Mitologia słowiańska - recenzja

Mitologia słowiańska - Bobrowski, Wrona
Recenzja


Dziś przyjrzymy się bliżej książce, z którą miałam niemały kłopot. Przedstawiam Wam "Mitologię słowiańską" Jakuba Bobrowskiego oraz Mateusza Wrony. Wydaje mi się, że jest to jedyna tego typu "głośna" książka i chyba nie przychodzi mi do głowy inna, która odniosła taki sukces komercyjny (no może w pewnym stopniu jeszcze "Drzewo" Wierzbickiego). Jest też stosunkowo "świeża" i może to zaważyło o jej poczytności.
Zajrzyjmy do środka.



"Mitologia słowiańska" Została wydana w roku 2018 przez znane wydawnictwo BOSZ, które parę razy już się przez blog przewinęło. Pozycje wydawane przez nich mają mocno "liberalne" podejście do źródeł. No i cóż. Czytając wstęp, możemy utwierdzić się w przekonaniu, że autorzy mieli z założenia dobre intencje, ale już na pierwszej stronie próbują okłamać czytelnika. Twierdzą, że książka jest oparta "ściśle na pozycjach naukowych", no a... owa "ścisłość" jest bardziej naciągana niż majtki na słoniu. W przekonaniu utwierdza również śmiesznie wręcz potraktowana bibliografia, która jest jawną kpiną.
 Przejdźmy do treści. Dzieli się ona na trzy części. Pierwsza to "rekonstrukcja mitologii", druga to część demonologiczna i ostatnia, potraktowana najbardziej "po macoszemu" - mity bohaterskie.
Czemu mam z książką taki problem? Przede wszystkim na prawdę ciężko stwierdzić, skąd autorzy wzięli tak wiele pierdół, które wydaje się że biorą za pewniki, gdyż w książce nie ma absolutnie żadnych przypisów. Zaskakujące są genezy demonów, ale to może być jeszcze zrozumiałe. Folklor to naprawdę szeroki temat. Genezy Bogów są z kolei... zaskakujące. Nie mam pojęcia skąd autorzy wysnuli takie, a nie inne histori, ale niektóre są wręcz skandaliczne. Rozumiem doskonale co to jest "inwencja twórcza", acz przecież jesteśmy zapewniani, że książka ma podwaliny naukowe! Nie mówiąc już o dziwacznym i okrojonym kanonie, potraktowanym dość szowinistycznie. Płaczę też nad zdegradowaniem Welesa do Boga magii, bydła i podziemia. Książka ma raczej niewiele treści, a zarzuty można mnożyć przez tydzień. Ale. Mimo tego, że jej treść to głównie kompletne bzdury to... jest naprawdę dobrze napisana i zwyczajnie dobrze się to czyta. Może autorzy nie zrobili właściwie żadnego researchu, jeśli chodzi o badania czy bibliografię w zakresie mitologii, ale mimo wszystko przyłożyli się przy samym pisaniu. Zakres z językoznawstwa też jest w porządku, a "wplatanie" w fabułę wyrazów "martwych" wyszło nader naturalnie (choć wyszło też kilka bzdur, pewnie przez nieuwagę. "Czarne jak heban"? Przecież mamy wrony, kruki i węgiel, na Bogów czemu heban?). Kolejnym miłym akcentem jest właśnie słowniczek mniej lub bardziej oczywistych dla laika wyrazów zamieszczony na końcu.
Pozycja jest ilustrowana przez Magdalenę Boffito. Obrazki oraz ich kolorystyka mogły być pewnie bardziej spójne co do estetyki, acz większość z nich w przyjemny sposób przypomina ryciny i jest bardzo sympatyczna.
Jaka jest moja ocena? Po zmianie tytułu książki na "Baśnie słowiańskie" lub "Opowieści słowiańskie", mogłaby być pewnie wysoka. Acz sam tytuł i założenia autorów w samym wstępie podchodzą wręcz o próbę wprowadzenia w błąd konsumenta. Czyli zwykłe oszustwo. Komu poleciłabym książkę? Na pewno "starszym dzieciom". Może być niezłym prezentem na postrzyżyny, jeśli wrzucicie do środka kartkę z ostrzeżeniem, że to "bajki". Dla dojrzałego odbiorcy też może być w porządku, jeśli z założenia przyjmie to za fantastykę. Jeśli jednak jesteście zainteresowani nauką i faktami - odradzam zakup zdecydowanie.




Rok wydania: 2018

Cena okładkowa: 39,90





Komentarze