Źródłowa materia historyczna

Skąd wiemy w co wierzymy?

To co dla jednych jest oczywistością, dla innych może być zupełną abstrakcją. Niby jasne zdanie. Ale bardzo często o tym zapominamy i to, co nam może wydawać się wiedzą powszechną dla innych nie jest wcale oczywiste. Ostatnio odczułam, że dostałam nóż w samo serce. Rodzona mamunia trzymając jedną z książek z mojej biblioteczki powiedziała "przecież to są zupełne bzdety. Słowianie byli niepiśmienni, skąd niby wiesz jak Bogowie mieli na imię? Bez sensu." Jak tarzałam się w spazmach bólu wykrwawiając na dywanie pomyślałam "no w sumie skąd ona może niby wiedzieć? Uparcie chodzi do kościoła, a w życiu Pisma Świętego nie przeczytała. Jak większość społeczeństwa zresztą. Skąd ma wiedzieć, w co ja wierzę, jesli nie wie w co sama wierzy? Nie mogę jej za to winić". W ten sposób w mojej głowie urodził się temat dzisiejszego wywodu. Skąd wiemy, które książki są warte przeczytania? Czemu jednych autorów wyśmiewamy , a innych chwalimy za porządne podwaliny źródłowe i polecamy? Skąd wiemy jakimi imionami obnosić się do Bogów? Dziś zapraszam Was do rozważań na ten właśnie temat. 


To, że Słowianie powszechnie byli niepiśmienni przecież wiemy. Choć nie tak dosłwnie. Nie tak dawno wyszła śmieszna książka pseudonaukowa Kosińskiego "Runy słowiańskie". No nie. Tu was zasmucę, ale runy takowe nie istnieją. Faktem jest jednak, że mieli zestaw pewnych symboli i znaków. Dziś większość z pierwszej grupy jest powszechnie znana jako amulety, które nosimy.  Wspominałam już w którymś wpisie o tym, że mimo iż ludy słowiańskie rozeszły się w V-VII w, to o wspólnej kulturze dowodzą naczynia datowane na II- V. Były "porozrzucane" po wielu miejscach osadniczych, między innymi nad środkowym, dolnym Dnieprem, Lepiesówce, Mołdawii i Kijowie. Co wyróżnia te naczynia spośród innych? Ornamenty składają się na na układy linii falistych, kresek skośnych, jodełek, strzałek i symboli. Troszkę podobne do pisma klinowego. Zapis został zinterpretowany jako rozpisanie kalendarza obrzędowego. Ale to bardziej jako ciekawostka. Wróćmy do sedna omawianego tematu. Przynajmniej z grubsza.

Za najstarsze pismo słowiańskie uznawana jest głagolica (najstarszy znany zapis - 1100 r. n.e., Chorwacja). Mit mówi o tym, że pismo stworzyli Cyryl i Metody w IX w. Jednak samych "znaków" nie wymyślili. Funkcjonowały one już wcześniej w taki czy inny sposób, misjonarze usystematyzowali alfabet. W każdym razie starocerkiewny język, który wielokrotnie będzie tu wspominany powstał na ich bazie. Samo pismo funkcjonowało prawdopodobnie dużo wcześniej, być może w VII wieku, abo nawet wcześniej. Uważa się, że głagolica była oparta na pierwotnym piśmie słowiańskim, co sugeruje również zapis z kroniki Helmolda dotyczący Radogoszczy: "Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń. (...) wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem." Tu już zbliżamy się powoli do sedna sprawy. Pośredni dowód etymologiczny dowodzi, że litery nazywano bukwiami, gdyż ryto je na bukowych deseczkach. Tu istnieje pewna zagadka, bo ponoć zachowały się jakieś do względnie naszych czasów. Legenda mówi, że w 1919 roku podczas wojny domowej w Rosji, oficer armii Denikina, pułkownik Ali Fiodor Izenbek (malarz, rysownik, amatorsko zainteresowany archeologią) trafił do zniszczonego dworku Zadońskich (Wieljij Burłuk). Szczęściem większość zasobów biblioteki zachowała się w dobrym stanie. Tam znalazł pakiety deseczek z nieznanym mu pismem. Wyglądały na bardzo stare, część była mocno spruchniała. Oficer kazał je zebrać i zabezpieczyć. Następnie trafiły po latach do inżyniera chemii Mirolubowa, amatorskiego badacza folkloru i wierzeń słowiańskich. Uznał je za zabytki piśmiennictwa. Była to krzyżówka skandynawskich run łączonych kreską, a nie rozdzielnych. Starosłowiański język zawierał słowa prawdopodobnie polskie oraz czeskie. Etnograf sfotografował wszystkie tabliczki i zrobił ręczne odrysy. Nic z tego się nie zachowało, dla tego ogólnie przyjmuje się ich istnienie w wątpliwość, albo uznaje za falsyfikaty. Mówi się, że zaginęły tajemniczo podczas hitlerowskiej okupacji. Istnieją teorie spiskowe, iż ma je archiwum historyczne ss, NKWD i wywiad brytyjski.
Powodzenia w poszukiwaniu.
Większość wiedzy jaką posiadamy o naszych przodkach należy z kronik. Niemieckich, duńskich, greckich i... tureckich. Oczywiście nie należy ich brać w 100% na serio, bo nie zawsze rozumie się obcą kulturę. Poważną barierę stanowi też oczywiście język. Z jednej strony mogą być traktowane za bardziej obiektywne z powodu dystansu, a z drugiej przez wspomniane kłopoty mogły przenieść kulturę bardziej karykaturalnie. Ja osobiście najczęściej przytaczam Adama z Bremy (no kurde z Bremy), Thietmara (Niemcy), Helmolda (Sas. No Niemiec), Sakso Gramatyka (Dania), Kronikarza Staroruskiego (być może mnich Nestor), Galla Anonima (Francja lub Włochy), Ebona (Niemcy), Kosmasa (Czechy), Prokopa (Bizancjum) , Ibrahima ibn Jakuba (poch. żydowskie), i "Perskiego Geografa", 
Ahmeda Ibn Rosteha. Jak już wspomniałam kroniki te to odbicie wierzeń w krzywym zwierciadle kulturowym. Dodać trzeba także, że jest sporo literówek w imionach/nazwach własnych, gdyż nie dość, że były one prawdopodobnie zapisem fonetycznym to w przekładach też robiono błędy literowe, które powielano. Sama niestety parę razy złapałam się na tym samym. Znowu wracamy więc do błędnego koła tłumaczy i biegamy w młynku. Mimo wszystko jest co czytać. I badać.
Oddzielnie chciałabym wspomnieć o kronikach rosyjskich. Starocerkiewnych. Są najbliżej nas, jeśli chodzi o wymianę kulturową, realia religijne były mocno zbliżone i funkcjonowały w dość podobny sposób. To głównie z nich mieliśmy szansę zrekonstruować część mitów w mniejszym lub większym stopniu. Latopisy to rosyjskie księgi dziejopisarskie czerpiące z podań, legend jak i wcześniejszych spisów dziejów oraz dokumentacji historycznej. W każdym razie latopisy o których mowa (Przynajmniej te najbardziej nas interesujące jeśli chodzi o zakres) to "
Powieść minionych lat" (XII w.), "Słowo o wyprawie Igora" (XII w.) i "Latopis kijowski" (XII w.). Zachowało się oczywiście wiele pomniejszych dokumentów traktujących o ludziach, Bogach i ich dziejach. Bardziej lub mniej autentycznych. W każdym razie pozwalają one często uzupełniać luki w mitach i łączyć ogniwa opowieści folklorystycznych dzięki pracy etnografów i językoznawców.Jak zawsze biegam wokół tematu, więc czas przejść w końcu do sedna, zanim znowu się rozgadam i Was zanudzę. Ebon pisze o Jarowicie i łączy jego kult z wiosną. Strzyboga i Chorsa wywołuje "Słowo o wyprawie Igora" (tu ciekawa opowieść o kniaziu Wiesławie) i "Powieści minionych lat". Marzanna i Dziewanna są chyba wspominane dopiero przez Długosza (który jest średnio godzien zaufania), Mokosz przez "Powieść minionych lat" tak samo jak Perun i Weles (Weles pojawia się również w "Słowie o wyprawie Igora. Ten sam latopis wymienia Swaroga, Thietmar pisze o Swarożycu. Tak samo jak niejaki Chrystolubiec (XIV w.). Thietmar pisze również o Swarogu, tak samo jak "Powieść minionych". Najwięcej problemów czyni Światowit, który naprzemiennie jest uważany za Bóstwo lub wizerunek matres (celtycki sposób łączenia kilku bóstw w jednym wizerunku). Spory polegają głównie na rzekomej pomyłce w tłumaczeniu kronik. W każdym razie wspomina to lub podobne imię Gramatyk w "Czynach Duńczyków" i Helmold w "Kronice Słowian". Tam nazwany jest Svantevith. Trzygława wspomina Ebon, Helmold i "Słowo o wyprawie Igora" (Trojana konkretnie). W sumie ciężko stwierdzić, czy to ten sam Bóg). Przez niektórych Bóstwo o trzech twarzach jest nie bez powodu uważane za "wcielenie" Welesa. I nie bez powodu, do tego wrócimy. "Saga o potomkach Kanuta" (XIII w.) przywołuje tajemniczego Czarnogłowa. Jeśli oczywiście chcecie rozwinięcia tego tematu, to zachęcam do komentowania i zadawania pytań, jeśli jakieś się pojawią.

Wracam do zamęczania Was jeszcze dwiema sprawami, które chciałabym poruszyć. Po pierwsze - mity. Nie dajcie się oszukać. Powstało wiele opracowań mitów, które możecie zobaczyć na półkach księgarni. Tu od razu mogę powiedzieć, że na 90% traficie na jakieś gówno nie związane praktycznie w żadnym stopniu z systemem wierzeń naszych przodków. Mity możemy odtworzyć na podstawie wspomnianych latopisów oraz przekazów folklorystycznych. Najlepiej więc interesować się mitologiami lub demonologiami historyków, etnografów albo opracowaniami bazującymi na rzetelnej bibliografii. W umiarkowanie satysfakcjonującym stopniu udało się zrekonstruować mit kosmologiczny oraz zasadę axis mundi funkcjonującą u naszych przodków. Resztki mitów niestety "sklejane" są w różnym stopniu z podań, legend i kronik. Rekonstrukcja mitów polega na badaniu etnografii, także na poziomie językowznastwa, zbieraniu kronik, podań, legend, przekazów i innych dokumentów i powiązywaniu ich ze sobą szukając podobnych wzmianek i koneksji pomiędzy nimi. I nie mówimy tu już wyłącznie o podaniach z calutkiej Słowiańszczyzny, ale również z zachodnimi sąsiadami.
I na koniec - "Światowit ze zbrucza". To wizerunek, który kojarzy chyba każdy. Bóg o czterech obliczach w specyficznej czapce. Przez badaczy jest interpretowany jednak nie jako wizerunek jednego, konkretnego Bóstwa, ale całej wykładni religii Słowian. Kilka razy poruszałam na blogu temat axis mundi. Przypominam, że jest to pionowa oś świata łącząca trzy jego poziomy. Siedzibę Bogów (Wyraj), ludzi i chtoniczny (Nawie). Zbruczańska rzeźba o kształcie prostopadłościennego słupa ma przedstawiać właśnie wspomnianą oś. Najniższa z trzech części przedstawia prawdopodobnie Welesa o trzech obliczach podtrzymującego na barkach świat ludzi - mężczyzn i kobiety trzymających się za dłonie jakby w kole. Zwieńczenie, które jest nazywane powszechnie Światowitem o czterech twarzach przez niektórych badaczy uważane jest za oblicza czterech Bóstw - kobieta z rogiem interpretowana jest jako Łada, kobieta z obrączką Mokosz, jeździec na koniu Perun oraz postać bez atrybutów - Dadźbóg.

Dzisiejszy tekst jest bardzo chaotyczny tak jak mój humor. Mam jednak nadzieję, że złapaliście główny przekaz i to, co próbowałam Wam dać pisząc te słowa. Jeśli macie jakieś pytania albo chcecie, żebym rozwinęła któryś z poruszonych wątków to z chęcią rozwieję wszystkie wątpliwości. Miłego tygodnia. 







Bibliografia pomocnicza:


Gieysztor 
A., 1982. Mitologia Słowian, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa Thietmar z Merseburga opr. M.Z. Jedlickiego, 1953, Poznań
Zalewska, 2015, Motyw axis mundi i święte gaje jako elementy szamanizmu u Słowian w średniowieczu, [Online:] https://historia.org.pl/2015/03/29/motyw-axis-mundi-i-swiete-gaje-jako-elementy-szamanizmu-u-slowian-w-sredniowieczu/, [dostęp z dnia 28.09.17]

Komentarze

  1. Fajnie mimo pewnego, jak sama napisałaś, chaosu. Jedna uwaga - nie Komasa a Kosmasa (przytoczone dwa razy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagę i miłe słowo. Sprawdziłam i od razu poprawiłam. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. GIERSZTOYA POLECAM. CIEZKO SIE GO CZYTA, ALE WARTO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam przekręciłam nazwisko Gieysztor.

      Usuń
    2. Tak, jest w bibliografii niniejszego artykułu :)

      Usuń

Prześlij komentarz