru. Punkty opadów zależały od ich woli i sympatii do mieszkańców danej wioski, Także łapówki wszelkiego rodzaju były mile widziane. Demony słowiańskie uwielbiają być chołubione. Płanetnicy mogli niszczyć pola uprawne na wsiach, w których mieszkali nieżyczliwi albo bronić przyjaciół. Płanetnikiem mógł zostać człowiek który zmarł nagle lub samobójca. Przedstawiano ich pod postacią wirów powietrznych lub starców. Innym razem byli krzepkimi młodzieńcami albo włochatymi olbrzymami ciągnącymi chmury na powrozie, więc mogli być zmiennokształtni. Często ich wyobrażenia miały na głowie kapelusze oraz krasny płaszcz i spodnie. Płanetnicy lubowali się w ludzkich rozrywkach takich jak picie gorzałki, palenie tytoniu czy wciąganie tabaki, a więc nie stronili od używek. Pierwszy cytat ze wzmianek o tych jaki chciałabym tu przytoczyć pochodzi z 1030 roku.
"Chmury wyciągają z bagien, a z deszczem mogą sprowadzać żaby i robactwo. Taką mają moc płanetnicy". Rok później znajdujemy inną relację: "Chmury przenoszą płanetniki, niosą je na plecach i gdy się któryś bardzo zmęczy, to upuszcza chmurę i pada deszcz." W 1055 roku czytamy: "Chmury przenoszą na swych ramionach płanetniki. Są to czarnoksiężnicy powstali z duchów ludzi powieszonych. Jakieś 35 la temu płanetniki wciągnęły mego sąsiada w chmury i kazali mu ciągnąć na powrozach i łańcuchach chmurę przez  5 kilometrów, po czym zmęczonego zrzuciły na ziemię." No powiem Wam, że to musiała być niezła libacja, albo żarli wilcze ziele. Z 1075 roku pochodzi inna relacja: "Opowiadali starzy ludzie, że chmury przenoszą duchy zwane chmurnikami i latem szła szła od zachodu chmurka. Niosło ją dwóch wielkich chłopów ubranych w białobure ubranie z gołymi głowami. Jak promienie słońca przebijały silniej, to było ich widać. Nie wiedziano, jednak skąd te duchy się brały". Płanetnikom składano ofiary w postaci rzucanej na wiatr mąki. Według innych podań płanetnicy, którzy jak wspomniałam byli zwani również chmurnikami  lub obłocznikami są ludźmi, którzy zostali wciągnięci na niebo przez same chmury podczas trwania burzy. Ludzie - oczywiście młodzi, rośli i silni ponad wiek. Oznaką, która miała wskazywać, że młodzieniec jest przeznaczony niebu są maleńkie skrzydełka, które miały wyrastać... pod pachami na rok tudzież dwa przed wciągnięciem na niebo. Wieść gminna głosiła także, że gdy chmury wisiały nisko nad ziemią można wysłuchać ich nawoływania, a również zobaczyć ich ogromne kapelusze `ab liny, którymi mieli przeciągać po niebie chmury. Mogło się również zdarzyć że podczas burzy któryś z płanetników spadnie na ziemię i przez jakiś czas żyje wśród zwykłych ludzi. Inny, mniej rozpowszechniony rodzaj płanetników, to ludzie stale mieszkający na ziemi , a jedynie na czas burzy będący wciągani na niebo. Po wszystkim byli "odnoszeni" przez chmurę na miejsce zamieszkania. Dużo późniejsze podanie, bo już z 1887 roku mówi "Płanetnicy powstali z dzieci nieprawych, bez chrztu, przez wyrodne matki uduszonych. Zadaniem ich robić deszcz lub grad. W zimie albo na wiosnę puszczają się na rzeki i stawy, zamrażając je, a potem młócą lód żelaznymi cepami. Płanetnicy zwykle przybierają postać szpetnego człowieka i z wielką głową, wyłupiastymi oczami, ciągle zerkającymi w niebo, czarną skórą, wydętym brzuchem, skarlałymi rękami i nogami ubranego w łachmany, z których kapała woda. Płanetnicy chętnie przebywają w chmurach i mogą władać nimi, rozpędzać je, lub przeciwnie gromadzić i zsyłać albo zatrzymywać deszcz i grad." Według innego podania latają oni nad ziemią, dosiadają i biją kijami powietrznego smoka, zmuszając go do wypuszczania wody na ziemię. Ale wywierają również wpływ na księżyc oraz gwiazdy. Mogą również przebywać nad wodą i w zaroślach chowając się przed ludźmi na dnie rzek lub jeziora. Niekiedy przychodziły do ludzkich obejść albo na jarmark. Wzbudzały strach, respekt bo mogły mocno szkodzić niszcząc pola uprawne, sprowadzać choroby takie jak puchlizna wodna czy somnambulizm. Jeden z przekazów etnograficznych mówi: "Dawni kie jesce świateł elekstrycznych nie było, były noce ciymne i strasne, a najbardzi wtedy, kie na niebie nie było miesiącka ani gwiazd. Wiemy, jak się jesce wiatr ospętoł i zacon walić po dachu, wiadomo było, ze płanetnicy na chmurak jezdom i złe wiozom. Wtedy zawzdy bił grod, desc ogromny walił zboże na ziym, nos powódź albo i inne straty. trzeba było mieć na podorędziu gromnica, ożegnać jom, wsadzić do okna, a kie ik sporo sie we wsi świciło, ozgniami płanetnicy odjezdali z chmurami na inse dziedziny. Kieby nie gromnice, nieroz by płanetnicy narobili na polak moresu. Niejednemu sie wtedy oberwało jak na cas do chałpy nie ucik. Kiesij barz dawno, w górkik wodak urodziła się w górskikstawak i casem pokazywały się światu jako ryba z baraniom głowom. W Morskim Oku taki płanetnik pluskoł się w zimnyj wodzi i drwił se z Mnichów, co go zakląć kiały (...) Płanetnik niesły corne mgławice, bez recica i pretaki przesiewały descowe; wody ściągały hromy i błyskawice. Ześlony płanetnik trzymoł wałowe chmury tak długo, pokieła nie przelewały sie wody ne brzyski, zaś woda durała powodzie, niosła odwieczne drzewo, praśkała w kłębioce bałwany i uniosła jak marne dźbła w dalekom, niżkom kraine (...) drzewniej ludzie nieokesjipomory im przypisywali". Jak widzicie mogli być nie małym zmartwieniem. Wierzono także, że płanetnicy mogli powstawać ze związku strzygonia i boginki.

To wszystkie demony powietrzne jakie chciałam omówić. Jak pisałam nie martwcie się, nie jest to koniec. Możecie znaleźć poprzednie części bestiariusza na blogu pijanamorana na platformie blogspot.com, albo posłuchać mnie na YT. Dajcie koniecznie znać, czy wpis Wam się spodobał i zapraszam do dyskusji. Do usłyszenia lub zobaczenia!



Bibliografia pomocnicza:

Dobrowolski J., 2006. Rozprawa z Rarogiem, [dostęp z: 21.10.19]
Gieysztor A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa
 
Kromer M., 1853. Polska, czyli o położeniu, obyczajach, urzędach Reczpospolitej Królestwa Polskiego Władysława Syrokomii ,Józef Zawadzki, Wilno
Moszyński K., 1934. Atlas kultury ludowej, Polska Akademia Umiejętności, Kraków
Pełka L.J., 1987.Polska demonologia ludowa, Iskry, Warszawa
Strzelczyk J., 1998. Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, REBIS, Poznań
Suchocki J., 1991. Mitologia bałtyjska, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa
Szyjewski A., 2003. Religia Słowian, Wydawnictwo WAM, Kraków

Komentarze