Ślężańska układanka - recenzja

Ślężańska układanka - Mierzwiński

Recenzja



Dziś skończyłam czytać kolejną pozycję dotyczącą pośrednio poczynań naszych przodków, więc na świeżo przedstawiam Wam książkę "Ślężańska Układanka" dr Mierzwińskiego Andrzeja. Jest ściśle związany z archeologią i jego dorobek to wiele artykułów oraz prac. Wydał też kilka książek, z których jedną dziś prezentujemy. Spodziewać się więc można fachowego spojrzenia na problematykę przedstawioną w pozycji. Swoją nabyłam w schronisku, na samym szczycie Ślęży (polecam herbatę z rumem, acz powinna nazywać się rum zabarwiony herbatą). Chcąc nie chcąc towarzyszyła mi chyba w najgorszym okresie mojego życia, ale mam nadzieję, że nie wpłynie to na ostateczną ocenę :). Zapraszam więc do recenzji oraz dyskusji. 


"Ślężańska układanka" jest stosunkowo nową pozycją jak na podejmowany temat. Wydana jest w 2007 roku. Co do zakresu - dotyczy ona ślężańskich rozważań. Konkretnie skupia się na rzeźbach zamieszczonych przy głównych szlakach prowadzących na górę. Zacznijmy parabolę emocji. Pozwolę sobie najpierw wspomnieć o głównym superlatywie, który niezaprzeczalnie ta pozycja posiada. Mianowicie jest nim szczegółowa inwentaryzacja. Książka wyposażona jest w dużą ilość bardzo szczegółowych rycin, szkiców i wszelkiego rodzaju przekrojów. Są one w istocie bardzo cenne dla przyszłych badań oraz do dalszych rozważań w omawianym zakresie. 
Przejdźmy więc do oskarżeń. Sama książka jest napisana w koszmarny sposób. Część merytoryczna jest bardzo chaotyczna, a autor sam gubi się w swoich teoriach i przeczy samemu sobie. Niektóre są wręcz tak naciągane jak babcine majtki na słoniu. Być może jest to wynik nieporadności na poziomie bibliograficznym. Ciężko stwierdzić. W każdym razie koszmarnie czyta się rzeczy, w których sam twórca nie ma pojęcia  czym właściwie chciał napisać. Mimo iż w podsumowaniu czytamy, że jesteśmy zachęceni do dyskusji, a badania nie są ostateczne - ciężko jest dyskutować z przedmiotem martwym jakim jest książka.
Skończymy jednak miłym akcentem, żeby nie ciągnąć smrodku. Sympatycznym zaskoczeniem jest rozdział ostatni "Pradziejowy ekskurs. O tęsknocie za halsztackimi koneksjami "mnicha"". Nie dotyczy on jednak bezpośrednio rzeźb ślężańskich, a situli z Kleinklein. Jest on napisany lekkim piórem i odznacza się niemal finezyjnym stylem, co po brutalnej wręcz i skrajnie nieprzyjemnej lekturze jest jak całus motylka. Może dr. Mierzwiński skierował swoje wysiłki w niewłaściwą sobie stronę. Nie skreślam więc Jego innych publikacji, których jeszcze jednak nie miałam przyjemności poznać.
Czas więc na werdykt. Czy warto posiąść tę pozycję? Zależy. Jeśli jesteś zainteresowany zagadnieniem ślężańskich monumentów oraz prowadzisz w tym zakresie badania - może być przydatna przez wzgląd na wspomniane ryciny oraz szczegółową inwentaryzację. Jeśli masz ochotę w nią zainwestować - na pewno nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto, bo da się z niej wycisnąć parę przydatnych informacji. Jeśli jesteś zainteresowany Ślężą - już chyba bardziej będzie przydatny pierwszy lepszy przewodnik. 


Rok wydania : 2007

Cena okładkowa : brak




Komentarze