Fantazmat Wielkiej Lechii - recenzja

Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków - Wójcik

Recenzja


Mój blog jest pisany dla Was. Ja osobiście zajmuję się ściśle określoną, wąską dziedziną dotyczącą życia Słowian. Recenzje książek pojawiają się tutaj 'przy okazji', abyście mogli uniknąć utraty pieniędzy na pozycje pseudonaukowe lub po prostu nic nie warte. Albo wręcz przeciwnie, zwrócili uwagę na te ciekawe. Pisałam już też oczywiście o problematycznym zjawisku rosnącej popularności teorii spiskowych. Ostatnio dostałam zaufanie Pana Artura Wójcika, oraz szczęście możliwości przedpremierowego przeczytania książki Jego autorstwa - "Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków". Obiecuję, że ostatni raz wspominam pełen tytuł, strasznie długi, nie? Jak po dwóch dniach dotarło do mnie w końcu, co właściwie mam przed oczami moje tętno zaczęło galopować w okrutnym tempie. Recenzja zatem pewnie krótka nie będzie. Podczas lektury zrobiłam masy notatek. Czytając książki maniakalnie wręcz je robię, a tu było dużo do komentowania. Jest to chyba pierwsza 'oficjalna' recenzja, bo książka trafi do sprzedaży dopiero na miesiąc, czyli 9 listopada. Turbosom oczywiście ten fakt nie przeszkadza we wstawianiu marnych ocen pod przedsprzedażą.
W każdym razie zapraszam do zapoznania się z moimi przemyśleniami na temat książki!

Najpierw kilka słów o Panie Arturze. Jest on historykiem po UJcie oraz prowadzi blog, o którym na pewno słyszeliście, jeśli czytacie mnie regularnie. Chodzi oczywiście o Sigillum Authenticum, demaskującym przede wszystkim pseudonaukowców. Jego działalność oczywiście sięga głębiej. Podejmuje się on tłumaczenia zjawiska krytyki źródeł,  prowadzi na fanpejdżu kalendarium historyczne oraz jest na bieżąco z "nowinkami" archeologicznymi, wykopaliskami i podobnymi sprawami, więc jest to gratka dla każdego, kto interesuje się dziejami naszego kraju. Troszkę takie codzienne ciekawostki, polecam sprawdzić fejsa. Wiedza w pigułkach.

Jak już znacie troszkę Pana Wójcika, to łatwiej Wam będzie zrozumieć skąd wziął się temat książki. Można uznać, że jest to papierowe podsumowanie Jego działalności podyktowane przez polemiki z teoretykami spiskowymi, za którymi idzie coraz większa rzesza zwolenników. Problem więc jest wręcz palący. To zwyczajnie przykre, że w XXI wieku mądrzy ludzie, naukowcy i historycy nadal muszą użerać się z obalaniem mitów wszelakiego rodzaju, oraz zajmować się ściganiem idiotów, zamiast kierować swój zapał w stronę nowych badań. Muszą uważać, żeby osoby próbujące usilnie cofnąć rozwój oświaty do mentalnego średniowiecza nie zdominowały umysłów. Artur odwalił robotę, którą już dawno powinien się ktoś zająć. Może jest koprofilem. W każdym razie zajął się tematem jak wyśmienity szambonurek. Oczywiście już samo ruszenie tematu jest stosunkowo kontrowersyjne. Mówienie na taki temat nakręca rynek plotkarski. Kontrowersja świetnie się sprzedaje. Lecz milcząc robimy społeczeństwu większą krzywdę, szczególnie w obliczu osób szukających alternatywy czy komentarza autorytetu. Który właśnie się pojawił. Książka ta zdecydowanie nie jest wyłącznie pożywką dla internetowych trolli, ale też zwyczajną podwaliną do retorycznej dyskusji oraz garścią argumentów.  Tudzież kontrargumentów wobec turbosłowian, mimo iż lepiej nie wdawać się z nimi w otwartą polemikę. Kto próbował ten wie, o czym mówię. Aczkolwiek jeśli choć kilka osób skłoni to do myślenia lub refleksji - to już sukces. 

Chcecie mieć przewodnik do poruszania się oraz lawirowania pomiędzy prawdą, a fałszem historycznym? Ta pozycja jest dla Was. Ja dokładnie w ten sposób opisałabym ją jednym zdaniem. 
Pierwsza rzecz, jaka przykuła moją uwagę to oczywiście bibliografia. Ją najpierw powinno się sprawdzać przy jakiejkolwiek pozycji naukowej. No i przyznać muszę, że zrobiła na mnie spore wrażenie, bo materiał jaki został wykorzystany do napisania publikacji jest rozległy jak ocean. Końca nie widać i to dosłownie. Jeden wieczór zajęło mi samo przebrnięcie przez bibliografię. Absolutnie rozbroiła mnie kategoria o nazwie "literatura turbosłowiańska". Oczywiście nie sam fakt, bo to logiczne, że pracuje się na pewnym materiale, ale idea. 
Przechodząc już do samej treści. Początek książki nie jest łatwy. Pan Wójcik nie zostawia suchej nitki nie tylko na pseudonaukowcach, ale także na skretyniałym społeczeństwie przyjmująym pseudonaukowe pozycje bez grama krytyki. I oczywiście nie chodzi wyłącznie o tzw. turbosłowian, ale również o antyszczepionkowców i płaskoziemców chociażby. Bo to ten sam obóz ciemnoty. I to my, jako konsumenci przyczyniamy się do ich sukcesu. Taka smutna prawda. 
Co jednak najważniejsze. Pan Artur nie tylko krytykuje, ale oczywiście przedstawia szereg faktów, więc osoby zainteresowane historią wczesnego średniowiecza oraz zjawiskiem fałszerstw na przestrzeni dziejów oczywiście znajdą coś dla siebie."Fantazmat Wielkiej Lechii" to przede wszystkim ogromna baza rzetelnych źródeł oraz badań. Jeśli ktoś chciałby poszerzyć wiedzę na któryś z poruszanych tematów, możecie znaleźć propozycje w bardzo szczegółowych przypisach.
 Wychodzimy od wytłumaczenia samego zjawiska Wielkiej Lechii, z pocztem jej władców z Bieszkiem na czele. Autor tłumaczy zagadnienie z punktu widzenia szkodliwości społecznej. Przedstawia też techniki badania źródeł pisanych z epoki, uczy krytyki dziejopisów i systematyzuje teorie spiskowe. Czasem wręcz rozbiera wykładnię na czynniki pierwsze. Ja nie lubię być traktowana jak idiota, któremu pisze się na kubku z kawą, że jest gorąca, ale przynajmniej nie pozostawia wątpliwości. Dość szeroko komentuje problem falsyfikatów historycznych, między innymi tzw. "Kroniki Prokosza".
"Fantazmat Wielkiej Lechii" nie jest łatwą książką. Szczególnie z powodu zgromadzenia w niej wielu wypowiedzi znanych w półświatku pseudonaukowców. Wielokrotnie musiałam odkładać lekturę, bo najzwyczajniej w świecie mózg mi się smażył, ścinało mi się białko w oczach i podbijało mnie po obiedzie, a notatki stawały się coraz bardziej chaotyczne. Jak widać ciało się próbowało fizycznie bronić przed głupotą. 
Właściwie jedyny zarzut, jaki miałam dotyczy ostatniego rozdziału. Miałam wrażenie, że pan Wójcik zaczął kreować w nim kolejną teorię spiskową o podwalinach panslawistycznych. Treści owszem, mogą być niebezpieczne jeśli trafią na odpowiedni grunt, szczególnie polityczny. Obraz zarysowany tutaj bardziej przypomina jednak dreszczowiec, albo horror godzien Wesa Cravena. Czytając go miałam przed oczami szalonych dokumentnie turbolechitów, toczących pianę z pyska, zarażających wścieklizną i szykujących się na apokalipsę wyimaginowanych, tęczowych, germańsko - watykańskich zombie z zachodu. Owszem. Pewnie wszyscy, którzy podnieśli rękę na rzekomą Wielką Lechię zostali zwyzywani od zgermanizowanych. Ale odbijanie piłeczki i przerzucanie się agenturami jest co najmniej dziecinne i uderza w najniższe tony.

W dobie szerzenia teorii spiskowych, fake news, szumu medialnego, przekłamań i manipulacji prawdą trzeba głośniej mówić o tych problemach siejących zamęt i mieszających ludziom w głowach. Tym bardziej pracą naukowca powinno być wskazywanie drogi, ale także nauka samodzielnego myślenia i dalszych źródeł oraz literatury. Co robi Pan Artur. Jak byłam w wieku szkolnym wszyscy buntowaliśmy się przy różnych referatach "Jak to, internet nie jest rzetelnym źródłem informacji? Czemu do cholery nie nadaje się do bibliografii? Te stare pierdziele nie wiedzą co mówią". Na szczęście już wtedy jak na rasowego piwniczaka przystało przesiadywałam w bibliotekach i nauczyłam się najpierw szukać źródeł (tak, to też jest umiejętność) jak i ich krytyki. W czasach szybkiego łącza musimy pamiętać, że głupoty rozchodzą się wręcz wiralowo i nikt nie sprawdza skąd wiadomości pochodzą i czy są wiarygodne. 

Wnioski oczywiście są zawsze takie same. Wszyscy wierzymy w naukę. Z książki "Fantazmat Wielkiej Lechii" bije przede wszystkim ogromna wiedza Pana Wójcika. Z wielu zakresów. Poczynając od tej oczywistej, czyli historycznej po popkulturową. Ale również bezprecedensowe poczucie humoru, które nie opuszcza go nawet w obliczu tak poważnego tematu. Moim zdaniem najmocniejszą stroną pozycji są oczywiście źródła proponowane przez autora, zachęta do własnych poszukiwań i nakłanianie do samodzielnego myślenia poprzez krytykę źródeł oraz informacji. Polecam z całego serduszka!


Data planowanej publikacji: 9 listopad



Cena w przedsprzedaży: 29,49






Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Tym razem moja kolej napisać, że cała przyjemność po mojej stronie :D

      Usuń
  2. Książki nie czytałem, ale już sama recenzja mówi, że ta pozycja powinna zagościć w mojej "Słowianofilskiej" biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością jest godna uwagi, szczególnie że ładne wydanie, oprawa twarda a w przedsprzedaży niecałe 3 dyszki. Polecam i pozdraiwam.

      Usuń

Prześlij komentarz