Słowiańska muzyka


Muzyka u Słowian
Zarys historyczny

Tak jak ostatnio obiecałam - dziś przedstawimy sobie temat muzyki u Słowian. Niestety z zabytków materii dźwiękowych nie zachowało się wiele. Spróbujemy jednak wyciągnąć jak najwięcej ze źródeł pisanych, kronik, archeologii i innych dziedzin naukowych. Na potrzeby tematu znowu rozciągniemy sobiew czasie nasze rozważania trochę bardziej niż zwykle.
Zapraszam!


W dzisiejszych czasach nie wyobrażamy sobie życia bez muzyki. Mimo tego, że na co dzień głównie towarzyszy nam kakofonia miasta i hałas dnia powszedniego, każdy z nas ma z nią styczność właściwie przez cały czas, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Muzyka towarzyszy wszelkiego rodzaju reklamom, którymi bombarduje nas już nie tylko telewizja, muzyka jest jedną z najważniejszych składniowych od początku historii kina, nucimy utwory otwierające każdy odcinek naszych ulubionych seriali, na platformie yt możemy wysłuchać ulubionych twórców wszelkich rodzajów gatunków muzycznych, których wydaje się przybywać z dnia na dzień. Muzykę trzymamy na dyskach i kartach, telefonach i komputerach. Na nośnikach winylowych, kasetach, płytach CD, mp3, mp4, dawniej walkman'ach i discman'ach. Ja jestem tą szczęściarą, która miała styczność z każdym z nich, każdy posiadałam i mogłam na własne oczy doświadczyć rozwoju technologii oraz przemysłu muzycznego. Kiedyś muzyka nie była tak powszechna, ale równie pożądana, lubiana i poważana. Asystowała naszym przodkom zarówno w życiu codziennym, zabawie, acz była równie, jeśli nie bardziej znacząca przy celach kultowych oraz militarnych. Przedstawię Wam jakie znaczenie nadawali jej nasi dziadowie.


Słowianom muzyka towarzyszyła od bardzo wczesnych dziejów. Jak już wcześniej wspomniałam, mówimy tu o życiu codziennym, umilaniu czasu, towarzyszyła wyprawom wojennym, służyła celom utylitarnym i magicznym obrzędom.
 Słowianie utrzymywali kult Bóstw wszelakich, Słońca, agrarny, pośrednio żywiołów, a obok nich stał oczywiście kult Przodków oraz bardzo rozległa demonologia. Przez fakt, że trzeba było zaskarbić sobie łaski tak wielu istot - Bogów, Duchów świątynnych, bytów prz źródłach, drzewach, głazach narzutowych, prowizorycznych ołtarzach odprawiano określone obrzędy, również magiczne, gdzie nie mogło zabraknąć muzyki. Kult przyrody kształtujący zarówno kalendarz rolniczy, jak i świąteczny wyznaczał cykl obrzędowy. Jedną z największych uroczystości był oczywiście zbiór plonów, którego pozostałości to znane dziś dożynki. Niemalże równą wagą darzono Szczodre Gody, Kupałę, pożegnanie zimowych mrozów, powitanie pór letnich. Cykl ludzki nadawany był głównie przez wegetacyjny.
Wokół ognisk oraz podczas uczt ofiarnych czy innych obrzędów weselono się, śpiewano, grano oraz tańczono. Ahmed ibn Rosteh (podróżnik perski, Xw.) wspomina, że ogólna wesołość towarzyszyła także obrządkom pogrzebowym. Pisze: "Weselą się, ponieważ twierdzą, że cieszą się, bo pan jego wykonał przeciwko niemu miłosierdzie". Wierząc w te słowa, przy pochówkach i przygotowaniach także musieli być obecni grajkowie. Przy tych praktykach pewne zabiegi miały nie tylko służyć Przodkom, ale także stanowić rękojmię dla żywych, że nie wrócą oni do świata materialnego w odmienionej, demonicznej postaci. Obchodzono więc huczne biesiady z dodatkiem mnogości symboliki, takiej jak m.in. przygotowanie kołacza - symbolu dobrobytu - bardzo ważnego dla Słowian. Był on obecny również przy obchodach ku czci Bogów. Równie ważne były również narodziny i postrzyżyny, czyli oficjalne przyjęcie po społeczeństwa. Przy ogniskach mantrami oraz muzyką wprowadzano się w stany innej świadomości. Głęboko pogańskie korzenie ma również kolędowanie w okresie Szczodrych Godów, a dzisiejsze pastorałki często noszą znamię Słowiańskich zabytków muzycznych nie tylko w linii melodycznej. Jeśli chodzi o obrzędowość świątynną, to mamy wzmianki o tym, że towarzyszyło im oczywiście składanie żertw, wróżenie obfitości przyszłych plonów. Potem biesiadowano, radowano się i spożywano część ofiar. Tym praktykom także towarzyszyło muzykowanie, o czym świadczyć może wyposażenie jednej z najbogatszych kącin w Szczecinie poświęconej Trzygławowi, na które według Herborda składały się rogi obficie zdobione. Teofilakt Symokatt z Bizancjum twierdzi, że Słowianie (pochwyceni przez wojska) "[twierdzili że] grali na gęśli, gdyż nie nawykli do obchodzenia się z bronią". Przytoczony fragment dotyczy VI-VIIw. Upodobanie do zabaw, śpiewu i tańca miał za złe plemionom polskim kronikarz ruski (autor kronik staroruskich), który z potępieniem pisał: "schodzili się na igrzyska, pląsy, wszelkie pieśni biesowskie". Śpiewom i tańcom towarzyszyła oczywiście muzyka wykonywana na piszczałkach, fujarkach i prawdopodobnie najstarszy instrument - wspomniany róg. Znane były także wszelkiego rodzaju bębny, a prawdopodobnie w VII wieku do zestawienia doszły cytry, liry i kitary. Pierwsze znalezisko archeologiczne gęśli, o których wspomina Teofilakt pochodzi z Xw. z Opola. Muzyki nie mogło zabraknąć również podczas wesel i "pustych wieczorów" (oczekiwanie rodziny na pochówek zmarłego).
Wśród znalezisk archeologicznych znajdują się także maski, głównie zwierzęce, wykonane ze skóry lub drewna. Być może powiązane są z okrutnikami, czyli jednostek plemiennych występujących w zwierzęcych skórach przy zabawach i obrzędach religijnych. Niektórzy wskazują również, że mogli pełnić funkcję słowiańskich "berserków", a więc wojowników nabierających cech zwierzęcych podczas walki. W każdym razie odkrycia te świadczą o tym, że na Słowiańszczyźnie nie były obce prapoczątki przedstawień. Świadczy to o predyspozycji do abstrakcyjnego myślenia, nieodłącznego dla wszelkich rodzajów sztuki.
Zabawy przeplatały się magią, a następnie ich fragmenty zostały częściowo wcielone do zwyczajów chrześcijańskich, takich jak chociażby kraszenie pisanek, kolędowanie, obsypywanie młodych ziarnem (dziś ryżem), oczepiny, czy słowiańskie zawołania w pieśniach kościelnych. O wspomnianych praktykach niech świadczy wzmianka z Kuriera Warszawskiego z roku 1902. Mówi ona o starosłowiańskiej pieśni, jaką śpiewał orszak weselny w lubuskiem. Pod wpływem chorału gregoriańskiego pieśni pozbywały się swych słowiańskich znamion, aż w końcu zaczęły ulegać wpływom muzyki włoskiej i niemieckiej, lecz cech zarówno muzyki jak i kultury nie wykorzeniono od razu. Przyjrzyjmy się słowom wspomnianej:


“Pośrataj Boże goście nasze
Łado! Łado!
Pośrataj że im
Łado! Łado!
Tatusio wyszedł i pośratał,
a pośratawszy rzewnie zapłakał
Łado! Łado!
Jedź z Bogiem córuś,
niech Cię Bóg śrata
Łado! Łado!
Niech Cię Bóg śrata
dolę dobrą da
Łado! Łado!” Wpływy nowej religii oraz chrzest państwa nie wyplenił folkloru. Z czasem tylko niektóre słowa straciły znane ówcześnie znaczenie. Warto też wspomnieć o jednym elemencie życia codziennego. Grzechotki. Były one popularne nie tylko wśród dzieci. Miały one chronić przed szeroko pojętym złem i odstraszać demony. Był to też dość popularny dar pogrzebowy. Wykonane były głównie z gliny. Wojska słowiańskie także miały porozumiewać się poprzez sygnalizację dźwiękową. W roku 983 przy opisie bitwy nad Tongerą Thietmar wspomina o trąbieniu w celu wydawania rozkazów po stronie wojsk słowiańskich. W późniejszym czasie, kiedy to róg zastąpiła trąbka, będzie ona zarezerwowana właściwie wyłącznie do celów militarnych, a polecenia staną się coraz bardziej szczegółowe i skomplikowane. Dźwięk trąb i rogów mógł oznaczać alarm, a określona linia melodyczna konkretny meldunek. Z czasem wygrywane na piszczałkach tony zaczęły stanowić konkretny alfabet. Na muzykę X wieku składał się śpiew solowy, zbiorowy, taniec z akompaniamentem lub melodia czysto instrumentalna. Po chrystianizacji tępiono pieśni o laickiej charakterystyce na terenie całego
Państwa Polskiego, szczególnie że często zawierała ona elementy pogańskie, na rzecz surowego chorału gregoriańskiego. Nurt zszedł więc do "ludowego" podziemia. Tak więc tradycje, rytm oraz zwyczaje przestały wyrażać wprost tradycje słowiańskie i zaczęły funkcjonować jako elementy muzyki świeckiej. Jednocześnie kultura chrześcijańska nasiąknęła zarówno obrzędem i estetyką. Gall Anonim wspomina o użyciu cytry przy żałobie po śmierci Bolesława Chrobrego. Twierdzi również, że przy spotkaniu Krzywoustego ze Zbigniewem wracającym do ojczyzny w 1112 roku obecny był zespół wyposażony w bębny i harfy. Kronikarz pisze, że było wiele utworów dotyczących króla. Utrzymuje, że jedna z nich zaczynała się od słów "Naszym przodkom wystarczyły ryby słone i cuchnące". Została ona napisana, aby uczcić wyprawę na Kołobrzeg z 1104 roku. Jej współczesnej wersji możemy dziś posłuchać w wykonaniu Czesława Niemena. Kolejnym zabytkiem muzycznym przetrwałym do naszych czasów właściwie w niezmienionej wersji jest wspomniana wyżej pieśń weselna oraz... Bogurodzica. O której też jeszcze oczywiście wspomnę. Poza dworami, w słowiańskim społeczeństwie dużą rolę odgrywała również persona "dziada wędrownego", czyli starego, często ślepego starca, który układał pieśni (bogobojne lub patriotyczne), wędrował po całym kraju odgrywając je oraz błogosławiąc gospodarzom. Był także często obecny przy zasiewaniu ziarna przez gospodarzy i obrzędzie "dziadów". Od miasta do miasta podróżowali także igrcy, waganci, rybałci i żacy śpiewający przy wtórze instrumentów (lub bez) pieśń mieszczańską, rycerską, ludową, kunsztowną kościelną (polifonia) lub (zdecydowanie bardzo często) nieskromną, cieszącą się dużą popularnością. W Krakowie, które jest miastem o bardzo długiej tradycji okazje do świętowania zdarzały się nierzadko. Miało ono właśnie mnóstwo tradycji, które były mocno zakorzenione w pogańskich zwyczajach. Obchodzono nadejście wiosny (rękawkę), czyli obrzęd ku czci zmarłych, w wigilię św. Jana, Piotra i Pawła puszczano wianki przy akompaniamencie lutni i chóru w trakcie tradycyjnych dla Słowian pląsów i śpiewów. Dwór Kazimierza Sprawiedliwego także tętnił życiem kultury, a sam książe także przygrywał na organach i zajmował się śpiewem chóralnym. Po nagłej jego śmierci opisywane jest wielkie widowisko sceniczne, któremu towarzyszyły tuby, fistule oraz taniec. Przemysł I również był znawcą i miłośnikiem śpiewu, a jego ojcu z kolei tak bardzo spodobały się pieśni (może nie tylko) Joryka, że grajek został obdarowany wsią. Wygląda na to, że nasi książęta tracili głowy nie tylko dla niewiast. Wspominamy o tym wszystkim głównie z tego powodu, że laicka muzyka przez cały ten czas nadal była uważana wprost za pogańską - i nie zupełnie bez powodu. Najwięcej bezpośrednich wzmianek na ten temat pochodzi z czasu wczesnego panowania Kazimierza Wielkiego, a dotyczą konkretnie jego królewskiej małżonki - Aldony. Przybliżę Wam tę postać cytatami z kronik: "Kazimierz zyskał w Aldonie (...) żonę młodą, żywego i wesołego temperamentu i litościwego serca, która go przywiązać do siebie umiała. Różnice wychowania, tradycji i obyczajów, które na pogańskim dworze Gedymina (Wielki książę litewski, ojciec Aldony, przyp. własny) pomimo ciągłych jego stosunków z niemieccyżną mało się zapewne od zupełnego barbarzyństwa różniły, zatrzeć się dały dzięki wrażliwości i młodemu dziecięcemu niemal wieku Aldony. Zachowała ona jednak do zgonu zamiłowanie do hucznych zabaw wschodnich i pstrokatych strojów, igrzysk i mężkich rozrywek (J.K, Kochanowski, 1900). Oczywiście Aldona oficjalnie przyjęła chrzest, aczkolwiek podchodziła do niego dość liberalnie, tak samo jak lwia część społeczeństwa polskiego. W każdym razie królowej nadal towarzyszyły pogańskie obrządki. Długosz też w tej sprawie zajął swoje stanowisko: "niewiastą [była] uczciwą, ale tańcom, zabawom i uciechom światowym nazbyt oddana. Do tych bowiem próżności w domu rodziców pogańskich nazwyczajona, nie opuściła ich bynajmniej po przejściu wiary chrześcijańskiej [..] gdy konno albo w powozie jechała, poprzedzały ją "tympania, sambucae, foliae" - granie oraz śpiewanie". Mamy wzmiankę, że królowa (na pewno przedwcześnie) zmarła w sposób straszny i nienaturalny. Co złośliwsi twierdzą zresztą, że z przepicia. Przy rządach Jagiełły wymieniane jest jeszcze więcej instrumentów, które towarzyszyły życiu codziennemu na dworze. Mamy tu już nie tylko harfy, klawikordy, psalterium, mandury, cytry, trąby i pomorty, ale również flety, szałamaje, surmy, organy oraz cymbały. Uważa się również powszechnie, że powszechnie znany utwór "Bogurodzica" został napisany w XII - XIII wieku, więc istnieje pewne prawdopodobieństwo, że melodia była zmodyfikowaną, słowiańską, rytualną linią melodyczną, gdyż często były one wtórne. W latach pogaństwa muzyka i śpiew rozbrzmiewały na ziemiach polskich, z czasem różnicując się na kulturę muzyczną ludową, mieszczańską, dworską, wtapiając się w kościelną. Nałożenie się elementów rodzimej kultury, sztuki i estetyki kształtowały narodową muzykę. Jeśli chodzi o jej badanie - jest w sumie podobnie jak z demonologią. Najwięcej przetrwało jej w folklorze i na wsiach, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Na zakończenie sama wracam wspomnieniami do wczesnego dzieciństwa, jak bunia sadzała mnie na kolanach, śpiewała pieśni i dawała bursztynowe koraliki lub sznury muszelek do zabawy. Zostawię Was z zapachem parzonych ziół w babcinych szklanczynach.





Bibliografia pomocnicza:


Baranowski B., 1981. W kręgu upiorów i wilkołaków, Wydawnictwo łódzkie, Łódź
Gierlach B., 1980. Sanktuaria słowiańskie, ISKRY, WarszawaJabłońska A., 2000. Świecka kultura muzyczna w średniowiecznej Polsce, ACTA Merski R., 2019. Słowiańskie wróżby i wyrocznie, Wydawnictwo “Watra”, Wrocław
Kochanowski J.K., 1900. Kazimierz Wielki, zarys żywota i panowania, Warszawa

Komentarze